Nuda życia, radość picia

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Osiem lat po kapitalnym "Polowaniu" Thomas Vinterberg i Mads Mikkelsen znów połączyli siły, z czego powstał film o nieprzeciętnych walorach komediowych, ale też efektowny dramat. Wznieśmy toast za całą ekipę "Na rauszu".

Norweski psychiatra Finn Skårderud stworzył teorię, która mówi, że człowiek urodził się z niedoborem alkoholu w organizmie. Około pół promila we krwi ma być niezbędne do prawidłowego funkcjonowania jednostki. Czterech przyjaciół, nauczycieli w szkole średniej, decyduje się sprawdzić teorię w praktyce. Oczywiście zadanie jest o tyle wygodne i odpowiadające na bieżące potrzeby bohaterów, że każdy z nich zmaga się nie tyle z kryzysem wieku średniego, ale raczej ze znudzeniem codzienną rutyną, utraceniem wigoru i radości życia, egzystencjalnym impasem, przez które zatracili cząstkę samych siebie. Alkohol w krótkiej perspektywie okazuje się świetnym lekarstwem na ich dolegliwości. Nudny nauczyciel historii z dnia na dzień staje się charyzmatycznym belfrem, wuefista nagle energią zaraża najbardziej nieśmiałe dzieciaki z piłkarskiej drużyny, a dyrygent szkolnego chóru odnajduje dawno zaginioną harmonię u swoich podopiecznych. Cała trudność polega jednakowoż na tym, by po imprezie nie obudzić się z ogromnym kacem. Zwłaszcza moralnym.

"Na rauszu" w konstrukcję sympatycznego bromance'u i łagodnego portretu zagubionych mężczyzn na rozdrożu wpisuje także ciekawą analizę o "społecznych właściwościach alkoholu", dostrzegając pozytywne i negatywne cechy spożywania napojów z procentami. Lekki i dowcipny ton filmu wyzbywa go banalnego moralizatorstwa, nie lekceważąc równocześnie poważniejszych wątków. Ostatecznie "Na rauszu" to nie ponury film o przyczynach alkoholizmu, ale studium odzyskiwania pogody ducha i też samych siebie w starciu z rutyniarską prozą życia.

Bijącym sercem filmu jest grany przez Madsa Mikkelsena (w znakomitej formie!) Martin, choć na wyróżnienie zasługuje cała, męska ekipa aktorska, za swoje kreacje zbiorowo nagrodzona na festiwalu w San Sebastian. To Martin w filmie przechodzi najbardziej spektakularną przemianę i skupia na sobie główne bolączki zblazowanych pedagogów. Od momentu urodzinowej kolacji w kumpelskim gronie, gdy odmawia degustacji alkoholi aż po słodko-gorzki finał promilowego eksperymentu Martin przechodzi bardzo długą i krętą drogę. W jej trakcie potknął się wielokrotnie, odbył lekcje, które trzeba odrobić, po wszystkim wypić za błędy ostatni raz i iść dalej przez życie. Tym razem już tanecznym krokiem.

Zwiastun: