Krótki film o tresurze

Data:
Ocena recenzenta: 8/10
Artykuł zawiera spoilery!

"Nikita" Luca Bessona to niewątpliwie esencja kina sensacyjnego. Można temu filmowi zarzucić wiele, choćby brak realizmu, nieprawdopodobieństwa, ale nie można odmówić jednego, świetnie poprowadzonej fabuły. Film "gra" i już od pierwszego ujęcia czuć, że Besson włożył w niego pasję, tchnął duszę. Ten film to nie tylko sensacja, choć na to na pierwszy rzut oka wygląda. Obraz prawie od początku przeradza się w dramat walki człowieka z chaosem. Bo chaos jak mityczny potwór wyziera co chwilę, staje się feerią wybuchów, kanonadą broni, nieposkromioną przemocą nad którą nie sposób zapanować i kąsa bohaterów zadając ciężkie, najczęściej śmiertelne rany.

Film zgodnie z regułą Hitchcocka zaczyna się od trzęsienia ziemi. Co prawda trzęsienie jest małe bo zamyka się w czterech ścianach apteki, ale ma wszystkie znamiona pandemonium, ten miniaturowy wszechświat tętni śmiercią i zniszczeniem, przynosi zagładę prawie wszystkim którzy mieli pecha znaleźć się w złym miejscu i czasie.

Fabułę "Nikity" można podzielić na dwie odrębne części różniące się dramaturgią, ale i przesłaniem, które chce nam przekazać reżyser. Pierwsza część to okres "tresowania" dziewczyny przez bliżej nie określoną agencję rządową spersonifikowaną w postaci żelaznoszczękiego, tajemniczego Boba. W tym momencie chcę oddać Annie Parillaud należną cześć, świetnie zagrała rozdzieraną chaosem bohaterkę. Nikita to uzależniona od narkotyków dziewczyna, zaś przemoc to dla niej sposób rozwiązywania wszelkich problemów. Osaczona, zamknięta w klatce, rzuca się na wszystkich i wszystko, próbuje się buntować przeciw temu co ją spotyka i czego nie rozumie. W końcu daje się złamać systemowi, bo system złamie każdego, system ma nieograniczone siły i środki, zastępy treserów, gdzie każdy może zostać zastąpiony bez uszczerbku dla samego systemu, w końcu system może się pozbyć ofiary, gdy tresowany nie spełnia oczekiwań (symbolem tego jest numer kwatery na cmentarzu który Bob beznamiętnie powtarza Nikicie, na jej pytanie co będzie gdy ona się nie zgodzi współpracować). System to chaos ubrany w kostium porządku.

Momentem przesilenia jest dzień w którym Nikita pierwszy raz od chwili rozpoczęcia szkolenia może wyjść z murów swojego więzienia na zewnątrz. To wielki dzień, jej urodziny i Bob, opiekun, treser i po cichu zakochany w niej mężczyzna zabiera ją na urodzinową kolację. Dla Nikity to promyk szczęścia, ale już po chwili ręka systemu zaciska się na gardle, wyjście do restauracji to nie prezent, to pierwsze zadanie i zarazem egzamin, sprawdzian czy maszyna została odpowiednio wyszkolona. Bo Bob to też narzędzie systemu, narzędzie idealne bo cele systemu są dla niego nadrzędne w stosunku do jego własnych uczuć. Od tego momentu Nikita rozpoczyna nowe życie.

Druga część to narodziny człowieczeństwa Nikity. Bohaterka, mimo że w końcu złamana i zgadzająca się na współpracę na podanych warunkach nie traci mimo wszystko swojej osobowości, swojej siły witalnej, swojego "ja", które choć stłamszone i ubrane uszyty na miarę nowego zajęcia garnitur, z czasem zaczyna się odradzać i decydować o przyszłości. Nikita rodzi się na nowo, ale choć dla mocodawców jest tylko narzędziem, inteligentną maszyną do zabijania, to obok, zaczyna żyć Nikita - człowiek, kobieta.

Warto też wspomnieć o pewnej postaci w filmie, postaci marginalnej, ale ważnej dla ostatniej fazy filmu, gdzie Nikita wyrywa się z objęć systemu. To Wiktor Czyściciel. Wiktor, genialnie zagrany przez Jeana Reno to karykatura (można by rzec szkic) jego późniejszej postaci z innego filmu Bessona - analfabety o gołębim sercu i morderczym zawodzie - Leona. Reno pojawia się podczas nieudanej akcji, gdy ma pomóc w "czyszczeniu" czyli usuwaniu niewygodnych osób. Wątek zdobywania dokumentów z ambasady, akcja mająca być przeprowadzona jak chirurgiczne cięcie, a waląca się już od samego początku to majstersztyk. Besson ukazał tu bezsilność walki z chaosem. Kolejne wydarzenia stają się klockami walącego się domina. Tu pojawia się "czyściciel", człowiek mający uporządkować sytuację, a który staje się kolejnym narzędziem chaosu. Wiktor to mistrz w swoim fachu, czyszczenie to jedyna rzecz którą potrafi, poza tym zachowuje się jak ktoś ograniczony umysłowo, ale gdy ma "czyścić" nie waha się przed niczym i nie ma dla niego przeszkód. Jest postacią groteskową, śmieszną i przerażającą równocześnie. Nawet w sytuacji bez szans widzi tylko jedno rozwiązanie - "to może ja wyjdę i wyczyszczę" - mówi na widok tuzina biegnących w jego stronę żołnierzy. Geniusz tkwi w szczegółach, postać Wiktora to właśnie taki szczegół który przesądza o wartości całości. Zderzenie w tej scenie postaci Wiktora z Nikitą, te trzy akcenty, to przesłanie, z chaosem nie można wygrać, ale głowę wyniesie ten, kto w skrajnej sytuacji zachowa swoje człowieczeństwo.

"Nikita" to nie tylko przemoc, brutalność, widowiskowe akcje, to wszystko w tym filmie jest, ale nie jest sprawą pierwszoplanową. Przemoc jest tłem, jest tkanką która zawiera w sobie jeszcze duszę. "Nikita" to film o walce z samotnością, to próba opanowania wszechogarniającego chaosu otaczającego bohaterkę. To w końcu film o miłości (jakby bardzo banalnie to nie brzmiało), film o potrzebie kochania, posiadania kogoś bliskiego, kogoś komu kamień może uronić łzę bezsilności w mankiet pogniecionej koszuli. Bessonowi udało się związać to wszystko atrakcyjną formą, łączącą równocześnie kicz i geniusz, która da satysfakcję komuś kto potrzebuje choćby tylko prostej rozrywki, ale i zmusi na chwilę do zamyślenia, jeśli widz myśleć potrafi. Jeśli ktoś nie oglądał tego filmu to niewątpliwie powinien.

Zwiastun: