Berlinale 2023: Dzień, w którym zatrzymała się ziemia

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Trzęsienia ziemi, tajemnicze drzwi i koty. To atrakcje, które zapewnia Suzume. Makoto Shinkai powraca w świetnym stylu, udowadniając, że potrafi tworzyć nie tylko wyjątkowo piękne wizualnie animacje, ale też dynamiczne, rozrywkowe produkcje. Tym razem autor Kimi no Na wa. proponuje magiczne kino drogi, prowadzące zarówno przez fizyczną Japonię, jak i eksplorujące społeczne strachy.

© 2022 "Suzume" Film Partners

Suzume przez przypadek bierze na siebie ogromne brzemię. Musi powstrzymać trzęsienia ziemi. W opuszczonej po katastrofie naturalnej miejscowości znajduje drzwi, przez które próbuje wydostać się tajemnicza istota przypominająca czerwia. Kiedy jego ciało opadnie na ziemię następuje potężne trzęsienie. Suzume uwalnia strzegącą drzwi istotę, która zaczyna przemierzać wyspy japońskie otwierając kolejne portale. Nastolatka zamiast chodzić do szkoły wyrusza w podróż, aby zapobiec serii katastrof. Towarzyszy jej ożywione dziecięce krzesełko. To tak naprawdę młody mężczyzna, którego rodzina od wieków próbuje powstrzymać nieszczęście. To podróż ekscytująca, dziwaczna i piękna. Prowadząca z prefektury Miyazaki na południu Kiusiu aż do okolic Fukushimy.

W najnowszym filmie twórcy Kimi no Na wa. można widzieć jedynie akcję i pod tym względem również będzie to produkcja więcej niż satysfakcjonująca. Nie da się jednak zignorować faktu, że wykorzystując gatunkowe tropy Shinkai pokazuje, że mieszkańcy Japonii żyją w ciągłym poczuciu zagrożenia. W każdej chwili może zabrzmieć ostrzeżenie przed trzęsieniem ziemi, domy mogą runąć, a wybrzeże zostać zalane tsunami. Suzume przywołuje traumę potężnego trzęsienia z 2011 roku, które na Zachodzie znane jest najlepiej z powodu awarii w elektrowni jądrowej w Fukushimie. Bez znajomości kontekstu jest to niemal niezauważalne, nie pada nawet nazwa miasta, a o tym, że widzimy pokłosie tej tragedii świadczy przede wszystkim czas, data trzęsienia ziemi pojawia się w dzienniku głównej bohaterki.

Shinkai nie próbuje wynaleźć koła na nowo. Podąża tropem wytyczonym przez swoich znakomitych kolegów i koleżanki z branży. Przez to Suzume jest nieco bardziej podobne do innych japońskich animacji dla młodszej widowni niż było Kimi no Na wa. Dlatego bohaterka ma uroczego towarzysza, a ważną rolę odgrywa również kot. Elementy kawaii są jednak ściśle podporządkowane akcji, która poprowadzona została zegarmistrzowską precyzją. Reżyser przyznaje się do inspiracji filmami Hayao Miyazakiego, zwłaszcza Laputą - podniebnym zamkiem. To z tej produkcji wziął pomysł, aby cały czas zmieniała się sceneria, a bohaterowie byli w ciągłym ruchu. Warto przywołać też Ruchomy zamek Hauru z obecną w nim relacją z różnicą wieku i odpowiednią dozą magii. Nie ma w tym oczywiście nic złego, inspiracja niekwestionowanym mistrzem w swoim fachu jest czymś godnym pochwały, jednak trudno o niej nie mówić, skoro relacja tych dwóch twórców staje się coraz wyraźniej widoczna. Shinkai nie ukrywa swojego szacunku dla reżysera Księżniczki Mononoke, a dla zachodnich widzów to często jedyni twórcy anime, których produkcje mogli obejrzeć w kinach. Nawet na Berlinale japońska animacja nie gościła w konkursie głównym od ponad 20 lat, czyli od czasu Spirited Away: W krainie bogów.

Powiedzieć, że Suzume jest ładnym filmem to niemal skłamać. Shinkai nie porzucił swojego charakterystycznego stylu łączącego niemal fotorealistyczne zamiłowanie do szczegółów z ekspresją. Miłośników tego reżysera raczej nie zaskoczą ani łąki pełne kwiatów, ani spektakularne rozgwieżdżone niebo. Na pewno spore uznanie należy się za projekt Czerwia, który próbuje wydostać się z zaświatów. Shinkai przyznaje, że korzystał z pomocy animacji trójwymiarowej, która pozwala łatwiej symulować fizykę. Zależało mu na tym, aby zagrożenie nie było osobą, a siłą pozaludzką, groźną, ale nie działającą w ramach jakiegoś niecnego planu. To drugie oblicze natury, niebezpieczne i trudne do ujarzmienia.

Spektakularny sukces w japońskich kinach pokazuje, że Shinkai odpowiada na istniejące społeczne emocje. Poza ojczyzną Suzume może aż tak mocno nie rezonować, jednak to przepiękny wizualnie, dynamiczny i szalenie efektowny film. Jeden z tych, które naprawdę warto obejrzeć na wielkim ekranie.

Zwiastun: