Cannes 2017: Patti Cake$, You were never really here

Data:


PATTI CAKE$

Patricia Dombrowski jest otyłą dziewczyną żyjącą w New Jersey i dzielącą zagracony domek jednorodzinny ze swoją ekscentryczną mamą oraz babcią. Odkąd tylko pamięta, rówieśnicy złośliwie przezywali ją Dumbo. Przyjaciele i życzliwi znajomi wiedzą jednak, że właściwym przydomkiem jest: Killa-P. Patrica marzy o karierze raperskiej. Zakłada więc najdziwniejszy zespół od czasu debiutanckiego albumu (szwedzkiego) Army of Lovers. W skład PBNJ wchodzi Killa-P, jej hinduski kolega Hareesh zapewniający melodyjne refreny, wspomniana babcia, korzystająca z wózka inwalidzkiego, a za podkłady odpowiada antyspołeczny odludek, znany pod ksywą – Antychryst, który wygląda jak skrzyżowanie Tricky’ego z Marilyn Mansonem z lekką domieszką stylu zaczerpniętego od norweskich blackmetalowców oraz Robiego Zombie. Antychryst oczywiście żyje na odludziu, w ponurej szopie, otoczony gramofonami, głośnikami oraz rekwizytami rodem z dreszczowca o seryjnym mordercy. A najdziwniejsze, że z tego cudacznego połączenia wychodzą całkiem fajne piosenki.

„Patti Cake$” to historia o poszukiwaniu swojego głosu w nieżyczliwym świecie przez bandę odszczepieńców, którzy przez rówieśników i resztę społeczeństwa są często wyśmiewani, szufladkowani oraz traktowani z góry. I często sami są temu winni, ale wszystkie ich życiowe niepowodzenia i wpadki, nie zmieniają faktu, że okazują się być grupą kreatywnych artystów, nie tylko marzącymi o karierze scenicznej, ale również podejmującymi próbę urzeczywistnienia tego.

YOU WERE NEVER REALLY HERE

Nowy film Lynne Ramsay („Musimy porozmawiać o Kevinie”) stanowi wyzwanie dla odbiorcy. Reżyserka wychodzi od skrzyżowania fabuły „Uprowadzonej” z ostatnimi dokonaniami Nicolasa W. Refna (a konkretnie to tymi zrobionymi do spółki z Goslingiem), ale idzie o krok dalej, tworząc zagadkowe artystyczne dzieło, w którym eksperymentuje z formą i konstrukcją fabularną, testując jak niewiele informacji można pokazać, żeby jednocześnie zbudować bogaty fundament psychologiczny dla głównej postaci. Nieuważny widz może poczuć się nieco zagubiony, ale Ramsay prezentuje o przeszłości bohatera całkiem sporo, problem w tym, że to są tylko skrawki istotnych wydarzeń, które trzeba już sobie poukładać samemu, często samemu dopowiadając do nich kontekst, oczywiście bazując na otrzymanych wcześniej informacjach. „You were never really here” to kino brutalne, klimatyczne, interesujące wizualnie, bardzo pomysłowe, ale zarazem niedookreślone, jakby złożone z kilku różnych historii, składających się na „filmowy trip”, będący nieco odrealnionym doznaniem kinowym, które należy odbierać na poziomie nie tyle intelektualnym, co raczej intuicyjnym, zawierzając wskazówkom udzielanym przez panią przewodnik.

Zwiastun: