Tu są zombie. Tu jest straszno ..no i śmiesznie.

Data:
Ocena recenzenta: 6/10
Artykuł zawiera spoilery!

Edgar Wright jest filmowym DJ, a jego utwory filmowe to remiksy konwencji filmowych. Remiksy ciekawe i sympatyczne, wykonane w charakterystycznym stylu, na który składa się humor i ironia, „ekumenizm gatunkowy” oraz perwersyjna konwencjonalność. Perwersyjna dlatego, że jest tak uwypuklona, że przestaje być „przezroczysta” i staje się jednym z bohaterów filmu. Jego filmy nie nabijają z konwencji, jak to robi np. seria „Scary Movie, ale raczej są hołdem dla niej, dla tych mitycznych struktur, które sprawiają, że widz angażuje się w film. Nie dziwi więc, że Edgar Wright został scenarzystą u Spielberga.
Trudno o gatunek filmowy bardziej skonwencjonalizowany niż filmy o zombie. I właśnie na tym gatunku postanowił „zagrać” Edgar Wright tworząc „Wysyp żywych trupów” .

Jest chłopak i jest dziewczyna, i dziewczyna już nie chce z tym chłopakiem być, gdyż ten chłopak perspektywiczny mało jest. Czasu za dużo spędza w knajpie „Winthester” , przez co nie starcza mu już go na pójście na siłownię czy zrobienie jakiegoś kursu, który przyczyniłby się do rozwoju jego kompetencji zawodowych.
Chłopakowi temu w życiu za dobrze nie wiedzie się. Ma słabą pracę , mało czasu na gry video, dziwną matkę, ojczyma, którego nie znosi , spotyka nieciekawe towarzystwo w knajpie, no i dziewczyna go rzuciła.
Chłopak ten przyjaciela ma. Ponieważ sam jest dość bystry i do tego jest bohaterem filmu, za przyjaciela musi więc mieć jakiegoś osła z poczuciem humoru. Wiadomo przecież, że nie ma lepszej pary filmowej – i reklamowej - niż serce i rozum.
A dziewczyna ta, co to rzuciła chłopaka tego, ładna jest, ale znajomych ma dziwnych. Znaczy nie tyle dziwnych z osobna, ale dziwnych razem, czyli jako para. Bo cóż może widzieć w mądrali z okularkami śliczna aktoreczka, zwłaszcza, że z tej jego mądrości pieniądze nie płyną, i samochodu chłopaczek się nawet nie dorobił, a nawet dorobić się go nie chce.
Bohater nasz, porzucony przez dziewczynę swą, smutny jest tak, że nie zauważa nawet, że zmienił się świat. Elementem jego dzielnicy stali się zombie. Zła to rzecz, acz niekoniecznie, ponieważ daje okazje, chłopakowi temu, by się wykazał. A wiadomo jak rzadko zdarzają się w małym miasteczku okazje do wykazania się.
O tym, że zombie istnieją Shaun – tak ma na imię bohater główny tego filmu – dowie się dzięki odwiedzinom pewnej damy zombie, która utraciwszy zdolności intelektualne, zgubiła się i dotarła do ogródka, będącego częścią posesji, którą zamieszkuje Shaun.
Shaun i jego osiłkowaty i osiołkowaty przyjaciel z początku nie dostrzegają w kobiecie zagrożenia. Dopiero nadzwyczajna jej ciągota do kontaktu cielesnego z nimi, no i to, że pomimo, że jej ciało zostało przebite przez wielki drągal a ona dalej się rusza, wywołuje u nich konsternacje i refleksje, i doprowadza ich do pytania: what the fuck? Szybki przegląd telewizyjnych kanałów informacyjnych i chłopaki już wiedza: dziwny wirus atakuje społeczność, który zamienia ludzi w zombie.
Nie zastanawiając się długo Shaun postanawia odbyć podróż bohatera -uratować mamę i dziewczynę, tą która go rzuciła- i okryć się sławą na wieki.
Niestety, ratując mamę musi także, z konieczności, ratować ojczyma.
Niestety, ratując dziewczynę musi także, z konieczności, ratować jej znajomych.
Ale nie, jednak dobrze, że ratuję swoich ukochanych i „nadwyżkę”. Dzięki temu możemy zobaczyć wzruszającą scenę, dokładnie w połowie filmu, kiedy dochodzi do pojednania z ojcem, tuz przed jego śmiercią.
Zaraz po tym dostajemy ciekawą scenę, w której jedna ekipa zwiewająca przed zombie spotyka drugą, taka samą. Nie tylko obydwie ekipy zwiewają przed zombie, ale te dwie ekipy są identyczne w kontekście ich zasobów kadrowych, obie mają w składzie reprezentantów tych samych archetypów i symboli. To właśnie jedna z tych scen, które sprawiają, że film jest konwencjonalny perwersyjnie.
Miejscem gdzie ma stoczyć się ostateczny bój miedzy Shaunem i jego ferajną a zombie jest forteca Winthester, czyli ta knajpa, w której Shaun przebywał za dużo, i która stała się praprzyczyną upadku naszego bohatera, a w konsekwencji rozstania z ukochaną.
Tam dzieje się to, o co naprawdę chodzi w tym filmie. Umierają wszyscy zbędni bohaterowie – ziomek osiołek i dziwna parka- a Shaun bohatersko obroni obiekt swojej miłości przed zombie.
Cała historia kończy się na kanapie, gdzie Shaun i jego dziewczyna …oglądają brytyjską wersje Oprehy.
Historia ta morał ma taki: chcesz zrobić dobry film przeczytaj książkę „Bohater o tysiącu twarzy”.

Zwiastun: