Cannes 2022: Nagrodzeni

Data:

Ruben Östlund zgarnął właśnie Złotą Palmą za „Triangle of Sadness”. Drugą z rzędu (w przypadku jego udziałów w konkursie głównym). Dołączył tym samym do wąskiego grona twórców, którzy walczą teraz o tytuł pierwszego reżysera z trzema Złotymi Palmami na koncie.

 

Grand Prix ex aequo zdobyło „Close” (o którym pisałem kilka godzin temu) Lukasa Dhonta i „Stars at Noon” Claire Denis.

 

Najlepszym reżyserem został ogłoszony Park Chan-wook za „Decision to leave”.

 

Nagroda za scenariusz trafiła w ręce Tarika Saleha za „Boy from heaven”.

 

Jerzy Skolimowski został wyróżniony nagrodą jury za „Io”, którą jednak musi się podzielić z duetem (Charlotte Vandermeersch i Felix Van Groeningen) odpowiedzialnym za film „The Eight Mountains”.

 

Specjalna nagroda z okazji 75-lecia festiwalu trafiła do braci Dardenne za „Tori and Lokita”.

 

Nagrody aktorskie trafiły do Zar Amir Ebrahimi za rolę w „Holy Spider” i Song Kang-ho za występ w filmie „Broker” Hirokazu Korredy.

 

Gdyby mnie zapytać przed festiwalem to wyniki, w których nagrodzonymi będą Ruben Östlund i Park Chan-wook, stanowiłyby idealny scenariusz. Obecnie, znając już wszystkie nagrodzone filmy, nie do końca się z tym zgadzam, bo nagroda za reżyserię dla Parka jest w pełni zasłużona, ale nagrodzenie już Złotą Palmą „Triangle of Sadness” jest niespecjalnie dobrą decyzją. Nie zrozumcie mnie źle, to jest dobry film, jeszcze do niego wrócę w jakimś wpisie, ale stanowi raczej dopełnienie dwóch poprzednich produkcji szwedzkiego artysty, dopowiadając nieco do poruszonych w nich już tematów, jednak zbyt mało nowego dodając od siebie. Gdy Östlund wygrywał Złotą Palmę za „The Square” przyklaskiwałem temu, bo to był również mój ulubiony tytuł w tamtej edycji. Dziś cieszy mnie, że Östlund dalej idzie jak burza przez kolejne edycje festiwalu, ale nie mogę się podpisać pod tym wyborem.

 

Raduje mnie nagroda dla „Close”, bo jak pisałem wcześniej, jest to kino zasługujące na rozgłos, a do tego cieszy wczesny sukces tak młodego, wrażliwego, zdolnego twórcy. Niedorzeczną decyzją jest natomiast nagrodzenie „Stars at Noon” Claire Denis, filmu złego pod wieloma względami, przede wszystkim to kiepsko napisanego, te niezgrabne, pokraczne dialogi, zapewniały rozrywkę całej sali podczas pokazu prasowego. Jeżeli coś w tym filmie autentycznie zasługiwało na nagrodę to świetna rola Margaret Qualley, żywego fajerwerku, która pozwalała przebrnąć bezboleśnie do końca seansu. Nie znaczy, że jest to zupełnie nieudane dzieło. Pierwsza godzina jest całkiem przyjemna i ciekawa, ale od połowy historii był to już tylko gwałtowny zjazd w dół.

 

Ekstra, że doceniono Skolimowskiego, jego historia o podróżującym osiołku była lekkim dziwactwem na tle pozostałych konkursowych filmów, ale takim całkiem sympatycznym. W pełni przyklepuję też dzielącego z nim nagrodę „The Eight Mountains”, które zbierało mieszane oceny, ale idealnie trafiło w moją wrażliwość i trzymało uwagę pomimo bardzo późnego seansu.