800 milionów

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Z konieczności spowodowanej ewakuacją Złotych Tarasów, zamiast do hotelu czarnej komedii (Hotel Noir) trafiłem na irańskie katorżnicze bezludzie. Dwójka ludzi (rodzeństwo?), niczym Robin Hood, objeżdżając Lexusem wiejską biedotę rozdaje pieniądze na lewo i prawo. Zasada jest prosta: 4 miliony rialów dla każdej napotkanej osoby. Człowiek jest szczęśliwy a my możemy ruszać dalej z tą wdzięczną misją.
Chyba, że nie możemy. Co, jeśli pieniądze faktycznie szczęścia nie dają? Wbrew pozorom nie tak łatwo wcisnąć komuś taką sumę. Od tak, od ręki? To zawsze budzi wątpliwości. Co więc, jeśli dobroć nie wystarcza do bycia dobrym? Gdy uduchowiony człowiek pieniędzy nie potrzebuje? Dla ludzi Zachodu to nie do pomyślenia. A jednak się zdarza.


http://www.cineimage.ch/db_data/movies/paziraiesadeh/scen/ki_l/modest_05.jpg
/>

Prawdziwy problem powstaje, gdy owa dobrać wcale dobra nie jest. Hojność zaczyna mieszać się z obowiązkiem przymusu. Niczym jakiś bóg poparty gotówką dwójka ludzi zaczyna ingerować w ludzkie życie, nie uszczęśliwiając ale tworząc kolejne dramaty. Wraz z każdą napotkaną osobą w tym skalistym klimacie zaczynają tworzyć się sceny wręcz dantejskie. Zostaje przekroczona cienka granica między zabawą a igraniem z ludzką moralnością. Wraz ze stopniowym upadkiem zasad degradują się również główni bohaterowie uczestniczący w momentami rozdzierających scenach. Wpadają we własne sidła tej olbrzymiej ilości pieniędzy, gdy dobroć przestaje być wartością a cel uświęca środki.



Twórcy dla ciężkiej tematyki wybrali równie nieprzyjemne ascetyczne bezludzie irańskiej prowincji, które dobrze oddaje ten dramatyczny obrazek. Surowo sfilmowany krajobraz (z nie zawsze uzasadnionymi dziwnymi kadrami) okazuje się równie dobry do ukazania zagubienia jednostki, jak tętniąca życiem metropolia. Może nawet za dobry, bo z czasem zaczyna skazanemu na tę mroczną symbolikę widzowi ciążyć. Z pewnością interesujące jest obserwowanie do czego zdolni są posunąć się ludzie, ale obserwacja ta momentami bywa tak męcząca, że paradoksalnie można dojść do stanu z tytułu filmu: braku entuzjazmu.

Nie odbiorę filmowi zasług w penetracji mrocznych zakamarków mojej duszy. W tej surowej, nieco onirycznej podróży wystawił mnie na podobną do przeżywanej na ekranie degradacji. Jednak poruszając te wszystkie moralne aspekty po prostu zamęczył mnie męczeństwem okrutnym i powolnym. Umotywowanym słusznie ale niewystarczająco przekonującym.

Zwiastun: