bjag

napisał o Sully

W połowie stycznia 2009 r. o mały włos doszłoby do upiornej katastrofy lotniczej w Nowym Jorku. Mały Airbus lecący do Seattle chwilę po starcie wpadł w stado kanadyjskich gęsi. Ciała wessanych, zmasakrowanych ptaków zniszczyły oba silniki. W dziewięciu przypadkach na dziesięć stałaby się tragedii: mniej doświadczony pilot spróbowałby zawrócić i wylądować awaryjnie z powrotem na LaGuardii bądź na pobliskim Teterboro. Późniejsze symulacje wykazały, że odległość była za duża, pułap zbyt niski. Samolot najprawdopodobniej by się rozbił uśmiercając 155 osób na pokładzie i w najgorszym wypadku zabijając wielu ludzi na ziemi. Doświadczony 58-letni pilot Chelsey Sullenberger intuicyjnie wyczuł, że manewr się nie uda. Bezzwłocznie i po mistrzowsku posadził Airbusa na rzece Hudson. Wszyscy przeżyli. Film Clinta Eastwooda jest rzemieślniczą perełką przedstawiającą dramatyczne wydarzenia i późniejsze śledztwo. To wspaniały, skupiony hołd dla fachowca, który w razie czego przeistacza się w bohatera.