Polecanka: Zjawa (2015)

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Tytuł oryginalny: „The Revenant
Reżyseria: Alejandro G. Iñárritu
Zdjęcia: Emmanuel Lubezki
Muzyka: Ryûichi Sakamoto i Alva Noto (aka Carsten Nicolai)
Moja ocena: 7/10

Uprzedzono mnie, że zdjęcia ładne, ale nic się w tym filmie nie dzieje. W ciągu pierwszej godziny flaki wywróciły mi się do góry nogami co najmniej 3 razy (w ciągu 6 sezonów „Żywych trupów” nie było takiej jatki), a po fakcie wyszłam z kina na sztywnych nogach, ale pewnie, nic tu się nie dzieje. Nic a nic. Takie tam milutkie kino przyrodnicze o faunie i florze Kanady. Zgadzam się natomiast, że zdjęcia są tu fenomenalne (99% kadrów powstało z wykorzystaniem światła naturalnego, o które wcale nie było łatwo; największe wrażenie robi oczywiście tych 40% ujęć, które nakręcono osławioną kamerą cyfrową ARRI Alexa 65mm 6.5K przy użyciu szerokokątnych obiektywów od 12 do 21 mm, wśród których preferowano Zeiss Master Primes i Leicę 16mm; resztę zdjęć zarejestrowano Alexą ST i Alexą M; efekt końcowy wygląda tak bajecznie, że trudno wzrok oderwać).

Odpowiedź na pytanie, co też ten Iñarritu tak właściwie tutaj zmajstrował, nie jest wcale taka prosta, ale spróbujmy zdiagnozować:

- kino biograficzne - no ja jednak stoję na stanowisku, że żeby film można było uznać za biograficzny, to z faktami musi się zgadzać coś więcej niż tylko imię i nazwisko bohatera. Hugh Glass to postać historyczna. Filmowy Glass to w znacznej mierze wymysł scenarzystów.
western - jak najbardziej; z zastrzeżeniem, że choć się strzelają, nie jest to „W samo południe”, lecz ekstremalne kino traperskie.
kino przygodowo-survivalowe - i to w wersji super hard. Trzeba uczciwie stwierdzić, że przy Glassie Leosia Bear Grylls to cienki Bolek.
film o czołganiu się po lesie i przytulaniu do drzew - też:D
film gore - i to jaki! wszystkie zeszłoroczne horrory razem wzięte nie miały ułamka tej siły rażenia.
zombie movie - ogólnie dość standardowy, aczkolwiek mam wrażenie, że nie pomógłby tu nawet strzał w głowę.
pochwała własnoręcznego budownictwa - nie oszukujmy się, nie każdy z nas ma szansę się załapać na kredyt hipoteczny. A będzie z tym już tylko gorzej. Warto wiedzieć, że są opcje (zważcie, że projekt numer 2 zapewnia również tymczasowe ogrzewanie i przekąski). Edukacyjna wartość tej produkcji jest nie do przecenienia.
film żonglujący motywami z innych filmów. Odgaduję tytuły: „Everest”, trylogia „Władcy pierścieni”, „Tańczący z wilkami”, „Dzika rzeka”, „Coś za mną chodzi”, „Bez przebaczenia”. [Serio, jeśli ktoś z Was wyłapał coś jeszcze, to niech się zgłosi.]
film antyrasistowski - żeby nie było, że nie ma tu żadnych poważnych treści, film w bardzo czytelny sposób zwraca uwagę na (wciąż przecież żywy) problem rasizmu i dyskryminacji. „On est tous des sauvages”! „We are ALL savages”! Należy przy tym docenić, że Indian grają tu prawdziwi Indianie (niestety żaden z nich nie dostał oscarowej nominacji:( shame on you, Akademio!). A na to konto [UWAGA! Lekki spoiler!] niedźwiedzia nie gra tu prawdziwy grizzly:( (obejrzawszy trailer, sądziłam, że ten misiek to kiepskie CGI, po czym się okazało, że to gostek przebrany w kiepski kostium; wciąż nie wiem, co o tym sądzić, ale w związku z powyższym stanowczo nie zgadzam się z tezą, iż niedźwiedź zasłużył na Oscara bardziej niż Leo. Leo, co by nie mówił, jest tu przynajmniej naturalny!).
– biorąc pod uwagę wyraźny ukłon w stronę „Stalkera”, całkiem możliwe, że miało to być w ogóle coś głębszego. Cóż, nie wyszło, to nie wyszło, na **uj drążyć temat.

Tak czy inaczej, kto normalny odpuściłby taką karuzelę atrakcji?!

Skoro już napomknęłam o Oscarach, to odpowiedź na pytanie, czy DiCaprio dostanie w końcu statuetkę, brzmi: „Najprawdopodobniej tak”. Pod względem aktorskim nie udało mu się co prawda przebić Fassbendera w „Stevie Jobsie" (nawiasem mówiąc, mowa o roli, którą Leonardo odrzucił, żeby móc zagrać Glassa), ale:

a) już sam wybór tej partii był ewidentnym skokiem po Oscara (na koniu w przepaść). Zdziwiłabym się, gdyby pominięto tak bardzo oscarową kreację.
b) Akademia lubi doceniać poświęcenie dla roli, a tak niewdzięcznej roboty jak Leo tutaj to chyba nikt w minionym roku nie miał (choć Jennifer Jason Leigh była dość blisko),
c) nie wiem, jak Wy to odebraliście, ale w moim odczuciu jest w tym obrazie mniej lub bardziej zawoalowana sugestia, że jeśli członkowie Akademii znów Leo pominą, to zakradnie się do ich domów i zarżnie ich we śnie. Nie ryzykowałabym.;D

Polecanka oryginalnie opublikowana na moim blogu.

---
Czy "Zjawa" jest Twoim oscarowym faworytem? Wypowiedz się! Głosuj w naszej oscarowej ankiecie.

Zwiastun:

Wypowiem się tylko w sprawie Leo, który jest moim ulubionych aktorem od paru lat. Mam nadzieję, że nie dostanie oscara, bo akurat za ten występ nie zasługuje na niego. Przez ostatnie kilkanaście lat zagrał w co najmniej pięciu filmach znacznie lepiej.

Syndrom Scorsese. :) Prawdą jest, że Leo zdążył w życiu zapracować na kilka Oscarów. Nie wiem, czy fakt, za co tę statuetkę ostatecznie dostanie, ma aż takie znaczenie.

Dodaj komentarz