Perła płytkich wód

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

The Shape of Water opowiada historię niezwykle prostą, powielaną już w kinie i literaturze od lat. Różnica polega na tym, że tym razem wziął się za nią Guillermo del Toro. Jego estetyczne zamiłowania widać na każdym kroku i scenografia w tym filmie jest po prostu przepiękna. Pod tym względem wszelkie zachwyty są jak najbardziej na miejscu, ponieważ Kształt wody wygląda i brzmi rewelacyjnie. Sam tytuł pod kątem estetycznym jest tu traktowany bardzo dosłownie. Paleta kolorów jest przemyślana i zamyka się głównie we wszystkich możliwych odcieniach niebieskiego (turkusowy był nawet żartobliwie podkreślony), tak więc całość ma wydźwięk bardzo "wodnisty". Dodać do tego retro-futurystyczną otoczkę rodem z serii gier Bioshock i mamy estetyczny fenomen. Dlaczego więc nie zrobił na mnie większego wrażenia?

Każdy z nas przed obejrzeniem wie, o czym ten film będzie. Nie trzeba oglądać zwiastunów, nie trzeba czytać opisów, wystarczy raz spojrzeć na plakat. Del Toro o tym wiedział, dlatego nie próbował nas zwodzić za nos długim wstępem, tak jakbyśmy nie wiedzieli, do czego to wszystko zmierza. I jest to jedna z największych zalet, jak i wad całości. Główny wątek romantyczny jest dla mnie po prostu słabo zarysowany, a co za tym idzie – mało angażujący.

Jak na produkcję tak samoświadomą, posiadającą sporo dobrego foreshadowingu, kuleje jednak w niektórych aspektach, jeśli chodzi o wizualne opowiadanie historii. Tak jakby z jednej strony sprzedaje mi tą estetyczną, lekko baśniową narrację, z drugiej znowuż wyjaśnia dosłownie i bardzo przyziemnie niektóre elementy historii. I mówię tutaj o sprowadzeniu właściwie całego tego wątku miłosnego (a właściwie jego zrozumienia przez widza) na barki jednego monologu. Cała reszta jest właściwie takim przyspieszonym trybem budowania tej "relacji", więc śmiało można stwierdzić, że większość opiera się właśnie na tym.

Jedyny element, do którego (oprócz formy) nie da się przyczepić, to Michael Shannon. Każda scena w jego wykonaniu w równomiernym stopniu bawi i przeraża, co jest właściwie sensownym podsumowaniem każdej jego roli. Tym bardziej że w Kształcie jest jeszcze tak do bólu przerysowany i przesadzony, że wręcz po prostu nie sposób nie cieszyć się każdą sceną w jego wykonaniu.

Ogólnie nie mam problemu z tym, gdy film przechodzi do sedna sprawy, czy też nie angażuje kompleksową fabułą, tym bardziej że fabuła nie jest elementem obligatoryjnym w kinie. Kształt wody mimo wszystko wydaje mi się zbyt spłycony w niektórych aspektach. I gdyby faktycznie był w stu procentach nastawiony na formę, być może byłby to dla mnie zupełnie inny seans. A tak to ewidentnie czuję wzburzone fale, wywołane przez tą fabularną łódkę, na której pokład nie zdołałem się zaciągnąć.

Seans obejrzałem przedpremierowo dzięki życzliwości Katowickiego kina Kosmos, prowadzonego przez Instytucję Filmową SILESIA FILM.

Zwiastun: