Stąd do wieczności 2.0

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Jakżesz mylili się dawni cyber-prorocy, wieszcząc świat, w którym ludzką pracę wykonywać będą komputery, maszyny zyskujące coraz większą świadomość i upodabniające się do swoich twórców. Nic z tego. Ten ważny dokument pokazuje nam, że proces przebiega w odwrotną stronę. Bohaterem filmu jest bowiem młody człowiek, który spędzając czas z maszynami coraz bardziej upodabnia się do nich. Jak one, nie potrzebuje już snu, a w razie zawieszenia wystarcza mu szybki reset. Jak one, nie ma życia prywatnego i go nie potrzebuje. Co dzień uruchamia osadzone w oczodołach kamery internetowe, wprowadza do swojego mechanizmu czarną jak smar kawę i pogrąża się w pracy. Do czego dąży, co go motywuje? Ten gorzki film nie pozostawia złudzeń. Jak William Blake z uwielbianego przez bohatera "Truposza" Borys Musielak jest już żywym trupem. Jedyne co mu pozostało to przejście na drugą stronę, znalezienie canoestrady, którą przeniesie się ostatecznie w świat wirtualny. Ale nie płaczcie! W końcu nie całkiem umrze. Osiągnie cel, o którym marzył każdy z nas - wieczne życie, w tym przypadku w wersji na twardym dysku (i kopii zapasowej).

Zwiastun:

Ciężkie, futurystyczne kino.

Właściwie to należałoby dać temu filmowi 10 za innowacyjność, bo to chyba pierwszy dokument futurystyczny jaki widziałem.

W ogóle się nie zgadzam. To kino o rośnięciu trawy, a właściwie o zapuszczaniu korzeni przed komputerem. Bohater podlewa się kawą i fotosyntetyzuje przy świetle laptopa z "Tuposzem". Nie przeczę, że jest w tym pewien futuryzm, ale przede wszystkim uznałabym ten film za proekologiczny, promujący przejście na quasi-roślinną, energetyczną samowystarczalność.

Zgodziłbym się, gdyby bohater zasilał laptopa, pedałując na rowerze. Albo jeszcze lepiej: laptop zasilany przez pisanie na klawiaturze i ruszanie myszką! Może to jest przyszłość?

Faktycznie ludzie klikając i pisząc zużywają masę całkiem dobrej energii, którą dałoby się może odzyskać. Patentuj ten pomysł, zanim ktoś to przeczyta! ;))

Kto wie, może właśnie przed chwilą wymyśliłem perpetuum mobile ;)

tak! a potem nakręcimy o Tobie dokument.

Chciałam zauważyć, że w ciągu dnia bohater wychodzi na dwór i spędza jakiś czas w ogródku (mimo że aura już temu specjalnie nie sprzyja). Najwyraźniej więc potrzebuje również promieni słonecznych - czy do fotosyntezy czy do syntezy witaminy D.

Żywi się światłem :D

doktor_pueblo obejrzałem dokument, ale dopiero po Twojej recenzji doszedłem do wniosku, że rzeczywiście Borys bardziej przypomina Ghost in the Shell i przekaże kapkę 'siebie' do Internetu, gdzie on (albo bardziej jego dzieło) będzie żyło tak długo, jak długo będzie Internet. Najss.

Dodaj komentarz