lapsus

napisał(a) o W imię...

Fil m kameralny, wręcz ascetyczny, a jednocześnie bogaty wizualnie. Lubię filmy o polskiej wsi, a tutaj pokazana ona jak rzadko pięknie. Pięknie i surowo. Oprócz Chyry świetne aktorstwo Kościukiewicza, Ostałowskiej i tego blondasa, co to grał w "jesteś bogiem". Ale prawdziwy cymesik to chłopcy , grający podopiecznych ogniska - tworzą autentyczny klimat filmu. Aktorzy zawodowi dopasowują się swą grą do naturszczyków. Film faluje, ale jest to celowy zabieg reżyserki, która świadomie miesza sposoby opowiadania. Niestety - kopniakiem w pysk jest końcówka, która zabija psychologiczny wydźwięk filmu. Ale piątkę stawiam i tak. Szumowską ponosi nie po raz pierwszy. Najbardziej podobało mi się to wiejskie lato i słońce.

Może końcówka wpisuje się w "świadome mieszanie sposobów opowiadania", a nie że ją poniosło. Czy babka już nie ma prawa spieprzyć swojego filmu pewną ręką jak prawdziwy artysta, tylko trzeba ją tłumaczyć jakimś PMS? :P

Nie wiem co to PMS. Czy to coś podobnego do LGBT?

Bardziej do WTF.

To nie wiem

Mnie np ta procesja teledysk to bardzo , bardzo

Aktorstwo Chyry na bardzo wysokim poziomie (docenione zresztą w Gdyni). Kościukiewicz wypada dla mnie słabiej, jest niemal sztywny. Trudno mi zrozumieć fenomen wzajemnych relacji między granymi przez nich protagonistami, nie czuję między nimi chemii niemal do końca filmu. Jeśli za końcówkę uważasz spełnienie seksualne między nimi, to w mojej opinii wypada ono topornie niczym kopniak w pysk. Może tak ma być - przecież rzeczywistość ich związku jest niemal równie toporna. Jeśli jednak za zakończenie uznać scenę z seminarium duchownego, to ma ona w sobie pewien szczególny urok bliższy nurtowi LGTB. Chociaż HGW.

Dla mnie Kosciukiewicz ok, na szczęście film nie zamęcza widza homoseksualną chemią, nie dostrzegłem tam toporności jakiejś strasznej oprócz zakończenia w seminarium.Ale każdemu jego topór na drogę.

Wszystko OK, ale związków homoseksualnych bez chemii i topornych scen gejowskiego seksu było już w nurcie LGTB od cholery.