37TIFF: Przypadkowe odkrycia
Serendipity to niejednoznaczne angielskie słowo oznaczające zarówno zdolność do dokonywania przypadkowych odkryć, jak i łut szczęścia. Jest też na pewno jednym z ulubionych pojęć Akiko Ohku, skoro odnosi się do niego w tytułach swoich filmów już po raz drugi. To jednak przewrotny wybór pojęciowy, ponieważ nie da się ukryć, że reżyserka swoim bohaterom nie oferuje zbyt wiele szczęścia, a widzom proponuje klasyczny wyciskacz łez.
2025 "She Taught Me Serendipity" Film Partners
Już pierwsze ujęcia, pokazujące Toru wskazują, że główny bohater nie mieści się w spektrum normalności, mimo dobrej pogody nosi parasol. To jego ochrona przed światem zewnętrznym. A z tym nie ma zbyt dobrych relacji. Powraca na studia po dłuższej nieobecności i jest samotny. Ma jednego przyjaciela, jednak nie pasuje do otoczenia, w którym się znajduje. Poznaje jednak Hanę, podobną do niego samotniczkę, w której szybko odnajduje bratnią duszę. Melodramat jednak nie byłby spełniony, gdyby nie było tego trzeciego lub tej trzeciej. W tym wypadku jest to Sacchan, która podkochuje się w Toru, jednak on nie zdaje sobie z tego sprawy.
Jeżeli ten opis stanu wyjściowego fabuły wydaje się nieco generyczny, to jest to prawda i jednocześnie podłe kłamstwo. W melodramacie trudno wymyślić koło na nowo, jednak można zbudować ciekawych bohaterów. I Akiko Ohku to robi. Stara się nie upraszczać, pokazuje młodych ludzi z pełnym szacunkiem dla ich problemów. To bohaterowie ze skomplikowanym światem wewnętrznym, którym należy się uwaga, a nie stereotypowe obrazowanie. She Taught Me Serendipity to nie jest freakshow dla normalsów, a próba oddania sprawiedliwości tym, którzy nie mieszczą się w sztywnych społecznych ramach.
Akiko Ohku postawiła przed sobą jeszcze jeden cel, chce, żeby widzowie płakali. Jej film powoli się rozpędza, jednak ta lokomotywa jedzie w kierunku łez. Reżyserka sięga po wszelkie możliwe środki, aby wzruszyć, co niekiedy bywa irytujące. Paradoksalnie najbardziej poruszające są sceny, które wyrywają się z żelaznego uścisku melodramatu, takie jak spontaniczne dołączenie do protestu przeciwko wojnie w Gazie. To dość nieoczywisty wybór w, jakby nie patrzeć, komercyjnym projekcie.
Warto postawić sobie pytanie czy trafiając na She Taught Me Serendipity dokonuje się przypadkowego odkrycia. Mimo wszystko chyba nie, to produkt bardzo popkulturowy, ale zrealizowany wyjątkowo kompetenie. Film Akiko Ohku jest raczej drobną przyjemnością, a nie objawieniem.