Małe dramaty

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Codziennie człowiek boryka się z problemami, codziennie z tymi samymi.


Mały wycinek przeciętnego codziennego świata, który równie dobrze mógłby być Polską czy USA. W przestrzeni bliżej nieokreślonej czasem i miejscem żyje kilkoro ludzi. Każdy z własną historią, każdy na swój sposób oderwany od rzeczywistości. Nielegalny imigrant, małżeństwo w kryzysie i małżeństwo już po akcie rozpadu. Wszystkie postacie poznajemy w krytycznym dla nich momencie, zawieszonym między początkiem a końcem ścieżki, na której coś rozwaliło im się w życiu. Każda zmierza do nieuniknionej tragedii, o czym co chwilę przypomina mętniejąca i coraz bardziej ciążąca atmosfera utopiona w wypłowiałych ujęciach i wypranych emocjach. Nie znamy początków historii bohaterów. Możemy jedynie się domyślać ich motywacji prowadzących do fatalnych w skutkach sytuacji. Pojedyncze sygnały nasuwają nieoczywiste skojarzenia, z których ukuwa się swobodna synteza zagubionych we współczesnym świecie jednostek, definiowanych przez swoje dążenia i ambicje. Każdy czegoś tu szuka: miłości, akceptacji, drugiej szansy. Każdy gdzieś zrobił błąd, od którego nie ma już odwrotu, ale być może jest jeszcze inne wyjście.



Wśród powolnych kadrów rozlegają się szmery codzienności. Kamera obojętnie rejestruje surowy obraz nieśmiałych gestów i czynności. Subtelnie poprowadzone krzyżujące się ze sobą historie obcych ludzi uderzają swoją tematyką, ale pozostają obojętne w pamięci. Kruche emocje oglądane jakby przez szybę - dystansują. Odniosłem wrażenie, że jestem cichym podglądaczem czającym się gdzieś z boku z teleobiektywem, nie wiedzącym do końca co się dzieje. I chociaż po drugiej stronie rozgrywają się prawdziwe tragedie, pozostaję cicho apatyczny, jak one.

Każdy czegoś tu szuka. Żeby nie zostać obojętnym należy szukać w tym filmie na własną rękę. Siebie. Ustawionego w pętli historii, która zatacza koła. Dramatów, które nigdy się nie kończą.

Zwiastun: