Nowy Jork lepszy niż Paryż.

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Na wstępie – cholernie spodobał mi się motyw przyjezdnej kobiety, która stanowiła spoiwo łączące historie wszystkich tych ludzi. W porównaniu z pierwowzorem (Paris, je t'aime) jest to pomysł przydatny i oryginalny (bo wielu zarzuca wtórność i naśladownictwo, ale sądzę, że czasem niełatwo o nowatorskie pomysły; mnie to bynajmniej nie przeszkadzało). Wątek z Bradleyem Cooperem i blondynką kojarzył mi się z filmem Unmade Beds (cały motyw z romansem Very, bardzo subtelne i magiczne sceny erotyczne, bazujące często na niedopowiedzeniach, polecam obejrzeć!). Historia ze śpiewaczką, chociaż dla mnie nie do końca zrozumiała, przynajmniej tuż po obejrzeniu, zachwycała samą obecnością Julie Christie. Gdy pojawiła się na ekranie w białej sukni z bukietem fiołków, nie byłam w stanie oderwać od niej wzroku. Coś niesamowitego, kobieta ma pewnie grubo ponad 60 lat, a jest tak piękna! Kamera musi ją kochać. Co jeszcze mi się podobało? Oba ‘dialogi papierosowe’, szczególnie Ethan Hawke z tą jego uroczą gadką. Która kobieta nie wspominałaby z sentymentem takiej chwili? Genialna historia dziewczyny na wózku aka aktorki, nieco absurdalna i zaskakująca. Również podczas wątku staruszków się naśmiałam – te dialogi, mistrzowskie! Aktora pamiętam wciąż z roli eks-scenarzysty w ‘Holiday’, uroczy starszy pan, gdziekolwiek by nie grał. Historia malarza i Chinki oraz wątek z Bloomem i Ricci też mi się podobały (ten drugi mógłby nawet być rozwinięty na pełnometrażówkę, mogłoby być to ciekawe). No i się powtórzę, ale ta babeczka z kamerą świetna – aż chce się wsiąść do samolotu, wziąć kamerę/aparat do ręki i szukać, jak ona, ulotnych i magicznych chwil codzienności – zwykłych, a jednak niesamowitych. Takie filmy pokazują, że warto żyć dla tych chwil. Jestem na tak, duże i oczarowane TAK.

Zwiastun: