Berlinale 2023: Tylko Budapeszty przeżyją

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Miłość silniejsza niż śmierć - trudno o starszy i częściej używany  motyw europejskiej kultury. Tibor Bánóczki i Sarolta Szabó w White Plastic Sky sięgają po mit orficki. Po raz kolejny wysyłają Orfeusza do Hadesu, aby odnalazł swoją Eurydykę. W odległej przyszłości zaświaty są jednak zupełnie inne niż teraz, chociaż podobnie jak dla starożytnych są czymś bardzo materialnym.

© Salto Films, Artichoke, Proton Cinema

Nóra odchodzi ze świata żywych zbyt wcześnie. Pogrążona w żałobie po stracie dziecka decyduje się na implementację - zabieg równoznaczny z samobójstwem. W jej świecie ludzie żyją tylko pięćdziesiąt lat. Potem ich ciała stają się własnością miasta. Przerabiane są na ludzko-roślinne hybrydy produkujące tlen. To jedyna nadzieja na przetrwanie dla ostatnich ludzi, którzy żyją zamknięci w Budapeszcie chronionym przez kopułę z plastiku. Zwierzęta i rośliny wyginęły, a powierzchnia Ziemi stała się niegościnna dla istot żywych. Nóra decyduje się odejść wcześniej, mimo że wciąż ma przed sobą blisko dwie dekady życia. Z jej decyzją nie zgadza się jej mąż. Stefan jest psychiatrą i jego praca polega przede wszystkim na przygotowaniu ludzi do porzucenia życia i pomocy ich bliskim. Nie potrafi się jednak pogodzić z wyborem żony i postanawia wydostać ją z Plantacji, na którą trafiła i próbować odwrócić proces przemiany.

Stefan występuje przeciwko głównej zasadzie, jaka rządzi rzeczywistością, w której żyje, a która mówi o tym kto i jak długo ma prawo żyć. Ten konflikt sprawnie mapuje świat przedstawiony. Wizja zaprezentowana przez White Plastic Sky jest przerażająca przede wszystkim dlatego, że potrzebuje tak niewielu uzasadnień. W ramach fabuły nie pojawia się wyjaśnienie dlaczego wyginęły wszystkie rośliny i zwierzęta, jednak widzowie i tak wiedzą, że mogło się to wydarzyć. Trudno mieć wątpliwości, kiedy eksperci ostrzegają przed zakrojonymi na mniejszą skalę katastrofami tego typu np. wyginięcie grozi 40 procentom gatunków zamieszkujących Stany Zjednoczone. Podobnie oczywista wydaje się miastocentryczna wizja cywilizacji. Dlaczego ocalało jedno wielkie miasto, a nie np. konfederacja mniejszych społeczności? White Plastic Sky praktycznie tego nie problematyzuje jednoznacznie stając po stronie metropolii. Dobre science fiction musi oddawać ducha czasu i to się tutaj doskonale udaje. Warto jednak ten film czytać pod włos i potraktować go jak ćwiczenie z wyobraźni. Skoro taka przyszłość jest możliwa, to może warto pomyśleć nad jakąś inną? W wersji maksimum nawet z roślinami i zwierzętami.

Filmowi Tibora Bánóczki i Sarolty Szabó na pewno nie brakuje intelektualnej odwagi. Ta uzupełniona została sprawną narracją. To całkiem kompetentnie poprowadzone kino akcji, umiejętnie dozujące napięcie i posiadające wyraźną stawkę. Najwięcej uznania należy się jednak warstwie wizualnej. W wypadku animacji to banał, ale warto przyjrzeć się zastosowanej technice. White Plastic Sky jest filmem aktorskim, nagrane wcześniej sceny zostały jednak ręcznie przerysowane przez zespół animatorów, a nie przerobione przez oprogramowanie. Dwuwymiarowa animacja postaci łączy się z trójwymiarowymi lokacjami, które niekiedy są aż fotorealistyczne. Animatorom udało się połączyć te dwie techniki w taki sposób, że nie ma się poczucia dysonansu, a różnorodność sprawia, że artystyczny efekt jest mocniejszy. White Plastic Sky powinien być umieszczony na półce obok Kongresu Ariego Folmana, nie tylko że względu na to, że oba narysowane zostały w Europie Środkowej. Przede wszystkim dlatego, że to obrazy będące dziećmi szczególnie silnej w naszym regionie tradycji animacji-przypowieści, która w tym najbardziej kreacyjnym medium filmowym szuka kontaktu z rzeczywistością, a niekiedy patrzy też w przyszłość. I nie zważa na to czy ta przepowiednia jest przyjemna czy też nie.

Zwiastun: