Włochy nowej przygody

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Kino nowej przygody już od dawna pozostaje martwe, jednak od czasu do czasu znajduje się twórca, który próbuje je wskrzesić. Tym razem za kinową nekromancję zabrał się Gabriele Mainetti, twórca zaskakująco świeżego Jeeg Robot. Jego Freaks Out to baśń ożywiająca cyrkową magię, przenosząca estetykę niczym z książek Carla Collodiego w czasy drugiej wojny światowej.

Mainetti otwiera swój film występem cyrkowców. Na scenie można zobaczyć Maria, karła, który potrafi przyciągać metal, Fulvia, włochatego człowieka-bestię o niezwykłej sile, kontrolującego owady Cencia oraz elektryczną dziewczynę – Matilde. Grupą dowodzi Israel, właściciel cyrku. Nim jednak ucichną brawa na miasteczko, w którym występuje trupa spadną bomby. Artyści muszą udać się do Rzymu, żeby znaleźć sposób na wydostanie się z ogarniętego wojną kraju. Stracili namiot, nie mogą występować, są już tylko grupą dziwaków. Ich moce są nadal prawdziwe, to nie tylko sceniczne sztuczki. Israel jednak znika, więc performerzy dołączają do niemieckiego cyrku kierowanego przez demonicznego, należącego do SS Franza. Naziści, jak to naziści, nie mają jednak dobrych zamiarów, zwłaszcza wobec odmieńców.

Mainetti w ramach magicznej narracji porusza temat Zagłady i zasadnym jest pytanie czy można o nim opowiadać przy pomocy języka kina rozrywkowego. Podobne dylematy towarzyszyły chociażby Bękartom wojny, jednak w tym przypadku są jeszcze mocniejsze. Freaks Out spokojnie może służyć za kino familijne. Wojenny kontekst nie jest tu jedynie tylko kostiumem, jak było chociażby z obecnością nazistów w Indianie Jonesie i ostatniej krucjacie. Transport Żydów do obozów zagłady to jeden z najważniejszych elementów fabuły. Mainetti aż prosi się o oskarżenia o brak wrażliwości i szacunku dla ofiar. Nie oznacza to bynajmniej, że im ubliża, ale sprowadza do roli statystów w fantastycznym dramacie. Jednocześnie może to właśnie oczywista fantastyka bardziej przystoi w tego typu narracjach niż równie baśniowe, ale utrzymane w realistycznej tonacji, bohaterstwo.

Freaks Out utrzymane są w konwencji kina nowej przygody. Niezwykli bohaterowie uwikłani są w intrygę, która musi skończyć się dobrze. Na ekranie zobaczymy nawet bitwę niemieckich wojsk z partyzantami, ale wiadomo, że dobro zwycięży, a głównym bohaterom raczej nic strasznego się nie wydarzy, chyba że któraś postać jest napisana po to tylko, aby umrzeć. W tej kategorii to kino udane, sprawnie radzące sobie z zarządzaniem uwagą widowni. Freaks out jest też lepszą filmową baśnią niż ostatni Pinokio Matteo Garrone i dużo skuteczniej przywołuje ducha prozy Carla Collodiego. Ostatecznie Mainetti prezentuje tylko niezwykle sympatyczną opowieść fantastyczną. Gdyby weneckie jury składało się z nastolatków Złoty Lew byłby więcej niż pewny.