Świat odczarowany
Dwa i pół wieku dzieli ekranizację Sukorowa od powstania poematu Goethego Faust, a pół wieku od powieści Tomasza Manna Doktor Faustus. Nagrody i zainteresowanie jakie przypadły w udziale filmowi są dowodem po pierwsze na to, jak żywotny, a może nawet definiujący jest motyw faustyczny dla naszych czasów, po drugie zaś na to, że ciągle jest miejsce na sztukę „wymagającą”, (by nie używać eufemizmu „ambitną”.)
Wizjoner Goethe skupił bowiem w swym dziele główne problemy, które pojawiły się wraz z „odczarowaniem” świata – marność egzystencji, pęd do odkrycia prawdy i zdobycia „całej” wiedzy, która jest kluczem do władzy oraz pożądanie. Na zgliszczach wiary wzrasta nadczłowiek, który stał się właśnie wolny by realizować swoje wizje i zachcianki.
Taki świat ukazuje widzowi Sukorow – świat odczarowany, świat brzydki, żeby nie powiedzieć obrzydliwy; świat, w którym rzeźnik pracuje drzwi w drzwi z medykiem, który właśnie poćwiartował zwłoki ludzkie by ostatecznie już stwierdzić „duszy niet”! Reżyser po mistrzowsku kreuje ten świat koszmaru sennego – przygnębiające kamienne miasteczko, duszne, zapleśniałe wnętrza, nędzę ludzką wśród nieustannego urągania zwierząt domowych, przerywanego przez przechodzące z irytującą częstotliwością groteskowe konwoje pogrzebowe. Swoisty nowoczesny dance macabre.
Na takim tle miota się udręczony wiecznie niezaspokojonym pragnieniem wyjątkowości profesor Faust. Faust Sukorowa jest jednak bardziej współczesny od Goethego – stracił już wiarę w mądrość i ot po prostu pożąda pieniędzy i powabów młodziutkiej, niewinnej i nadal wierzącej w Boga Małgorzaty, po to tylko by zniszczyć i ten ostatni ślad „duszy”. Z pomocą przychodzi mu sam Mefistofeles, który – o ironio – jest ostatnim wierzącym w Boga a więc i w duszę. W zamian za podpis na cyrografie daje Faustowi to, czego pragnął – złoto i Małgorzatę, której czar i odporność na zło pryska w chwili, gdy staje się ciałem służącym zaspokojeniu pożądliwości Fausta.
Obraz Sukorowa jest ze wszech miar symboliczny. I tak pojawia się w nim istotny motyw oryginału – zastąpienie pierwszeństwa „słowa” w ewangelii według Jana czynem („na początku był czyn”), symbolizujące przejście od kontemplacji wieczności do kluczowych w myśli i kulturze niemieckiej woli mocy i kultu działania. W typowy dla poetyki romantyzmu sposób sceneria oddaje stan wewnętrzny, dlatego jedyna piękna i niewinna istota – Małgorzata - pojawia się w pełnym świetle, na łonie natury, bądź w towarzystwie gromadki białych gęsi. Mały Wagner zaś, ze swoim makabrycznym „wynalazkiem” – ludzkim potworkiem w formalinie, spreparowanym na bazie olejków eterycznych i wyciągu z wątroby hieny, to ciemna, nieludzka i nieprzewidywalna strona oświeceniowego kultu nauki.
Niewątpliwie film Sukorowa został dogłębnie przemyślany. I nie dziwi to w przypadku reżysera rosyjskiego – spadkobiercy Dostojewskiego, który przecież jak nikt rozumiał dylematy Fausta i który jak nikt inny wiedział, że bez miłości nie ma zbawienia (Karamazow).
Równie dopracowany jest „Faust” pod kątem artystycznym. Mamy wrażenie, że świat w nim przedstawiony jest nie tyle wykreowany, co wprost „zrodzony” przez reżysera, a każdy szczegół od specyficznych, zniekształcających ujęć, przez nieznośną kakofonię dźwięków i przytłumioną kolorystykę – przynależą bez wątpienia do całości tej tragi-komicznej makabreski.
Inna sprawa, że Sukorow zrobił film wybitnie niekomercyjny – długi, stosunkowo ciężki, powodujący pewien dyskomfort w odbiorze ze względu na porażającą brzydotę i niesamowity natłok dźwięków „motłochu” ludzkiego, uderzający w nas z ekranu. Niewątpliwie jednak jest to efekt zamierzony. Jako taki właśnie „Faust” jest estetycznym i intelektualnym wyzwaniem dla widza oraz śmiałym posunięciem na tle dominacji bardziej lub mniej subtelnej komercji i hedonizmu.
Obejrzano na festiwalu 5. Sputnik nad Polską 2011 pod patronatem Filmaster.pl.