69. Berlinale III: 3… 2… 1… sekcja Forum.

Data:

Rosyjski młodzieniec (Russkiy malchik/Russian youth), reż. Alexander Zolotukhin, prod.: Rosja 2019, czas: 72’, sekcja: Forum Berlinale

„Rosyjski młodzieniec” przedstawia losy piegusa walczącego z Niemcami na froncie pierwszej wojny światowej. Perypetie bohatera przeplatane są kadrami z nagrań orkiestry ilustrującej film koncertami muzyki Rachmaninowa. Kamera pauzuje przeżycia chłopaka ujęciami twarzy muzyków zastygłych to w oczekiwaniu, to w trakcie pełnej koncentracji przy grze na instrumencie. Świeżo upieczony wojak o muzycznym słuchu nieudolnie próbuje dotrzymać tempa brygadzie. Grający w okopach na akordeonie poprawia nastroje towarzyszom, ale sielankę przerywają ataki broni chemicznej, w wyniku których młodzian traci wzrok. Odbijając się od kolejnych wojskowych w szpitalu polowym i obozie, a następnie surowo ukarany przez oficera nie może znaleźć ani zajęcia, ani wsparcia, a myśl o odesłaniu do domu uwłacza męskiej dumie i wzbudza rozpacz. Dzięki wspólnie podjętej decyzji oficerów niewidomy rozpoczyna pracę na dziwnym urządzeniu służącym nasłuchiwaniu i ostrzeganiu armii przed zbliżającymi się nalotami wroga. Film produkowany przez współpracowników Andrieja Sokurowa jest lirycznym, dyskretnie homoerotycznym hymnem na cześć ludzkiej godności oraz męskiej solidarności w obliczu tragedii, po której życie już nie jest takie samo. Szkoda jedynie, że to formuła ekranizowana w rosyjskiej filmografii wielokrotnie, wojna widziana oczami młodych kusiła reżyserów nie raz.

I Twój ptak potrafi śpiewać (Kimi no tor iwa utaeru/And your bird can sing), reż. Shô Miyake, prod.: Japonia 2018, czas: 106’, sekcja: Forum Berlinale

Nienachalny japoński dramat snujący historię trójki młodych i zagubionych ludzi, miejskich olewaczy pracujących w księgarni. Ich niekończące się wieczory obfitują w piwne eskapady i rozgrywki tenisa stołowego, w przekonaniu, jakby lato nigdy nie miało się skończyć. Epizodycznie trzeźwi bohaterowie stopniowo zawiązują miłosny trójkąt, który poddany zostaje próbie czasu. Przeplatankę monotonnej pracy przy książkach z imprezowym ciągiem przerywa niespodziewane przybycie matki młodszego z bohaterów, starszy zaś sprowokowany w pracy wda się w bójkę skutkującą dalszą eskalacją przemocy. Dryfujący wieczorami i żyjący chwilą dwudziestoparolatkowie będą zmuszeni się zatrzymać i dokonać rozrachunku. Podjęte decyzje rozbiją powierzchowny i beztroski świat balang, eskapizm tej trójki natrafi na ścianę. Nikt nie mówił, że będzie łatwo i że da się pozostać niewzruszonym wobec silniejszych uczuć. Film jest swobodną adaptacją książki sprzed trzydziestu lat, w której wielu znajdzie klimat podobny dokonaniom Murakamiego.

Od jutra będę (Chun nuan hua kai/From tomorrow on, I will), reż. Ivan Markovic, Linfeng Wu, prod.: Niemcy/Chiny/Serbia 2019, czas: 60’, sekcja: Forum Berlinale

Wizja zapracowanych Chin, które w swej drapieżności pozbawiają ludzi spokojnej egzystencji. Dwójka przyjaciół zrezygnowała z marzeń i rezyduje w mieszkaniu na przedmieściach, w którym z powodu systemu zmianowego ciągle się rozmijają. Taką dewastującą karę grzywny płacą uciekinierzy z prowincji monotonnie spacerując do i z pracy w dużym mieście. Zatłoczone, pełne ruder, śmieci i porzuconych wózków sklepowych Chiny, przypominające trochę te z „Siedzącego słonia”, nie będą spodziewanym rajem na Ziemi, ratunkiem wydaje się tylko myśl o ucieczce. Jeden z bohaterów podejmuje pracę jako nocny stróż w biznesowym budynku, drugi imający się różnych zajęć podejmuje decyzje o wyjeździe. W jednej ze scen mężczyzna śpiewa w parku piosenkę o naiwnym, ale pełnym nadziei oczekiwaniu na wieczną wiosnę. Alternatywą kroków podjętych w jej poszukiwaniu jest stagnacja w kręgu piekielnego marazmu. Pozostaje wierzyć, że można zacząć już od jutra.

Ms Slavic 7 (Ms Slavic 7), reż. Sofia Bohdanowicz, Deragh Campbell, prod.: Kanada 2019, czas: 64’, sekcja: Forum Berlinale

Bohaterka filmu przedstawia swoje dziedzictwo w postaci listów prababki, poetki Zofii do jej przyjaciela, nominowanego do nagrody Nobla literata, Józefa Wittlina. Tych dwoje połączyło zamiłowanie do słowa, ale też konieczność emigracji. Wypożyczana z biblioteki Harvardu korespondencja przodków (od której kodu wziął się tytuł filmu) staje się przedmiotem rozmyślań i fantazji dziewczyny na temat przyjaźni na odległość, po przeczytaniu korespondencji bohaterka zachwyca się nad środkami wyrazu oraz przewijającymi się wielokrotnie motywami. Jednym z nich są odniesienia do angielskiego słowa „mint”, zioła; ale w innym znaczeniu także nowości, świeżości, nienaruszalności. Niektóre konkluzje wypowiadane są na poczekaniu, ale wpatrzeni w ekran widzowie nie będą w stanie się nimi fascynować jak spadkobierczyni. Całość przeplatają przebitki z uroczystości rocznicowej nestorów rodu bohaterki, a także rozmowy z wstrętną ciotką odnośnie praw własności do spuścizny. Eksperymenty w sekcji Forum Berlinale niosą ze sobą ryzyko, które trzeba ponieść zmierzając się z autorskim pomysłem. Tym razem wysiłek okazuje się nieopłacalny. Realizowany wśród nowojorskiej polonii film razi nieprzemyślaną formą, słabym aktorstwem, ale przede wszystkim sprawia wrażenie niewygodnego wybryku.