Historia pewnej, sadomasochistycznej miłości w Mexico City
Po „Pianistce” i „Sekretarce” o sugestywne studium sadomasochistycznej relacji kobiety i mężczyzny pokusiło się także kino latynoamerykańskie. Być może nawet okazując się mocniejsze w treści niż oba wspomniane, co jest tym bardziej zaskakujące, że w gruncie rzeczy w przypadku „Roku Przestępnego” mamy do czynienia z filmem z gatunku tragikomedii romantycznej. Odrobinę wzorowanej na „Intymności" Patrice'a Chéreau.
Główna bohaterka, Laura, to bowiem samotna, wyalienowana dwudziestoparolatka, która po omacku szukając bliskości, znajduje w końcu mężczyznę, przejawiającego zainteresowanie czymś więcej niż tylko przygodnym seksem na jedną noc. Dziewczynie nie przeszkadza nawet, że Arturo szuka możliwości realizacji swoich sadystycznych fantazji. Z pewną dozą radości i podniecenia pozwala mężczyźnie na coraz więcej, będąc ciekawa, jak daleko będzie w stanie posunąć się jej kochanek, aż w końcu sama złoży mu propozycję, która mogłaby być spełnieniem wszelkich fantazji każdego seksualnego sadysty.
Reżyser – debiutant Michael Rowe wnikliwością spojrzenia i umiejętnością kreacji szczerych, prawdziwych emocji w niczym nie przypomina naturszczyka w branży filmowej. Laura, choć prosta i niespecjalnie urodziwa dziewczyna, jest tak naprawdę fascynującą postacią. W rozmowach z bliskimi ze swojego rodzinnego miasteczka kreuje siebie na spełnioną kobietę, która w dużym mieście osiągnęła sukces zarówno zawodowy, jak i osobisty – nie chce wracać, bo zdążyła już zżyć się z ogromną ilością nowych przyjaciół. Prawda zaś jest taka, że Laura kontaktuje się jedynie telefonicznie ze swoim szefem, matką, czasem na krótko wpada do niej brat, zza firanki podgląda życie sąsiadów, zazdroszcząc im udanych związków, sama tworząc ułudę intymnej relacji z obcymi mężczyznami, z którymi przez chwilę łączy ją beznamiętny seks. Pojawienie się w życiu dziewczyny brutalnego kochanka, Arturo, paradoksalnie mogłoby uczynić jej smutną egzystencję znośniejszą i szczęśliwszą, bo najwyraźniej obydwoje odnajdują spełnienie w sadomasochistycznych zabawach. Rowe brnie jednak głębiej w psychikę Laury, zaskakując totalnie nieoczywistym życzeniem, które dziewczyna kieruje w stronę swojego kochanka i poniekąd rozwiązując tajemnicę misternie oznaczonej w kalendarzu daty 29 luty.
„Rok Przestępny” nagrodzony został na tegorocznym MFF w Cannes Złotą Kamerą za najlepszy debiut reżyserki – wyróżnieniem jak najbardziej zasłużonym, mimo że film miał wzbudzać w festiwalowych kuluarach wiele kontrowersji ze względu na surowy, naturalistyczny sposób pokazywania intymnych relacji damsko-męskich. W rzeczywistości wszystkie te sceny nie są aż tak gorszące, a patrząc na historię laureatów Złotej Kamery, gdzie znaleźć można nazwiska takich twórców jak Corneliu Porumboiu, Christoffer Boe, Bahman Ghobadi czy nawet Jim Jarmusch, wypada trzymać kciuki, by tak obiecujący reżyser jak Michael Rowe poszedł w ich ślady.
ciekawe, bo zupełnie co innego w tym filmie znalazłem, inne rzeczy w nim widzę...
r.
ps. recenzja czy ... sprawozdanie?
Widziałeś może inne zakończenie?? bo ja bym chciała jednak zobaczyć to, które zarysowała główna bohaterka
ps to notka, jak sama nazwa na filmasterze wskazuje
wskazuje również na pewną mieścinę w PL - Pisz. A zaraz za pisz(em) recenzje ;]
ja nie znaju, ale i ciekaw nie jestem - myślę sobie, ze w ogóle wątek sadło-masło zupełnie mnie nie rusza
rusza mnie osamotnienie i to, co z niego płynie
...
r.
Notka blogowa/recenzja jak zwał tak zwał.
Wracając do tematu...
Sado-maso Cię może nie rusza, ale jednak rzadko taki rodzaj zachowań seksualnych wita na ekrany kina (artystycznego) i zapewne gdyby nie to, o filmie nie byłoby tak głośno, nie byłby też tak kontrowersyjny. Zresztą sado-maso w "Roku przestępnym" to też swoisty plot device umożliwiający pokierować fabułę w stronę rozwiązań ostatecznych.
Filmów o samotności jest wiele, pewnie co drugi jest taki.
Ja w sumie oprócz Sekretarki mam też pewne luźne skojarzenia z "Kapryśną chmurą" Tsai Ming-Lianga. Tam główny bohater nie potrafił okazać uczuć (nie wiadomo w sumie czy właśnie to nie zawiodło go do czynnej pornografii). Namiastkę spełnienia pokazuje ostatnia scena filmu..
B.
PS. W Piszu jadłem niezłe kotlety sojowe.
mnie się z kolei Cząstki Elementarne i rzeczy takie jak 8 mm odświeżyły...
z kolei zgoda, że połowa (pełnej nota bene) sali kinowej poszła na nagość i przyszła klapsa zobaczyć
r.
ps. notka, sprawozdanie, recenzja... to było gdzieś pod linią wody pytanie czy powinno się (czytaj: czy jest sens?) opowiadać film, streszczać go, czy nie lepiej jednak pisać o filmie? ale ja szkół nie pokończyłem i się nie znam ;P
Ja nie ukrywam, że poszłam na film, bo zachęciło mnie sado-maso, ale to dlatego, że po prostu chyba lubię, jak o uczuciach opowiada się kontrowersyjnie. A jak ktoś jeszcze sensownie to robi, to już w ogóle fajnie.
ps ale ja piszę o filmie przecież i nawet jest to coś więcej niż "elo. fajny filmik".
elo, nie biezemy do siebie };]
ale ja bym jednak chciała wiedzieć, co "zupełnie innego w tym filmie znalazłeś, jakie inne rzeczy w nim widziałeś", skoro ja twoim zdaniem streszczam film, ale chyba się nigdy nie dowiem, bo najwyraźniej wolisz skupiać się na mnie niż na filmie:]
@ayya: a jednak masz szansę się dowiedzieć, bo kolega napisał notkę o filmie; masz link po prawej stronie "Za wszelką cenę"
...i wbrew pozorom nie jest to notka na temat nowego filmu z Russelem Crowe
Dzięki!
Nic poza tym, że to film o samotności się z tego strumienia świadomości Rafała nie dowiedziałam.
Nie jest taka zła i na pewno można tam wyczytać dużo więcej. Ja np. wyczytałem, że to refleksyjny obraz o mrokach duszy. To taki trochę oksymoron, ale "szczerzący kły" dobrze to uzasadnia, chociaż mogło być staranniej.
Russel w czymś zagrywa? To już ostrzę zęby - dla mnie to bardzo ciekawy aktor, zastanawiam się czasami jakim kluczem przyjmuje/odrzuca role
Obejrzałem. I uważam, że to w ogóle nie jest film o miłości sado-maso. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, to nie jest film miłości. To film o nieszczęśliwej dziewczynie, która chciałaby kochać, ale nie umie. Nie umie kochać, bo została kiedyś skrzywdzona. Nie umie kochać, bo przede wszystkim nie kocha samej siebie. Nie umie kochać, bo jest kompletnie niedojrzała emocjonalnie. Jest dużym dzieckiem w piżamce, która sądzi, że jedyne co może zaoferować facetowi to swoje ciało.
Po drugie, to nie jest film sado-maso, bo sado-maso wymaga satysfakcji obu stron, a ona masochistką nie jest. Nie widać u niej seksualnej podniety. Jest raczej desperacja, przez którą godzi się na to, na co się godzi. Może moje myśli uciekają zbyt daleko, ale oglądając ten film myślałem o kobietach, którą wiążą się z facetami, którzy wracają do domu pijani i tłuką je na dobranoc, a potem jeszcze na dzień dobry. I pomyślałem sobie, że w sumie tak źle nie trafiła. Wygląda na to, że zgodziłaby się na wszystko.
I co najciekawsze jest w tym filmie jakiś ślad nadziei na koniec. No może to tylko malutka iskierka, ale zawsze. Bo okazuje się, że ktoś jednak jej potrzebuje.
Dobijacie mnie. Właśnie mam zaraz iść na pokaz, ale jak to o seksie, to nie wiem, czy chcę. ;P
A co, seks jest be?
