Moje filmowe podsumowanie 2013

Data:
Tradycyjnie, subiektywnie, podsumowuję filmowy rok 2013 (uwzględniając nowe filmy obejrzane w tym roku, bez względu na to, czy były w oficjalnej dystrybucji).



Najlepsza 10-tka:


10. SUGAR MAN



za:
- najbardziej niesamowitą filmową historię roku (nawet jeśli sam film wybitny nie jest)
- muzykę która z miejsca stała się klasykiem




9. NIEBIAŃSKIE ŻONY ŁĄKOWYCH MARYJCZYKÓW



za:
- piękno
- egzotykę
- humor
- i bezpretensjonalność




8. ŻYCIE ADELI: ROZDZIAŁ 1 i 2



za:
- prawdę w banale
- zjawiskową Adèle Exarchopoulos
- potwierdzenie klasy przez Léa Seydoux




7. STEMPLE PASS



za:
- niebenningowego Benninga
- trans statycznego obrazu i wstrząsających pamiętników Teda Kaczyńskiego




6. PIĘĆ ROZBITYCH KAMER



za:
- dokument, który ogląda się jak thriller
- nowy kierunek w kinie dokumentalnym, kręconym przez rzeczywistych uczestników wydarzeń
- więcej tu: Kamery przeciwko karabinom




5. NORTE, KONIEC HISTORII



za:
- wykorzystanie kanwy Zbrodni i kary do opowieści o współczesnych Filipinach
- udowodnienie przez Diaza, że jest nie tylko mistrzem wielogodzinnych, czarno-białych opowieści, ale potrafi też zrobić "normalniejszy" film




4. MARLEY



za:
- znakomite źródło informacji o życiu i twórczości Boba Marleya
- przypomnienie legendy




3. SHIRLEY - WIZJE RZECZYWISTOŚCI



za:
- olśniewającą wizję plastyczną
- przypomnienie światu malarstwa Edwarda Hoppera
- więcej tu: Filmowy hołd malarstwu E. Hoppera




2. SCENA ZBRODNI



za:
- niesamowitą historię, o której nie miałem pojęcia
- wykorzystanie kina jako narzędzia terapii i pojednania
- surrealizm i coraz rzadsze uczucie wychodzenia z kina w stanie szoku
- więcej tu: Odgrywanie zbrodni




1. POST TENEBRAS LUX



za:
- odwagę podążania własną artystyczną drogą
- oryginalne zmierzenie się z tematem utraty niewinności
- kilka scen, których piękno na długo zostaje w pamięci



I kilka wyróżnień dla filmów, które nie weszły do pierwszej 10-tki: Przeszłość, Ida, Abu Haraz, Pieta, Tylko kochankowie przeżyją, Otchłań / Pomiędzy, Lekcje harmonii.



STATYSTYKI
A statystyki tym razem na koniec. W 2013 roku obejrzałem 524 filmy (w tym 488 po raz pierwszy). Na tę liczbę złożyło się 359 filmów pełnometrażowych i 165 krótkometrażowych. W kinie widziałem 112 filmów. Wśród obejrzanych filmów ponad 70 to dokumenty.


Jeśli chodzi o region pochodzenia, to wygrywa Europa (50,4% wszystkich filmów) przed USA (33,4% wszystkich filmów) i Azją (7,3%). Licząc krajami oczywiście USA zostawiają wszystko daleko w tyle. Druga jest kinematografia brytyjska (11,3%), przed polską (10,9%) i francuską (9,2%). Brytyjczycy mocno nadrobili jednak krótkimi metrażami. Licząc tylko wśród filmów pełnometrażowych, kino francuskie jest drugie (10,9%), polskie trzecie (10,6%), a brytyjskie wyraźnie za nimi (5,8%).

A tak poza tym to, tak, zgadzam się, oglądam zdecydowanie za dużo filmów...

Muszę trochę ponadrabiać, szczególnie interesuje mnie Scena zbrodni i Stemple Pass, który wymienia też @kw86 w swoim podsumowaniu. Scenę.. dystrybuuje nieocenione Against Gravity, a Stemple Pass pewnie trzeba będzie namierzać w sieci..

Jak znam życie, "Stemple Pass" nie jest dla mnie, ale też nabrałam ochoty.

Tych 165 shortów i 70 dokumentów robi ogromne wrażenie. Szacuneczek!

Też mi się wydaje nevamarja, że Stemple Pass Ci nie podejdzie :)

Zachęciłeś mnie do "Sceny zbrodni", a za "Stemple Pass" się raczej nie wezmę, bo czuję, że to bardzo nie moje kino.

Benning to Benning, nie dla każdego. Ja wiem, że na pewno nie dla mnie. Obczaję chyba te dokumenty, bo tak zachęcająco Doktor opisał:)

Nadrobiłam te 2 dokumenty i jeśli chodzi o The Act Of Killing to oczywiście historia jest niesamowita i przerażająca, ale sam film jest dla mnie jednak zbyt groteskowy, trochę przegadany i zbyt 'lokalny' (to nie jest dobre określenie, ale chodzi mi o to, że nie bardzo jestem w stanie kupić to całe odkupienie, bo pan morderca i jego otoczenie ma dość specyficzny sposób bycia, który mnie drażni, ale tak mi się zdaje, iż to może być 'ekspresja' charakterystyczna dla tej części świata). Za to bardzo mnie ujęła historia Rodrigueza, tzn. historia niezwykła, acz film dość banalny, ale koleś szalenie fajny i miał faktycznie kapitalne piosenki. Podobny jest w sumie Llewyn Davis, tylko dużo smutniejszy, no i to fikcja jednak, ale generalnie traktuje niemalże o tym samym.

Dodaj komentarz