bezludna

napisał(a) o Miłość i inne używki

Druga połowa filmu za bardzo się dłużyła, ale w sam raz na miłe popołudnie/wieczorek.
Po raz pierwszy irytowała mnie mimika Anne Hathaway - ciągle te same miny, niezależnie od tego czy była zła, smutna czy szczęśliwa. Na szczęście Jake Gyllenhaal nadrobił braki.