Mroczny Rycerz powstał i nie upadł

Data:
Ocena recenzenta: 7/10
Artykuł zawiera spoilery!

Wielu czekało na ten film z utęsknieniem, wielu uważało za najbardziej oczekiwany film tego roku. Czy Nolan i spółka sprostali tym oczekiwaniom? W dużej mierze tak, ale części z Jokerem nie przebili.

Gotham zdążyło już zapomnieć o poważnych zbrodniach i panoszącym się wszem i wobec złu. Nastał czas niczym niezmąconego pokoju. Batman zniknął przed 8 laty, a Bruce Wayne od tego czasu nie opuszcza pokoju w swojej gigantycznej posiadłości zaniedbując przy okazji interesy. Bardziej przypomina zniedołężniałego starca, niż zbawiającego świat herosa. Ktoś jednak czyha na jego imperium i chce odebrać cały jego świat. Wykorzystuje do pomocy terrorystę Bane'a, który przy okazji chce dopełnić misji powierzonej dawniej Lidze Cieni, misji ukarania i zniszczenia Gotham. Do realizacji celu wykorzystuje chętnie wynalazki z Wayne Corporations, w tym reaktor jądrowy, który miał dać miastu ekologiczną energię po wsze czasy. W niepowołanych rękach staje się jednak śmiercionośną bronią. Miasto ponownie potrzebuje Batmana, a on nie daje się długo prosić.

Fabuła nowego Mrocznego Rycerza jest wielowątkowa i dość zawiła. Jak zwykle nie jest to po prostu pusta naparzanka facetów w lateksach. Nolan serwuje nam liczne odwołania do dzisiejszej sytuacji społecznej - nie bez powodu Bane atakuje Wayne Corporation poprzez giełdę i operacje finansowe. Nie musi używać przemocy by zburzyć imperium, ot znak naszych czasów. Batman tym razem staje przed bardzo trudnym wyborem i targają nim silne emocje. Z jednej strony Bruce chce zrzucić strój i wieść spokojny żywot, do czego usilnie namawia go Alfred. Z drugiej strony czuje się odpowiedzialny za miasto i doskonale wie, że jeśli wynalazki, które skrywają tajemne pomieszczenia jego firmy trafią w posiadanie terrorystów to miastu grozi zagłada. To z grubsza podobny motyw, jak słynne motto wujka Bena w Spidermanie. Bardzo fajnie zbudowano postać Bane'a, który z początku wydaje się absolutnym szaleńcem, "czystym złem", jak nazywa go przed śmiercią jedna z jego licznych ofiar. Jednak jego losy okażą się o wiele bardziej zagmatwane i co ciekawe nadadzą mu ludzki wymiar.

Mrocznego Rycerza ogląda się naprawdę dobrze, fabuła brnie wartko, a kolejne wątki wprowadzane są zazwyczaj całkiem logicznie. Nudy na ekranie też nie stwierdzono. Wielkim plusem filmu są (co można było przewidzieć) efekty specjalne i muzyka. Nolan funduje nam pierwszorzędne widowisko, podkręcone nowymi gadżetami Batmana i dobrymi scenami walk, które są rozsądnie dawkowane. Aktorsko film jakoś nie powala, najjaśniejszymi punktami są Tom Hardy jako Bane i Gary Oldman w roli komisarza Gordona. Większość jest przeciętna, niektórzy niestety słabi. Najmniej podobała mi się Anne Hathaway, która zdawała się grać jedynie swoim kręcącym tyłkiem i wydymaniem ust. Postać Kobiety Kota została zresztą napisana najsłabiej ze wszystkich - jest trywialna i tak tajemnicza, że właściwie nie wiadomo po co znajduje się na ekranie.

I tym sposobem doszliśmy do wad, które może nie są jakieś drastyczne, aczkolwiek irytujące i zdawałoby się łatwe do wyeliminowania. Po pierwsze film ma mnóstwo scenariuszowych błędów i niedociągnięć. Pal sześć totalny brak realizmu niektórych scen (choćby otwierająca film akcja z samolotem). Najgorszy jest fakt, że bohaterowie zachowują się miejscami skrajnie irracjonalnie, niczym kompletne tępaki. Druga rzecz to lejący się momentami z ekranu patos. Mistrzem jest w tym komisarz Blake, który wali czasem takimi banałami, że aż uszy bolą, ale i tak nikt nie pobije komisarza Foleya pędzącego na terrorystów w galowym mundurze. Nie brakuje też niestety ckliwych scenek, które raczej bawią, niż poruszają. No i zakończenie filmu, które ciągnie się niczym rozgotowane spaghetti i mnie osobiście rozczarowało (a w dodatku nachalnie otwiera drogę do kontynuacji serii). W ogóle film ma średni początek i koniec, natomiast naprawdę solidną środkową część, na szczęście stanowiącą zdecydowaną większość produkcji.

Ale wiecie co jest najlepsze? Że film, mimo tych nieścisłości i wad ogląda się świetnie, chociaż lekki niedosyt pozostaje.

P.S. A propos błędów. Najbardziej rzucił mi się w oczy moment, kiedy to pościg za Batmanem po akcji na giełdzie nagle przeskoczył z pory dziennej, w czarną noc.

Tę i wiele innych recenzji znajdziesz na blogu Bez Popconu.
www.bezpopcornu.wordpress.com

Zwiastun:

Co do sceny otwierającej z samolotem, to według mnie najlepsza scena w całym filmie i wcale nie taka nierealna.
Patosu było znacznie za dużo. Flagi, flagi i flagi.
I na dodatek ten zmęczony Bale, który zarażał tym stanem widownię.
Najgorsze jednak były pojazdy. Te armatki prezentowały się jak z klocków, a tandetny pojazd latający batmana, to śmiech na sali w porównaniu z tym z pierwszego Burtona.

Kurczę, ja jakoś nie kupuję tego wjazdu komandosów do samolotu. Poza tym zabawna była ta bezczynność służb specjalnych, które stały i właściwie podziwiały atak ;). A co do pojazdów to faktycznie wyglądały trochę jak zabawki.

Najbardziej rzucił mi się w oczy moment, kiedy to pościg za Batmanem po akcji na giełdzie nagle przeskoczył z pory dziennej, w czarną noc.

Przecież oni wjechali do tunelu wtedy...

To prawda, ale później z niego wyjeżdżają i już jest ciemna noc. Scena, kiedy Batman ostatecznie gubi policyjny pościg nie odbywała się już w tunelu ;)

No proszę - jak widać na to już nie zwróciłem uwagi... :D
Będzie trzeba kiedyś ponownie obejrzeć i zanalizować.

Ten ostatni batman, mimo że nie jest specjalnie kiepskim filmem, to jednak chyba największe rozczarowanie roku jak na razie.

Dodaj komentarz