Ogolnie to jest glownie o samotnosci. Sado-maso wchodzi tu jakby przez przypadek, w akcie desperacji.
B.
Jest nudny. I powtarzalny. Ile razy można oryginalnie seks pokazać? ;P
Powiem Ci verdiana jedno, co powinno Cię zainteresować: to jest zdecydowanie film o patologii :)
Ale patologia seksualna mnie akurat nie interesuje. ;P
A czemu taka wybiórczość?
Nie wiem, ja sobie tego nie wybierałam. :)
>>>Ale patologia seksualna mnie akurat nie interesuje. ;P
>>A czemu taka wybiórczość?
>Nie wiem, ja sobie tego nie wybierałam. :)
Pytałem skąd wybiórczość w wybieraniu patologii które Cię interesują.
No właśnie na to odpowiedziałam! Nie wybieram sobie zainteresowań! Interesuję się tym, co interesujące. ;P
Upierałbym się, że to nie jest film o patologii seksualnej, bo nie jest o sado-maso. Jest o strachu przed samotnością i chwytaniu się wszelkich sposobów, żeby przed nią uciec. No i o tym, jak doświadczenia życiowe (żeby za wiele nie zdradzać) wpływają na psychikę i rzutują na dorosłe życie.
Obejrzałam. Zobaczyłam tam wszystko, tylko akurat nie samotność, a nudę. Jeśli Laura była samotna, to nie robiła nic, żeby z samotności wyjść, a jeśli ktoś chciał ją z niej wyciągnąć, to go odpychała.
Odpychała tych facetów, co po numerku się zmywali, w międzyczasie dzwoniąc do swojej dziewczyny? Interesujący punkt widzenia...
A kto ją chciał wyciągnąć z samotności, że się tak opierała?
Myślę, że po prostu nie wiedziała jak się wyrwać z samotności. Nie miała wystarczająco dużo pewności siebie. Umiała tylko się rozebrać - to zawsze działało, choć tylko przez chwilę.
Jeśli to samotność z wyboru, to ją rozumiem. Jeśli nie, to nie rozumiem, więc mogę tylko wymyślać interpretacje. :)
Nie tylko. Tego, co został, też. Zbywała wszystkie jego pytania, chociaż za każdym razem ją prosił, żeby mu o sobie opowiedziała.
Miała brata, wydawało się, że on ją uważa za bliską osobę, ona mu się jednak nie odwzajemniała.
Ludziom, którzy dzwonili, konfabulowała, żeby przypadkiem nie zadzwonili znowu.
Itd.
Tak się nie zachowuje ktoś, kto się czuje samotny i chce z samotności wyjść. Tak się zachowuje ktoś, kto jest samotnikiem z wyboru i nie chce tego zmieniać. I to absolutnie nie jest złe.
Ale film całkiem spoko, myślałam, że będzie gorzej. Gdzie tam jakaś kontrowersja jest? Miała być podobno. ;)
Upraszczasz trochę. A właściwie mocno :)
Ona nie zbywała facetów, tylko była kompletnie niedojrzała emocjonalnie, przez co sobie nie radziła z miłością, bliskością etc. To że w filmie widzimy, że niby zachowuje dystans, to jak łatwo się domyślić efekt wcześniejszych doświadczeń. Po prostu większość facetów wpada do niej tylko na szybki numerek, więc się już jakby przyzwyczaiła i udaje, że to jest dla niej ok. Poza tym kompletnie nie umie współżyć z ludźmi (poza współżyciem fizycznym). Masz racje - tak rzeczywiście nie powinna zachowywać się osoba, która nie chce być samotna, bo jak widać w filmie taka strategia sukcesów nie przynosi. Ale cały szkopuł w tym, że ona inaczej nie potrafi, bo jest po prostu na poziomie psychiki wyrośniętym dzieckiem.
Nie można natomiast powiedzieć, żeby to była samotność z wyboru. Masz choćby w filmie scenę, w której przygląda się szczęśliwej rodzinie z naprzeciwka. Ona też by taką chciała, ale nie umie, nie radzi sobie, sprowadza wszystko do seksu, bo tylko to potrafi, no ale chyba nie powiesz, że wygląda w tym wszystkim na szczęśliwą?
Ale wiesz, że to Twoja interpretacja? Bop w filmie obiektywnie to pokazane nie było. Można się domyślać, a więc każda interpretacja będzie dobra.
Nie wiem, czy chciałaby mieć taką rodzinę. Nie było to pokazane. A raczej było - negatywnie. Na widok rodziny masturbowała się, jedno i drugie (i rodzina, i masturbacja) mają dla mnie wydźwięk negatywny. No ale ona lubi sm, więc może rzeczywiście chciała jeszcze bardziej cierpieć.
Do seksu nie da się przyzwyczaić, zwłaszcza do seksu pozbawionego uczuć, do seksu bez miłości. Prostytutki to raczej wśród kobiet margines, ale jeśli ona ma taki charakter, to może faktycznie szybki numerek problemem dla niej nie jest.
Ona sama w tym wszystkim umie i brać, i dawać czułość (brat, Artur), więc nie jest taką sierotą, co to nie wie, jak się zbliżyć do drugiego człowieka - umie, jeśli chce. Co nie dziwi - umie się zbliżyć do tych, którzy dla niej coś znaczą, a nie do obcych. Mogłaby mieć więcej bliskości, obydwaj panowie chcą ją dawać. IMHO ona po prostu nie chce bliskości, bo bliskość nie popłaca, przez bliskość się cierpi. Więc pozwala na nią, ale tylko wybranym i tylko trochę, żeby broń boże się nie przywiązać. To się może kwalifikować na terapię, ale akurat wcale nie musi.
Nawet ta jej seksualność to nie aż taka straszna patologia. Nie powiem, żeby duszenie, przypalanie piersi papierosem i zabawy z nożem były całkiem normalne, ale oni nie robili nic złego, nikogo nie krzywdzili, tylko siebie samych, a nawet tego chyba nie, skoro lubili sm.
No i co to znaczy być szczęśliwą? Ja nie wierzę w szczęście, większość ludzi nie wygląda na szczęśliwych, a pewnie jakaś część się za takich uważa. Szczęście to stan ducha, nie zależy od okoliczności zewnętrznych. :) No i nie zmienia się czegoś, z czym jest nam dobrze, bo może się przypadkiem zrobić jeszcze gorzej. ;P
Jest taka scena w filmie, kiedy Laura mówi Arturowi, że kiedyś będzie miała syna. I w tych marzeniach nie ma miejsca na faceta. W nich jest tylko syn. Do posiadania syna niepotrzebny mąż, więc ona wcale o nim marzyć nie musi. ;P
Wiadomo, że moja interpretacja. Obiektywnej wykładni nie mamy :) Jedyne co na poparcie mojej interpretacji mogę dorzucić, to że po obejrzeniu filmu widziałem w tv dyskusję o tym filmie i podobnie jak ja zachowanie bohaterki interpretowała pewna psycholożka (nazwiska niestety nie pamiętam). Jest nas więc co najmniej dwoje :)
W Twojej interpretacji szwankuje mi jedno. Skoro to był jej wybór i chciała być sama, to czemu planowała na koniec filmu zrobić to co chciała (nie chcę spoilować)? Chyba nie świadczy to o tym, że była zadowolona ze swojego życia?
No to masz słowo psycholożki przeciwko słowu psycholożki. ;P
Mogła mieć milion powodów. Spokojnie można planować i jednocześnie być samą z wyboru. To nie musi być dobre, wystarczy, że będzie lepsze niż co innego.
Bo depresji to ona nie miała, za dobrze sobie jednak w życiu radziła, więc tak prosto to jej zachowania nie wytłumaczymy. :)
No tak, wyjaśnień na pewno może być wiele. Ale ja, jako prosty matematyk i zwolennik brzytwy Ockhama, jestem za tym, żeby w pierwszej kolejności szukać najprostszych wyjaśnień, a po bardziej zawiłe sięgać dopiero, gdy proste zawiodą. Szczególnie, że to mimo wszystko nie była realna postać, tylko fikcyjna bohaterka filmowa, w związku z czym w jej życiu nie ma nic ponad to, co widzimy w filmie ;)
Mam chociaż nadzieję, że zgodzisz się, że nie do końca wszystko było z nią ok :)
Ja tak samo, i to niezależnie od wcześniejszych doświadczeń. :) A to znaczy, że o ile nie jest się upośledzonym umysłowo/ubezwłasnowolnionym, to robi się to, co jest dla nas lepsze, co się wybiera. :)
Nikt nie jest ideałem, bo ideałów nie ma, więc z każdym jest coś nie tak, z nią też. :) Laura jest dla mnie w sumie pozytywną postacią, bo ona przynajmniej nie raniła osób trzecich.
@verdiana
A tu masz link do mini-wywiadu z reżyserem. Wygląda na to, że jednak miało być o samotności :)