Starość, nie radość?

Data:

Trzech oscarowych weteranów aktorskiego rzemiosła łączy siły w najnowszym filmie Zach Braffa wcielając się w zdesperowanych emerytów chcących napaść na bank. Czy ten niecodzienny pomysł i wysokiej jakości obsada to gwarancja sukcesu? Przekonajmy się!

Film zaczyna się z przytupem. Jeden z głównych bohaterów, Joe (w tej roli Micheal Caine) ma problemy finansowe, grozi mu utrata domu, za co obwinia pracownika banku, czuje się przez niego oszukany, a ich rozmowa zostaje przerwana przez napad na bank, który bandytom udaję się bezproblemowo. Po tym niecodziennym wydarzeniu Joe spotyka się ze swoimi przyjaciółmi, Williem (Morgan Freeman) i Albertem (Alan Arkin). Mocno skracając, bo nie zamierzam tutaj zdradzać szczegółów fabularnych, od tego momentu powoli rozpoczyna się akcja właściwa tego filmu.

Akcja filmu nie jest zbyt dynamiczna, początkowo film koncentruje się na stworzeniu więzi między bohaterami, a widzem i robi to dobrze. Główne trio aktorów to doświadczeni fachowcy i wykorzystują dobrze czas otrzymany od reżysera na ekranie. Wywołują oni niemal od początku sympatię, dialogi między nimi wywołują uśmiech na twarzy, a sam ich poziom jest naprawdę wysoki jak na gatunek filmu. Warto tutaj zaznaczyć, że „W starym, dobrym stylu” to nie jest komedia przepełniona gagami, dobre samopoczucie wśród widowni wywołane ma być przede wszystkim dialogami i przyjemnym, pozytywnym klimatem. Choć wspomniani już przeze mnie aktorzy to główna siła tego filmu, warto tutaj wspomnieć również o drobnej roli jaką zagrał Christopher Lloyd, który doskonale się odnalazł w roli dziwaka i kradnie sceny w których się pojawia, doskonale uzupełniając główną obsadę.

Nie można jednak ukrywać, że cała historia jest dość prosta i przewidywalna, dodatkowo fani realizmu będą mocno zawiedzeni, bo całość jest też mocno naciągana, co jednak nie powinno być zaskoczeniem ze względu na sam zamysł filmu. Większą bolączką filmu Braffa jest jednak dość skromna ilość scen wywołujących uśmiech, nie wspominając o szczerze zabawnych scenach. Dla mnie w całym filmie jest tylko jedna taka scena, a to zdecydowanie za mało jak na niemal 100 minutowy seans.

Podsumowując, „Going in style” to niezła pozycja w swojej kategorii, której największą siłą jest obsada oraz pozytywna atmosfera w której jednak jest dość mało komedii, ale jako niezobowiązująca pozycja do obejrzenia po ciężkim dniu jak najbardziej się sprawdzi.

Moja ocena: 6+/10

Zwiastun:

haha, muszę koniecznie zobaczyć cały film !! :D

Dodaj komentarz