Kobiety bez mężczyzn

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Wydawało się, że Pedro Almodovar o matkach powiedział już wszystko. Jednak jaki mógłby być lepszy temat, żeby po niezbyt udanym Bólu i blasku rozruszać reżyserskie kości? Twórca Drżącego ciała po raz kolejny gra swoją nieco już zużytą talią, jednak znane ze wcześniejszej twórczości motywy uzupełnia niespodziewaną politycznością.

O tym, że Matki równoległe to kino mierzące się z tematem przekraczającym dramat obyczajowy wiadomo od otwierającej film sceny sesji fotograficznej. Fotografką jest Janis (Penelope Cruz), modelem Arturo (Israel Elejalde) zajmujący się poszukiwaniem i identyfikacją zwłok ofiar wojny domowej w Hiszpanii. Spotkanie okazuje się owocne w skutkach. Nie tylko wbrew politycznym nurtom pozwala na otwarcie sprawy ekshumacji, ale też rozpoczyna romans, który niespodziewanie kończy się ciążą. Wpadka oznacza też koniec związku, ponieważ Arturo ma żonę przechodzącą chemioterapię, której nie chce i nie może zostawić. Kiedy Janis trafia do szpitala na sali poznaje młodą dziewczynę Anę (Milena Smit). Ona też rodzi dziecko i podobnie jak fotografka nie ma partnera. W jej życiu jest tylko matka. To świat podtrzymywany całkowicie przez kobiety. Mężczyźni się w nim pojawiają na chwilę i zawsze coś ich zabiera. Należą do sfery gwałtowności i przemocy, radykalnego przerwania, nie są w stanie żyć normalnie, ciągłość to wyłączna domena kobiet.

Nie można powiedzieć, że wcześniejsze filmy Almodovara nie były polityczne. Ich polityczność zazwyczaj miała inny charakter. Była dużo bardziej cielesna, związana z nieheteronormatywnością czy też kobiecością rozumianą jako sprzeciw wobec patriarchalnych norm. Te dwa wątki są tu oczywiście obecne, jednak służą tematowi politycznego rozliczenia. Almodovar jest wyjątkowo ostry, sprawa wojny domowej musi zostać zamknięta. Trzeba ofiarom oddać sprawiedliwość, a nikt nie może mówić, że go to nie dotyczy. Musi wiedzieć po której stronie walczyli jego przodkowie i z tą wiedzą żyć. 

Dobrze znany inkwizytorski zapał rozbrajany jest przez wątek aktorstwa. Jedyną matką, której częściowo udaje się uciec z kręgu ciągłego dawania życia w zamian za odrzucenie i samotność jest Teresa (Aitana Sánchez-Gijón). Urodziła Anę, jednak chcąc pracować jako aktorka musiała się rozwieść i zostawić córkę. Ostatecznie ich drogi w pewnym momencie się schodzą, ale jedynym sposobem na ucieczkę jest przemodelowanie systemu wartości, którego można dokonać przez sztukę. Poświęcenie się teatrowi daje Teresie status tricksterki, która rozsadza zastany porządek. To też okazja do autotematycznych żartów. Komentarze Teresy na temat wieku (dziwnym trafem akurat pasującego do wieku Penelope Cruz) czy typów urody (jak wyżej) pasują do bohaterki, ale też wprost odnoszą się do pozakinowej rzeczywistości.

Gdyby w sferze formalnej Matki równoległe były tak wyraziste, jak ich polityczna wymowa, to mielibyśmy do czynienia z arcydziełem. Tak jednak nie jest, pod wieloma względami to film podobny do Volver czy Juliety, z tą ostatnią dzieli specyficzny montaż (coś podobnego do sceny z ręcznikiem pojawia się i tutaj). Znalazło się też miejsce na okruch campu, ale zawód fotografa i niezrównana Rossy de Palma pozostają niewykorzystane. To zrozumiałe, że Almodovar nie chciał nakręcić kolejnego Powiększenia, jednak więcej wizualnej ekstrawagancji by nie zaszkodziło. Filmowi brakuje po prostu powietrza. Zbudowano go przede wszystkim z bliskich planów. Kiedy przed kamerą znajdują się dwie aktorki ich twarze często nie mieszczą się w całości w kadrze. Można to odbierać jako przyjęcie perspektywy bohaterki, patrzącej na świat przez obiektyw. Nie da się jednak uwierzyć, że tak doświadczona fotografka nie słyszała o zmiennoogniskowych obiektywach.

Matki równoległe są telenowelą na służbie polityki. To film pełen ładnych obrazów, ale dalekich od piękna. Wszystkie elementy, które składały się na sukces wielu produkcji Almodovara są na miejscu. Brakuje jednak błysku, jakiejś olśniewającej sceny czy momentu zachwytu, które można było znaleźć w jego najlepszych filmach. Łatwo uwierzyć w ból filmowych matek, jednak trudniej odnaleźć tu blask.

 

Zwiastun: