Magia Magika

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Nigdy nie dotknął mnie fenomen Paktofoniki. Gdy rodziła się polska scena hip-hopowa, którą bardzo szybko okryła legenda samobójczej śmierci Magika, byłem zbyt młody żeby móc się tym przejąć, czy zainteresować. Nigdy też nie miałem specjalnego kontaktu ze środowiskiem hip-hopu, tak szybko rozwijającym się w naszym kraju. Nie miałem żadnych wspomnień ani oczekiwań, po głowie krążyły tylko fakty stanowiące, że taki zespół jak PFK w ogóle istniał.


Tymczasem przychodzi film Leszka Dawida, który teoretycznie nie budzi we mnie zainteresowania, a w praktyce uderza swoją prostotą i wali na kolana opowiedzianą historią .





Fokus, Rahim i Magik są zwykłymi nastolatkami rozbijającymi się w katowickich technikach. Pierwszy z zamiłowaniem słucha ostrego techno, drugi szuka sensu życia, a trzeci już obrósł legendą współtworząc pierwszy najważniejszy zespół rapowy w Polsce: Kaliber 44. Nie mają kasy, w domu nie specjalnie im się układa, a w perspektywie majaczy utknięcie w tym pipidówku. Do czasu. Kiedy Fokus i Rahim spotkają Magika wspólnie zapragną coś zmienić w swoim życiu. Wyrazić to, co im ciąży, właśnie poprzez rap. Na ulicy zakładają Paktofonikę - pakt przy dźwiękach głośnika i na ulicy tworzą rymy o tym, co chodzi im po głowie, mając tylko jedno marzenie: zostać kimś. Początki zawsze są trudne, zwłaszcza dla artysty, ale chyba nikt nie przypuszczał, że kłopoty nigdy się nie skończą. Film ukazuje mniej lub bardziej znane fakty z rozchwytywanej i nośnej historii formacji od momentu tuż przed powstaniem PFK (1998) do samobójczej śmierci Magika w 2000 roku oraz ostatniego koncertu w katowickim Spodku w 2003 roku.







Trudno zawrzeć w jednym filmie (i tak długim) tyle zawiłych sytuacji, które pojawiły się na przestrzeni pięciu lat istnienia grupy: poczynając od ciąży dziewczyny Magika, przez problemy w domu, kuriozalne sytuacje z producentami, po samo tworzenie muzyki. Tymczasem na przekór temu wszystkiemu najbardziej uderza prostota. Twórcy sprowadzają wszystkie perypetie do symboli, sklejając charakterystyczne wydarzenia w jeden przejrzysty, nieco schematyczny obraz kręcący się wokół jasnej postaci Magika. Jednak to, co wypełnia te wszystkie proste i szczere sytuacje wybiega poza schematy. Kryje się tam mnóstwo emocji, potrzeby wyrażenia siebie chociażby w świetnych scenach, kiedy chłopaki rapując wypruwa sobie żyły na ekranie. Aktorzy pod tym względem wykonali mnóstwo dobrej roboty i nie rzucają drewnem w rapowych scenach jak marionetki. Na pewno pomocne było wsparcie Fokusa i Rahima, którzy byli obecni przy tworzeniu filmu. Co ciekawe, po napisaniu scenariusza ograniczyli się tylko do lekcji rapu nie ingerując w aktorskie interpretacje bohaterów, nawet dotyczące ich samych. Być może dzięki temu powstał obraz tak przekonujący a samym aktorom trudno cokolwiek zarzucić.






Wśród bohaterów szczególnie wyróżnia się jedna postać - Gustawa Zarzyckiego, producenta w którego wcielił się Arkadiusz Jakubik. Gustaw jest nieoderwalnym elementem historii Paktofoniki - to on zagarnął wszystkie zyski generowane przez grupę pozostawiając jej członków z niczym, ale jednocześnie sprawił, że PFK w ogóle zaistniała. W filmie jest po prostu czwartym (barwnym) członkiem zespołu, który klei ze sobą kolejne wydarzenia i inicjuje różnorakie sytuacje nadając fabule drugie tempo. Poza tym, to kolejna świetna rola Jakubika, choć może nie do końca adekwatna, bo pomimo wyrządzonego zła, Gustaw ciągle wydaje się postacią pozytywną.





Pośród wszystkich superlatywów i zachwytów przenika jednak nuta zawodu. Pomimo najróżniejszych emocji wyrażanych na ekranie, film nie do końca dotyka ich psychologicznych motywacji. Nie wnika w schizofreniczny świat Magika. Staje z boku obserwując go z perspektywy równie nieprzeniknionych oczu pozostałej dwójki bohaterów. Reżyser unika komentarzy dotyczących tragicznej śmierci lidera, pomija kwestię komisji wojskowej i jedynie napomina paranoiczne napady pozostawiając więcej pytań niż odpowiedzi. Cały finał pozostawia równie niezrozumiały jakim jest zapamiętany - jakby Magik uniósł się do innego świata w sennej wizji, jakby nigdy nie umarł.





Jesteś bogiem to kawał porządnego kina z co najmniej dwóch powodów: po pierwsze pokazuje niekłamaną historię pięknych ludzi z pasją, wychodzi przy tym zwycięsko z konfrontacji z legendą, żyjącymi członkami zespołu oraz samymi wspomnieniami tych wszystkich ludzi, którzy przez 10 lat zdążyli wyrobić sobie własne opinie. Po drugie jest filmem o ludziach młodych, który nie bije tak dominującą w naszym kinie łuną miernoty. Wręcz przeciwnie, swoim autentyzmem dotyka tych, do których jest skierowany: młodych, którzy przecież z miejsca wyczuliby fałsz. To nie tylko kwestia mitu Paktofoniki, powstało zbyt wiele beznadziejnych filmów na podstawie niesamowitych historii. To kwestia uczucia, że ekipa filmowa nie tylko zekranizowała scenariusz, odegrała role, ale uwierzyła w przesłanie Jesteś bogiem: nigdy się nie poddawać.

A muzyka jest po prostu świetna. Tylko trzeba się na nią otworzyć.


Zwiastun:

Można go porównać ze Skazanym na bluesa, który opowiadał o Dżemie?.
Czy są w filmie piosenki Kalibra 44, moim zdaniem wybitniejszego zespołu, w którym zaczynał główny bohater?

Jest po prostu zajebista scena gdy Magik na klatce schodowej rapuje + i - (sam AbradAb mówi, że ma wrażenie jakby Magik ożył), ale więcej Kalibra nie znajdziesz. Jeśli chodzi o Skazanego na bluesa to nasuwają się takie skojarzenia w trakcie oglądania, ale na poziomie opowiadanej historii, bo warsztatowo trudno te filmy porównywać.

I 2 członków Kalibra pojawi się łącznie na jakieś 30 sekund

Dodaj komentarz