WFF 26 Daily Digest: Episode 1

Data:

Festiwalowa rozgrzewka przed intensywnym weekendem już za mną. Rozpocząłem piątym zestawem krótkometraży. Bliżej im do studenckich etiud niż przerywników doświadczonych producentów (Pixar...), ale w większości sprawnie zrobione i nie dłużące się - zwłaszcza Uroczystość. Na osobną wzmiankę zasłużyły sobie ciekawym pomysłem, oryginalnym wykonaniem, a przede wszystkim właściwy m tempem i czasem trwania, Te Rzeczy. Ciekawie pokazano świat z punktu widzenia niedosłyszącej dziewczynki, kpiącej sobie z dorosłych i widzów.

Na danie główne zaserwowałem sobie Południową Dzielnicę. Ten portret rodziny klasy wyższej w Boliwiii skupia się na pokazaniu jej stosunku do mieszkańców mniej prestiżowych okolic i rdzennej ludności przede wszyskim. Po odbiorcy nagrody za reżyserię i scenariusz w Sundance spodziewałem się czegoś bardziej fabularnego - tutaj naprawdę niewiele się dzieje. Mamy okazję przyglądać się wzajemnemu traktowaniu się bohaterów w ich życiu codziennym i to by było na tyle. Wiem natomiast, dlaczego film nie dostał nagrody za zdjęcia: przez cały czas miałem wrażenie, że operator ucieszony tym, źe dostał profesjonalny wysięgnik do kamery postanowił użyć go w każdej scenie. Kamera rusza się non stop, nie stroniąc od nienaturalnych ujęć, odwracając się nawet kilkakrotnie do góry nogami (sic!). W kilku scenach sprzyja to budowaniu odpowiedniej atmosfery, jak wtedy gdy Andre chodzi po dachu willi, lecz jest na dłuższą metę nużące. Za mało się tutaj dzieje i brakuje głębszego wniknięcia w temat, bym mógł polecić film z czystym sumieniem; niemniej, ogółne wrażenia pozytywne, choćby ze względu na śliczne dziewczęta.

Jeśli chodzi o kamerę w "Południowej dzielnicy" to ewidentne są tu wpływy Uwe Bolla. Prawie w każdej scenie latamy praktycznie dookoła bohaterów. Co gorsza, te same fragmenty domu oglądamy w podobny sposób kilka razy, za każdym razem w podobnie wolnym obchodzie kamery po drogich lustrach, malowidłach i innych "zbieraczach kurzu". Jakbym przyznawał Złotą Malinę za zdjęcia, to spokojnie kamerzysta tego filmu mógłby konkurować z tym od "House of the dead", z tym że w przypadku filmu Bolla jest uzasadnione podejrzenie, że zdjęciowiej robił sobie jaja.

Dodaj komentarz