O książce należącej do Eliasza

Data:
Ocena recenzenta: 4/10

Ostatnio mój chłopak strzelił mi minifocha związanego z filmami. Powiedział mi, że zawsze oglądamy filmy „kobiece” i z przesłaniem, a on w końcu chciałby obejrzeć jakiś porządny film z rąbanką. Po długich negocjacjach zdecydowaliśmy się na „Księgę Ocalenia”. Uznaliśmy, że on dostanie swoją sensację, ja dostanę wątek „wyższy”. Wilk będzie syty, owca cała. Historia wydała mi się ciekawa, a kilku moich znajomych gorąco polecało mi ten film. Na dodatek były to osoby, w których filmowy gust wierzę, więc byłam bardzo pozytywnie nastawiona do „Księgi Ocalenia”. Pomyślałam więc sobie, że nic nie może pójść źle.


Niestety pomyliłam się. Oczywiście, znaczenie może mieć fakt, że jeden z moich zachwyconych znajomych opowiedział mi dokładnie końcówkę filmu (Dzięki, Karol), przez co ominęło mnie „wielkie ooo”. Nie wykluczam, że mogło to mieć wpływ na to, jak odebrałam film. Zamiast chłonąć obrazy i dać się wciągnąć, przeprowadzałam dokładną analizę filmu i patrzyłam na to, jak autorzy prowadzą akcję, bohaterów i stopniują napięcie.

Może to dlatego film mi się nie spodobał. Przede wszystkim włączył mi się mój „skaner filmowy”, wyszukujący wątki, które już pojawiły się w innych filmach. Jest to trochę bez sensu, bo w każdej, nawet najoryginalniejszej historii, musi znaleźć się coś, co już kiedyś było. I to, że „Księga ocalenia” ma w sobie coś „Wodnego świata” czy „Wristcutters. A love story” bądź „Ślepej furii” o niczym nie świadczy. Jednak do tego dochodzi inna rzecz: cała ta historia faceta, który z mieczem idzie przez pustynię, bo tak mu kazał Bóg, ma w sobie coś natchnionego w sposób, który pachnie mi „Alchemikiem” Paulo Coelho (którego nie trawię) w połączeniu z amerykańskim patriotyzmem i sposobem mówienia o religii, który też mi nie do końca odpowiada.

Kolejną rzeczą, która mi nie odpowiadała, to fakt, że nie poczułam więzi z bohaterami. Eli zachowuje się trochę jak fanatyk religijny i nie myśli o tym, jak w najefektywniejszy sposób wypełnić swoją misję – trochę tak, jakby droga była wszystkim, cel niczym. Solara jest głupiutka (może dlatego, że nie czyta książek?). Faceta ze sklepu ze starzyzną, którego gra Tom Waits, jest zdecydowanie za mało. Carnegie – „główny zły” – jest jakiś taki rozmyty, choć jest najciekawszą postacią w filmie. Niestety mógłby być tylko chłopcem na posyłki Zorga z „Piątego elementu”, choć Gary Oldman, jak na możliwości roli, nie zawiódł.

I jest jeszcze zakończenie. Z gatunku zaskakujących, to fakt. do tego stopnia, że nie można się go przez cały film domyślić (traktuję to jako minus; mam nadzieję, że osoby, które widziały film, wiedzą, co mam na myśli). Do tego jest trochę patetyczne. I nawet Malcolm Mac Dowell (który nawiasem mówiąc ma fryzurę jak Doc z „Powrotu do przyszłości”) go nie ratuje.

Mimo wszystko z trzech powodów nie uważam wieczoru spędzanego z „Księgą Ocalenia” za stracony. Po pierwsze, dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak 'kuru' – choroba, na którą cierpią kanibale. (Mam takie małe spaczenie, lubię dowiadywać się różnych ciekawych faktów z filmów). Po drugie, przez jakiś czas mój chłopak będzie się bał podejmować decyzji dotyczących filmów do obejrzenia. A po trzecie? Skrytykowałam ten film choć sądzę, że może to być całkiem niezła rozrywka, ale pod dwoma warunkami: nie powinno się znać zakończenia "Księgi ocalenia" i przed włączeniem filmu należy wyłączyć mózg.

Zwiastun:

Z kim Ty się zadajesz Marimari? To Twój chłopak nie kocha Bergmana? (pisane pod wpływem -sory).

Ech, ja sama podjęłam decyzję, żeby obejrzeć ten film i niestety żałuję nie znajdując plusów. Nawet Oldman mnie denerwował tą głupią obsesją na punkcie książki. Film zdaje się sklecony z ogranych motywów. I to nieco nieporadnie.

@lapsus: niezly mezalians, prawda?;p

@lamijka: nie rozumiem też, dlaczego Carnegie

MINISPOJLER

nie zajrzał od razu do książki. to chyba podstawowy odruch? A jesli jest zamknięta na kluczyk, to powinien po prostu rozwalasz kłódkę? Sporo było w filmie takich głupich nielogicznych szczegółów, które mnie drażniły:(

KONIEC MINISPOJLERA

Dodaj komentarz