Godziny (The Hours)

Data:
Artykuł zawiera spoilery!

Trzy silne kobiety, trzy historie, trzy różne okresy historyczne. Oskar dla Nicole Kidman za pierwszoplanową rolę jako Virginia Woolf - szukająca ucieczki ze swoich lęków i emocji wielkiej pisarki w przededniu samobójstwa. Julianne Moore jako Laura Brown - idealna żona domowa lat 50, która świętuje swoje urodziny, przygotowując się do porodu. Meryl Streep grająca Clarissę Vaughn - współczesną wydawczynię z Nowego Jorku, która wydaje przyjęcie.Film nakręcono na bazie książki pod tym samym tytułem, której autorem jest Michael Cunningam. Virginia, autorka Pani Dalloway, Laura, jej czytelniczka i Clarissa, jej bohaterka. Jeden dzień z życia tych trzech kobiet gdzie epoki przepływają między sobą, a historię splatają się w jedność.

Trzy wspaniałe aktorki, wyjątkowa muzyka Phillipa Glassa, która jest arcydziełem sama w sobie, historia, niebanalna i bardzo interesująca, subtelne obrazy - ten film się kocha (co widać po mnie), albo się go nie rozumie.
Jest trudny w odbiorze. Bohaterki odnajdują się w sytuacji bez wyjścia. Woolf jest chora psychicznie i czuje, że zaczyna ciążyć swojemu mężowi. Świeżo wróciła ze szpitala i mieszka na wsi, dla zdrowia, ale tęskni za Londynem. Pisze Panią Dalloway - opowieść o kobiecie, która zdaje sobie sprawę, że jej życie to seria rutynowych, mało znaczących czynności. Virginia nie potrafi sobie poradzić z ciemnością, która ogarnia jej umysł, więc decyduje się na samobójstwo.

Brown czyta Panią Dalloway i odkrywa coraz bardziej, że jej życie to więzienie. Jest idealną panią domu, ale z przymusu, a nie z przyjemności. Zdaje się, że jej życie emocjonalne kieruje się zupełnie gdzie indziej, ale wtłoczona w życie rodzinne nie potrafi się uwolnić. Rutynowe czynności codzienności lat 50 doprowadzają ją do próby samobójczej. Potem nic już nie będzie takie samo.

Vaughn sama kupi kwiaty. Organizuje przyjęcie ze swoją życiową partnerką. Między kolejnymi przygotowaniami odwiedza swoją miłość życia - poetę Richarda, który jest chorym na AIDS gejem. Przez cały czas wmawia sobie, że zajmując się innymi jej życie ma sens. Ale czy na pewno? Musi stanąć twarzą w twarz ze śmiercią Richarda, który popełnia samobójstwo.

Co więc chcą nam przekazać autorzy w ten dramatyczny sposób? Że życie to codzienność. Rutyna, gesty, wszystko to, co wyraża nas w każdej chwili. Żeby nie dać się wtłoczyć w ramy społeczne, bo to nasze życie, które powinniśmy przeżyć jak chcemy. Że szczęście to to, że żyjemy, jesteśmy i możemy być sobą. Trywialne, ale prawdziwe.

Zwiastun:

Pani Dalloway, to nie opowieść o kobiecie, która zdaje sobie sprawę, że jej życie to seria rutynowych, mało znaczących czynności. To książka o artystce, która potrafi przemienić wszystko wokół siebie w dzieło sztuki; łącznie z zasłonami.

dużo zależy od spojrzenia - nie zaprzeczam, że jest artystką, ale strumień świadomości nie skupia się tyle na pięknie, ile na codzienności. Ja odczytałam przesłanie autorki jako: szczęście to tylko chwile (że posłużę się cytatem) - wschód słońca, uśmiech przechodnia itd..
ale zgadzam się, że było dużo artyzmu :)

Jeśli czytałaś książkę nie będę się sprzeczać, nie ma jednej interpretacji. Chociaż ja tam widzę sztukę w tej codzienności;).
Ale denerwuje mnie cała masa ludzi, którzy wydają sądy o Pani Dalloway na podstawie Godzin:).

czytałam - skończyłam kilka dni temu, więc dlatego tym bardziej na świeżo piszę.
Wielość interpretacji wskazuje na wagę tego dzieła. A dużo sztuki jest zdecydowanie. Szczególnie jak kupuje kwiaty :)

Dodaj komentarz