Recenzja. Atramentowa bajka

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Brendan Fraser ma za sobą bardzo pracowity rok. Wystąpił aż w trzech dużych filmach – „Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka”, „Podróż do wnętrza Ziemi” i film, o którym napiszę za chwilę – „Atramentowe serce”. I wydawałoby się, że skoro aktor jest tak rozchwytywany, oznacza to, że musi być w nim coś dobrego (Talent? Sława? Nazwisko?). Nic bardziej mylącego, pan Brendan, ani utalentowany nie jest, ani sławny, a tym bardziej nie ma (póki, co) jakoś bardziej rozpoznawalnego nazwiska.

W „Atramentowym sercu”, Brendan Fraser wciela się w Mortimera Folcharta, człowieka obdarzonego niezwykłym darem – gdy czyta na głos jakąkolwiek książkę, bohaterowie w niej występujący przenikają do prawdziwego świata. I nie tylko bohaterowie, ale także rzeczy i wydarzenia. Jednak nic nie jest tak proste, podczas gdy ktoś z książki przechodzi do świata rzeczywistego, w tym samym czasie, ktoś ze świata rzeczywistego zostaje przeniesiony w fikcję. To właśnie stało się kilka lat temu z żoną Mortimera, Teresa (Sienna Gulliory). Teraz pojawia się Smolipaluch (Paul Bettany), który niegdyś został wyczytany przez Mortimera, a teraz chce wrócić do swojego świata. Ostrzega on naszego bohatera przez Capricornem (Andy Serkis), złym charakterem, który również przypadkiem uciekł z książki.

„Atramentowe serce” to kolejne kino familijne z Fraserem w roli głównej. I w przeciwieństwie do „Podróży do wnętrza Ziemi” – podobało mi się. Tym razem mamy do czynienia z przystępną bajką, świetnie zrealizowaną i dobrze poprowadzoną. Akcja wciąga i pozwala oderwać się od rzeczywistości. Przedstawione nam wydarzenia są jak najbardziej fantastyczne, jednak na tyle realne, że jesteśmy w stanie w nie uwierzyć – co trudnością było we wcześniej wspomniany filmie, do którego pewnie jeszcze kilka razy nawiążę. Film ten stworzył Iain Softley, reżyser, który co prawda zbyt dużo filmów nie zrobił, jednak cenię go za bardzo dobry thriller „Klucz do koszmaru”, który w moim osobistym rankingu jest jednym z najlepszych filmów grozy, jakie dane było mi widzieć. Dodatkowo Softley ma na swoim koncie interesującego „K-PAX’a” z Kevinem Spacey’em i Jeffem Bridgesem w rolach głównych.

Fraser gra jak zwykle – ni to dobrze, ni to źle; wystarczająco dobrze, żeby mu uwierzyć. Jest jednak inna gwiazda, która całkowicie pochłonęła cały zainteresowanie widza, gdy tylko pojawiła się na ekranie – Helen Mirren. Laureatka Oscara za rolę w „Królowej” stworzyła niesamowicie zabawną i ciekawą postać. Przypominała mi ona trochę podobną kreację ze „Skarbu Narodu 2”, jednak każda z tych ról miała w sobie coś, co czyniło, że były tak świetne. Chyba nie trzeba ukrywać, że Mirren to aktorka bardzo dobra i utalentowana. Sceny z nią (niestety, nie za wiele) to prawdziwe perełki.

Film Softleya jest ekranizacją książki Cornelii Funke o tym samym tytule, będącej pierwszej częścią „atramentowej trylogii”, w której skład wchodzą jeszcze „Atramentowa krew” (Inkspell) oraz „Atramentowa śmierć” (Inkdeath). Czy zobaczymy jeszcze bohaterów Atramentowego świata w kinach? Póki, co – cisza. Jednak patrząc na wyniki kasowe filmu – budżet: 60 milionów dolarów; zarobek w USA: 17,1 mln $; na całym świecie: 54,0 mln $ - można spekulować, że jednak nie. Film nawet na całym świecie zarobił ‘na siebie’, nie mówiąc już o zyskach. Również wśród krytyków został całkowicie niezauważony i przemknął jakby go w ogóle nie było. A już w ogóle absolutną tajemnicą wydaje się być data polskiej premiery – początkowo mówiło się o 3 kwietnia 2009, jednak w chwili obecnej data premiery znikła prawie z każdego, polskiego serwisu filmowego. Czyżby dystrybutorzy przestraszyli się słabych wyników w USA?

Szkoda, bo ja z miłą chęcią bym zobaczył jeszcze dwa filmy z tej serii, bardzo miłe kino, taki odmóżdzacz dla wszystkich. Opowieść prorodzinna itp. Jak w końcu uda się „Atramentowemu sercu” trafić do polskich kin, to możecie się wybrać – oczywiście, jeśli nie będzie nic innego, bardziej interesującego. Ja seansu nie żałuję.

unnami
http://filmlog.pl/2009/03/31/atramentowe-serce-2008/

Zwiastun: