Najlepsze filmy 2024: 10 - 1

Data:

10. Challengers, reż. Luca Guadagnino

Po zwiastunie można było pomyśleć, że Patryk Vega nakręcił film o Agnieszce Radwańskiej. Była to jednak wyjątkowo nietrafiona reklama, bo tym razem Guadagnino udało się stworzyć intrygujący film. Wspaniały jest tu wyjątkowo nachalny montaż dźwięku, znakomicie poprowadzona została Zendaya, którą reżyser potraktował jak gwiazdę starego typu, pozwalając jej na ekranie być, a nie grać. Wreszcie to Kapitan Tsubasa na miarę naszych czasów, w którym napięcie sportowe i erotyczne są tak samo ważne.

 

9. Niewyraźny klekot ptaków, reż. Franciszek Berbeka

Oda do Wytwórni Filmów Oświatowych. Franciszek Berbeka korzysta z przepastnych łódzkich archiwów pełnych porażająco pięknych zdjęć natury, żeby opowiedzieć o Włodzimierzu Puchalskim, pionierze polskiego filmu przyrodniczego. Niewyraźny klekot ptaków pełen jest pieczołowicie wyselekcjonowanych, magnetycznych obrazów natury, które układają się w wyjątkowo angażującą całość. To produkcja pokazująca, jaką siłę ma montaż i aż nie mogę się doczekać, żeby obejrzeć kolejny film, który zmontuje Natalia Jastrzębska.

 

8. Strefa interesów, reż. Jonathan Glazer

To chyba najbardziej przemielony przez recenzentów film sezonu, więc trudno powiedzieć o nim coś nowego. Warto jednak przypomnieć z jak ważnym obrazem mamy do czynienia, obrazem niespełnionym, bo o zbyt wielkiej ambicji. Glazer nie tyle kręci film o holocauście, co chce wywoływać duchy przez przywołanie miejsc i przedmiotów, aby na chwilę na ekranie znów objawił się ten przerażający świat.

 

7. Ekshumacja, reż. Jae-hyeon Jang

Nie będzie spoilerem powiedzenie, że morał Ekshumacji jest taki, że warto pochować dziadka w miejscu o dobrym feng shui, bo inaczej będzie straszyć. Na szczęście od radzenia sobie z takimi problemami są w Korei specjaliści. Szamanka, geomanta i przedsiębiorca pogrzebowy, to jeden z najbardziej nietypowych składów superbohaterskich, jakie dane mi było zobaczyć, a i przeciwnik, z jakim mierzy się ta funeralna Liga Sprawiedliwości nie jest bardzo typowy.

 

6. Najeźdźcy, reż. Teodora Mihai

Nieudany napad jako metafora kolonialnych stosunków panujących w Europie. Najeźdzcy to wesoły film na bardzo niewesoły temat. W końcu pętla zadłużenia, współczesne niewolnictwo i ekonomiczna eksploatacja to raczej nie są tematy na komedię. Wszystko jest jednak możliwe jeżeli jest się wyjątkowo śmiałym, a tej cechy nie brakuje Cristianowi Mungiu, który odpowiadał za scenariusz, i reżyserce Teodorze Mihai.

Recenzja

 

5. Tardes de soledad, reż. Albert Serra

Albert Serra jest mistrzem przetwarzania nieprzyjemnych obrazów w wartościowe filmy. Tak było na przykład w Śmierci Ludwika XIV, ale też i w jego najnowszym obrazie. W Tardes de soledad po raz pierwszy sięga po współczesny temat. Zakładając oczywiście, że corrida nie jest po prostu śladem przeszłości. Serra udaje, że interesuje go torero, za którym podąża kamera. Tak naprawdę jednak jest skierowana przede wszystkim na byki, na ich ciała, na przylepiający się do nich piach, na krew. To przerażający spektakl, który pod okiem twórcy Pacifiction pozbawiany jest sportowego romantyzmu, a widzowie zostawiani są sami z faktem śmierci, zabójstwa zwierzęcia przez ludzi.

 

4. Czarny pies, reż. Hu Guan

W Luizjanie może i wszystkie psy idą do nieba, ale tak się na pewno nie dzieje na pustyni Gobi. Tam porzucane są przez właścicieli, którzy zdecydowali się na wyprowadzkę. Czarny pies pokazuje mroczną stronę chińskiego rozwoju, za który płacą nie tylko zwierzęta, ale też ludzie żyjący daleko od metropolii.

Recenzja

 

3. Nie chcemy innej ziemi, reż. Basel Adra, Rachel Szor

Poza salą kinową ten rok był pełen tragicznych wydarzeń. Jedną ze scen, na których się rozgrywały była Palestyna. Nie chcemy innej ziemi nie odnosi się bezpośrednio do trwającej wojny w Gazie, ale pozwala lepiej zrozumieć jej przyczyny. Palestyńsko-izraelski kolektyw nakręcił dokument o Masafer Yatta, miejscowości na Zachodnim Brzegu, miejscu systematycznie nękanym przez władze i osadników. Wspólny film zrobiony przez Izraelczyków i Palestyńczyków jest rozpaczliwym wołaniem o równość i sprawiedliwość, jeszcze bardziej dramatycznym teraz, niż w czasie produkcji.

 

2. Przypływy, reż. Jia Zhangke

Przypływy otwiera chyba najpiękniejsza scena mijającego roku. Przedstawia grupę ludzi, którzy bawią się śpiewając kolejne piosenki. Widzowie wchodzą we wspólnotę, która została ustanowiona przez kobiece głosy. Nie zawsze idealne, ale przez to tym piękniejsze. Wraz z rozwojem fabuły zobaczymy jeszcze kilka takich olśniewających momentów prawdy, ale nie oznacza to braku klasycznej narracji. Przypływy to w końcu fabuła i, jak to u Zhangke, jest historią miłosną rozpisaną na dekady. Jednak przede wszystkim to kronika współczesnych Chin. Tym bardziej autentyczna, że zbudowana z niewykorzystanych materiałów z ponad dwudziestu lat kariery tego wielkiego reżysera.

 

1. Grand Tour, reż. Miguel Gomes

Trudno o coś jednocześnie bardziej nieprzystającego do współczesności i aktualnego niż grand tour. Rytuał przejścia bogatych Europejczyków jest zdecydowanie z innej epoki, ale jednocześnie nigdy nie podróżowaliśmy tyle, co teraz. Na takich napięciach między dziś, a tym, co miało miejsce sto lat temu, swój film buduje Miguel Gomes. To obraz o podróży, a właściwie o ucieczce brytyjskiego urzędnika kolonialnego, który nie chce spotkać się ze swoją narzeczoną. Dręczony strachem przed małżeństwem przemierza kolejne kraje Azji. Grand Tour nie jest jednak jedynie kinem kostiumowym. Równie ważne są nagrane w poszczególnych państwach partie dokumentalne. Autor Tabu łączy je z rzadko spotykaną maestrią, tworząc unikatowy, piękny film.