Monodram na aktora i trumnę

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Według definicji "Pogrzebany" nie jest horrorem - brak w nim elementów fantastycznych. Nie jest też thrillerem, bo żaden z niego film sensacyjny. Właściwie to czym jest? Filmem grozy? Groza jest, ale nie większa w filmach psychologicznych. Strach? Nie taki jak w strzelankach; Cortez buduje napięcie lękiem - o życie bohatera. Może to po prostu filmowy monodram?

Przedziwny film. Cała, caluteńka akcja rozgrywa się w... trumnie. Jedynym bohaterem jest Paul Conroy, kierowca na misji w Iraku, który budzi się w trumnie, mając ze sobą jedynie komórkę i zapalniczkę. Nie za bardzo pamięta, jak się znalazł w takich okolicznościach. Nie za bardzo wie, co ma robić. Cała fabuła polega na jego nieco bezładnych poczynaniach i wyścigu z czasem - komórka się rozładowuje, do trumny sypie się piach.

Brak akcji jest pozorny. Film wciąga. Wyciemniona sala kinowa sprzyja empatyzowaniu z bohaterem, wkrótce trzyma się za niego kciuki albo - przeciwnie - złorzeczy mu się, bo przecież samemu zrobiłoby się co innego, do kogo innego zadzwoniło, co innego powiedziało. Działania Conroya nie są zbyt przemyślane, mimo że nie histeryzuje.

Gra aktorska Reynoldsa nie oszałamia. Takimi monodramami powinno się obdarzać bardziej utalentowanych aktorów. W tak niewielkiej przestrzeni do grania widać każde najmniejsze napięcie mięśnia na twarzy. Albo jego brak. To właściwie jedyny zarzut dla filmu. Można by jeszcze ponarzekać, że pochowana trumna jest pomysłem wtórnym (choćby "Złote jajko"), ale to ładnie odświeżony element - najwyraźniej da się zrobić świeży film z nieświeżych pomysłów.

Myślę, że film spodoba się i tym, którzy lubią napięcie psychologiczne, i tym, którzy lubią się w kinie stresować. :-)

Zwiastun: