Autysta giełdy [WFF 2010]

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

"Win/win" to w teorii gier taka sytuacja, kiedy obie strony wygrywają. To może nie jest oczywiste, ale nie wszystkie gry polegają na tym, że jeden uczestnik wygrywa kosztem drugiego. W dodatku teoria ta obejmuje wiele wydarzeń, których zwykle wcale nie postrzegamy jako gry. Na upartego nawet całe życie można rozpatrywać jako wielką grę o pełnię szczęścia. Jaap van Heusden w swoim filmie przyjął taką właśnie szeroką optykę.

Jego bohater to postać uosabiająca ludzki los w ogóle, choć z dużą przyjemnością notuję, że jest to bardzo specyficzny, interesujący człowiek. Ivan, gdy go poznajemy, jest osobą pełną radości życia, choć pracuje w - wydawałoby się - nudnym miejscu, jakim jest giełda. Wstaje radośnie, ubiera się z entuzjazmem, świetnie bawi się w biurze i po godzinach. Fizycznie i z zachowania przypomina mi role grane przez żywiołowego Roberto Benigniego.

Czy taki bohater jest realistyczny? To reżysera nie zajmuje, ale daje nam wskazówkę, że Ivan ma jakieś zaburzenia autystyczne, co uwiarygadnia jego miłość do liczb oraz nadzwyczajne zdolności odczytywania trendów giełdowych. Nie wiem, czy nie stoi to dla odmiany w sprzeczności z jego towarzyską i szalenie życzliwą naturą (autystów znamy raczej jako socjopatów), za to znany jest choćby przykład bliźniaków, którzy autentycznie delektowali się "smakowaniem" liczb pierwszych - ciekawych odsyłam do "Mężczyzny, który pomylił swoją żonę z kapeluszem" Olivera Sacksa. Jeszcze jednym charakterystycznym elementem jest jego zmysłowa wrażliwość - ale nie taka erotyczna, tylko lekko metafizyczna i uczuciowa.

Oscar Van Rompay zagrał tę postać bardzo dobrze. Wzbudza wielką sympatię i pozwala się widzowi emocjonalnie zakotwiczyć w świecie giełdy, który naturalnie wcale sympatyczny nie jest. To z jego perspektywy obserwujemy kołowrót spraw, który wyciąga wybitne jednostki szybkobieżną winda w górę i wrzuca w wir naprawdę twardej gry, w której idzie wręcz o miliony euro; nie w sumie, tylko na maklera!

W filmie wykorzystano chłodne ujęcia budynków i pomieszczeń, w których dzieje się akcja. Ivana ten elegancki blichtr naiwnie cieszy jak każdego, może nawet odpowiada jego skłonnościom do nieprzeciętnego porządku, ale wkrótce, zgodnie z naszym oczekiwaniem, presja staje się zbyt silna i zaczynają się pierwsze problemy w raju. Bezsenność, niemożność pomocy przyjacielowi, blokada w kontakcie z kobietą... Ivan chce znaleźć sposób, żeby połączyć wygraną zawodową z wygranym życiem prywatnym (pewnie to jest to tytułowe "win/win"), a gdy się okazuje, że tak się jednak nie da, musi świadomie wybrać swoją dalszą drogę.

"Win/win" to przypowieść nie tylko o współczesnym, straszliwie odhumanizowanym obliczu kapitalizmu i ludzkich wartościach, ale też o przypadku i przychylności losu. Paul nie chce przyjąć od Ivana pięknego krawata, ponieważ uważa, że on przynosi szczęście. Skądinąd jednak "to nie człowiek wybiera szczęście, tylko ono wybiera jego". Jak jest naprawdę? Nie wiadomo, bo w starciu z tą siłą wyższą główny bohater ponosi klęskę (dobrowolna przegrana wcale nie jest taka łatwa!), ale ostatecznie wcale nie wygląda, żeby nie dało się uwolnić od fatum Midasa.

Ten film ma własny klimat wizualny i emocjonalny, jest oryginalny (w dobrym sensie) i to jest na plus. Dla naprawdę dobrej oceny zabrakło mi jednak rozwinięcia pobocznych wątków. Nadmierne skupienie na wzlocie i upadku "gwiazdy" jest jednak dość monotonne i klaustrofobiczne, a na pewno nieodpowiednie do długiego metrażu. Wystarczy to poprawić, a następny film Heusdena może być naprawdę fajny. No, może jeszcze żeby trochę mniej niezdrowego chłodu w zdjęciach...

Zwiastun:

Jako matematyk protestuję. Żaden z podręczników teorii gier, które posiadam (a parę posiadam), nie definiuje "win/win games". To chyba taka definicji z tfu tfu Wikipedii. W teorii gier to się nazywa "gry kooperacyjne" :)

Skoro już jesteśmy ściśli, to nie pisałem o typie gier, tylko o sytuacji win/win (czyli pewnie miejsce w macierzy wygranych), ale upierał się nie będę. =}

A tak naprawdę to ten tytuł trochę mnie niepokoi po bliższym przyjrzeniu się - brzmi fajnie, ale nie bardzo wiem kto miałby być stronami tej gry? Ivan-A (praca) i Ivan-B (życie prywatne)? Los czy siła wyższa jest trochę innego rodzaju graczem, nikt się nie zastanawia czy wygrywa, więc byłoby bez sensu tak określać ich "grę" z Ivanem.

Dodaj komentarz