W CHORYM KINIE: Rekinado

Data:
Ocena recenzenta: 2/10

Cienka nieraz jest granica oddzielająca kino gówniane od kina kultowego. Co sprawiło, że przy masie filmów klasy B, C itp. o atakujących rybach, robalach, szczurach, duchach, zombiakach, mumiach, kosmitach, ogniu, wodzie, wietrze, deszczach meteorytów, czy pomidorach, niektóre odchodzą w historyczny niebyt, a inne zyskują zaciekłych fanów? Sharknado przetłumaczone na wdzięczne polskie Rekinado to przykład nieoczekiwanego sukcesu. Skąd się on wziął?

Oczywiście jednym z ojców sukcesu jest podstawowy pomysł. Jak głosi plakat: rekinie tornado - czy trzeba coś dodawać? Rzeczywiście równoczesna błyskotliwość i niedorzeczność pomysłu jest mocną stroną filmu. Cytując jednego z bohaterów filmu: żyjemy w Kalifornii, wszystkiego bym się spodziewał, trzęsienia ziemi, kosmitów... ale latających rekinów? No fakt. Ponoć kultowości dzieła przysłużyli się, oczarowani filmem, hollywoodzcy celebryci. Oczami wyobraźni widzę tę scenę: właśnie wrócili znad oceanu, usiedli w swojej willi, kumpel puścił Sharknado, odpalili blanta i pogrążyli się w rozkoszy tej idiotycznej opowieści o gigantycznym tornado, które porywa z oceanu rekiny i rzuca je na głowy spokojnych mieszkańców Hollywood...

Osoby zaintrygowane tą historią wypada jednak ostrzec: ten film to straszna chała i to na każdym etapie. Ogólny scenariusz wydaje się dość wesoły, ale jeszcze weselej jest w szczegółach. Oto np. potężna fala zalewa dom na wzgórzu, rekiny pływają w przedpokoju, ale bohaterowie uciekają, wsiadają w samochód i zjeżdżają w dół, gdzie jest już całkiem sucho. Albo: główny bohater ma w samochodzie cały arsenał, a na pytanie po co, odpowiada, że był przygotowany na trzęsienie ziemi. A jeśli jakiemuś widzowi pojawi się w tym momencie w głowie znak zapytania, w jaki sposób walczy się z trzęsieniem ziemi za pomocą spluwy, to jego jakżesz ograniczona wyobraźnia dostanie wkrótce surową lekcję, gdy bohaterowie filmu przystąpią do zwalczania trąb powietrznych przy pomocy helikoptera i dynamitu.

Dodajmy: pieniędzy zabrakło w tym filmie na wszystko: montaż (wydaje się być współtworzony przez tornado), aktorów, zdjęcia, efekty specjalne. Tornado atakuje w stylu Johna Cleese'a z Świętego Graala: olbrzymia trąba wodno-rekinia kręci się w niedużej odległości, cięcie na bohaterów, znowu cięcie, olbrzymie tornado dalej wiruje w tym samym miejscu, cięcie, rozmowa bohaterów, widok na tornado, które nie posunęło się ani na milimetr, mimo gigantycznej prędkości z jaką, rzecz jasna, pędzi, znowu bohaterowie, znowu rozpędzona choć wciąż oddalona trąba, bohaterowie mający, no przecież, czas na rozmowy o tym, że ojciec jednak córkę kochał, ale ona tego nie zauważała, bo go ciągle nie było, ale ja przecież skarbie zawsze cię kochałem i byłem przy Tobie i nie płacz już nie płacz, bo musimy wziąć piły mechaniczne i rozprawić się z tymi rekinami (wirującymi sobie spokojnie w tle) i nagle, trach, tornado już jest, zaciekle bombardując zaciekłymi rekinami. Żeby uniknąć niepotrzebnych wydatków na makiety czy kolejne animacje, spora część akcji rozgrywana jest na zbliżeniach twarzy bohaterów, w scenach otwartych przestrzeni wykorzystuje się materiały podprowadzone z jakichś dokumentów itp itd.

Powiedzmy to sobie jasno, Rekinado jest filmem beznadziejnym i głupim do bólu. Ale... grono przyjaciół, flaszka, czy joincik mogą sprawić, że jego oglądanie dostarczy Wam sporo frajdy.

PS Kręcą drugą część :)

Zwiastun:

Ale czy to znaczy, że opisałeś już całą kampową klasykę i już tylko nowe produkcje Ci zostały? ;)

Nie, no oczywiście że nie :) Tak naprawdę to ten film bardziej by pasował do starych felietonów queerdelys (któż to jeszcze pamięta... ;)) niż do moich, ale że nie powstają, to niejako ją wyręczyłem. "Klasyki" do opisania jest jeszcze sporo, tylko ja leniwy jestem :)

Dziś o 20.00 Rekinado na TV Plus. Nie przegapcie ;)

Dodaj komentarz