Latać każdy może

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

Postanowiłem napisać kilka słów o najlepszym filmie pierwszego półrocza 2012 roku. Jeśli mnie pamięć nie myli to w ciągu ostatnich kilkunastu lat widziałem niewiele wybitnych komedii z gatunku niegłupich. Przychodzą mi na myśl "Amelia", "Między słowami", "Elling" i "Jabłka Adama". W ogromnej większości to filmy europejskie i nie inaczej jest z francuskimi "Nietykalnymi". Nie ma ten obraz nic wspólnego z gangsterskim popisem De Palmy z 1987 roku na co niestety wskazuje polskie tłumaczenie. Szkoda, że nie można było wymyślić innego tytułu, bo teraz dwa doskonałe filmy dublują się literowo. No, ale to jedyny minus, więc przejdźmy do plusów. Na początek zwrócę uwagę na aktorstwo dwóch głównych bohaterów. Są totalnymi przeciwieństwami, pod każdym względem. Philippe ( François Cluzet albo Dustin Hoffman jak ktoś woli ) to białoskóry, sparaliżowany bogacz, wielbiciel sztuki wysokiej o duszy romantyka. Jego opiekunem staje się Driss ( Omar Sy ) czarnoskóry, ubogi osiłek, o radosnym usposobieniu i niewyszukanym guście muzycznym. Obaj stanowią duet nie z tego świata, ale więcej o ich losach pisać nie będę bo mi się nie chce. Piękne zdjęcia i muzyka uzupełniają tę bardzo pozytywnie ładującą pozycję filmową, po której widz czuje się jak nowonarodzony i aż nie chce mu się wyjść z kina... i wychodzi.

Ja tam nie nazwałabym wadą tego, że ktoś wreszcie przetłumaczył jakiś tytuł jak należy. Brawa dla dystrybutora za powstrzymanie się od chorobliwej kreatywności. :)

Francuskiego nie znam, ale pewnie można to też przetłumaczyć jako "Niedotykalni" (tym bardziej, że właśnie tym mianem francuska wikipedia określa pariasów).

@umbrin aż tak dobry? Ostatni francuski hit ("Artysta") okazał się, przynajmniej dla mnie, nielotem, więc jestem nieco nieufny.

Zgadzam się, mnie też indyjska najniższa kasta kojarzy się z terminem "niedotykalni". Ale z "nietykalnymi" również można się spotkać.

"Niedotykalni" mogliby być jak najbardziej. Tłumaczy się to również i tak.

@inheracil Film jest naprawdę fajny. Boję się tylko, że to dzieło jednorazowego użytku i że za drugim razem nie wyda mi się aż tak śmieszne.

Mnie od tygodnia siedzi w głowie.

Jak można zestawić obok siebie Amelię i Jabłka Adama?

Mnie też się oba podobały. Co w tym dziwnego?

Ale jak ich nie zestawiam, tylko wymieniłem filmy, które mnie rozbawiły bez poczucia winy, że oglądam głupotę.

Dodaj komentarz