PO DWÓCH STRONACH KANAŁU

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Z portu Calais przy dobrej pogodzie widać angielskie wybrzeże, ale mieszkająca po drugiej stronie Kanału La Manche Mary (Joanna Scanlan) z perspektywy Dover nie miała prawa dostrzec sekretów, na jakich we francuskim miasteczku zbudowane zostało życie jej partnera, a przez to też ich małżeństwa. Dopiero nagła i niespodziewana śmierć mężczyzny wywróciła do góry nogami egzystencję pogrążonej w żałobie wdowy.

Mary i jej mąż Ahmed nie tylko funkcjonowali w zgodnym i pozornie spełnionym związku. Byli również częścią lokalnej wspólnoty muzułmańskiej, z którą uczestniczyli w religijnych ceremoniałach i utrzymywali bliskie kontakty. By do nich dołączyć i pobrać się z Ahmedem, kobieta musiała zmienić wyznanie i przejść na islam. Od tej pory nosiła adekwatny ubiór, zakrywała włosy, perfekcyjnie gotowała dania z kraju przodków męża i gorliwie się modliła, manifestując przywiązanie do wiary. Gdy Mary odkrywa w osobistych przedmiotach zmarłego małżonka ślady innej kobiety, a następnie odnajduje Francuzkę po drugiej stronie Kanału, czuje się nie tylko okrutnie zdradzona. Genevieve (Nathalie Richard) z Ahmedem nie łączył bowiem przelotny romans, ale wieloletni związek, którego owocem był nastoletni teraz syn. Kobieta wiedziała o sytuacji partnera i istnieniu jego żony. Akceptowała, że będzie on częściej mężczyzną nieobecnym w ich domu, że pojawiać się będzie na chwilę i raczej bez zapowiedzi. Mimo to, z jej aprobatą, stał się częścią tej rodziny.

Wraz z tym odkryciem świat Mary legł w gruzach. Debiutujący tą fabułą reżyser Aleem Khan, by dodać symfonicznej powagi temu momentowi, nakierowuje kamerę na majestatyczne, białe klify okolic Dover, które zdają się roztrzaskiwać pod wpływem uderzających w nie z pełną siłą fal. Nad głową bohaterki we śnie pęka nawet sufit i mimo że to się naprawdę nie zdarzyło, w rzeczywistości Mary musi za chwilę strzepać kurz ze swojego ramienia. Tu nie chodzi tylko o inną kobietę, ale przede wszystkim o to, że w przeciwieństwie do Angielki Genevieve nie musiała poddać się rygorom muzułmańskiego życia, nie znała kulturowego dziedzictwa partnera, nie wstąpiła do innej wspólnoty, najpewniej całkowicie odcinając się od wszystkiego, w czym funkcjonowała w czasach swojej młodości. Samotna wdowa tym odkryciem została też upokorzona i niesamowicie skrzywdzona.

Mieszanka silnych, negatywnych uczuć, jakie towarzyszą głównej bohaterce w "After Love", mogła skierować tę fabułę w stronę kameralnego dramatu o zemście i wyrównaniu krzywd. Mary przekraczając jednak próg domu Genevieve i nawiązując z dwójką domowników relację, ukrywając jednocześnie swoją prawdziwą tożsamość, odkrywa, że matka z synem czują dokładnie to samo, co ona - wielką stratę. Scanlan tę zmianę emocjonalnych tonów wygrywa genialnie. Złość i gorycz ustępują miejsca czułości i współczuciu, a przeżywana w pojedynkę żałoba nagle staje się czymś współdzielonym i potajemnie odwzajemnionym. Skryte pojednanie cierpiących dusz na grobie kłamstwa i rozczarowań.

Nie przez przypadek na wszystkich materiałach promocyjnych filmu główną i jedyną postacią jest grana przez Scanlan Mary, odziana w strój zgodny z muzułmańskimi kanonami. Ten wątek kulturowych zderzeń jest ważny w "After Love". Dzieło Khana, jako jedno z naprawdę nielicznych, pokazuje trudy, ciężary i skutki ostatecznego wyboru, jakim w przypadku islamu jest konwersja na to wyznanie, nie funkcjonując w ogóle w negatywnym, politycznym kontekście. Przecież bohaterka zmieniła swoje życie tylko i wyłącznie z miłości, a wspólnota, której stała się częścią, jest jak każda inna, wymaga jedynie przestrzegania określonych zasad, które Mary przyjęła przez wgląd na swojego partnera i ich wspólną przyszłość. Po latach to poświęcenie okazuje się daremne, bo kochanka męża w swój związek nie włożyła żadnego wysiłku, uczucie i przywiązanie otrzymała tak po prostu, w dodatku powierzchownie czy wręcz stereotypowo odnosząc się do religii, którą wyznaje Mary.

"After Love" samo w sobie zderza przeciwstawne myśli i motywy. Khan potrafi niepotrzebnie skomplikować i egzaltować proste sprawy, by z drugiej strony przejrzyście i z czułością upraszczać to, co wydaje się najbardziej niejednoznaczne i wielowątkowe. To, co w filmie najbardziej wartościowe, zamyka się w postaci Joanny Scanlan, która rozumie położenie swojej bohaterki i dlatego tak wspaniale wygrywa ten koncert wzburzonych uczuć i emocji.

Zwiastun:

co to za film?

Dodaj komentarz