Biskup Rzymu ucieka

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Konklawe - w Rodzinie Borgiów teatr bezpardonowego przekupstwa i tysięcznych intryg, w Aniołach i demonach fascynująca (i fotogeniczna) ceremonia. W najnowszym filmie Morettiego - klasówka pisana przez postarzałych uczniaków. Nieszczęśnik wywołany do odpowiedzi najpierw doznaje załamania, potem zaś wymyka się na wagary do Rzymu, pozostawiając owce bez pasterza. Bezkrólewie, czy raczej bezpapieże, okaże się dla Watykanu czasem nie tyle pełnym chaosu, ile łagodnego rozkrochmalenia, wybrańca zaś postawi przed koniecznością rozrachunku z własnym życiem.

"Może jakieś problemy z... wiarą?" - pyta konfidencjonalnym tonem wezwany na ratunek psychoanalityk, zresztą ateista. Staruszek w białych szatach, zaskoczony, zaprzecza. Jego ucieczka i pasowanie się z sytuacją, współczesny odpowiednik modlitwy w Ogrójcu, jest podyktowana raczej ludzką słabością. Papież jest stary. Brak mu ognia i charyzmy. I chociaż zdaje sobie sprawę z konieczności reform, nie czuje się na siłach ich podjąć. Zamiast tego powraca do młodzieńczych marzeń o aktorstwie, jakby próbował wymazać lata spędzone w Kościele, który w końcu powołał go na swego przewodnika.

Ta sama starość trawi zresztą i kardynałów, jak gdyby potężna instytucja, która przez wieki trzęsła cywilizowanym światem, wreszcie zaczęła gasnąć od środka. Wspaniałe wnętrza Watykanu, niegdyś będące świadkami dramatów władzy i wiary, oglądają obecnie niewinne gry w karcięta, a wreszcie i radosny turniej siatkówki. Zniknięcie papieża to przykrość, którą staruszkowie znoszą z filozoficznym spokojem. Tylko rzecznik prasowy, osoba świecka, wychodzi ze skóry by naprawić sytuację. Kościół Morettiego nosi bowiem kapcie i codziennie bierze leki na nadciśnienie, choć publicznie wciąż pokazuje się w ozdobnych ornatach.

Habemus Papam nie jest jednak filmem o stanie spraw watykańskich, lecz raczej tego Watykanu odczarowaniem - wiele tu ciepłej ironii, spojrzenia z ukosa, komizmu. Moretti, prywatnie niewierzący, przyjmuje pozę życzliwego, choć prześmiewczego obserwatora. Dostaje się zarówno kardynałom, jak i świeckim. Jednak opowieść, potraktowana tak lekko, gdzieś zatraca swój ciężar i dramatyzm. Film, jakkolwiek ciekawy i stanowiący materiał do przemyśleń, nie angażuje widza bardziej niż anegdota usłyszana na przyjęciu. Anegdota z pewnością inteligentna, sprawna i ciekawa, ale to wszystko.

Habemus Papam był tegorocznym hitem jeśli nie festiwalu w Cannes, to w każdym razie polskojęzycznych relacji. Ktoś złośliwy mógłby napisać, że działo się tak ze względu na to, że Polacy, choć nie mają już swego krajana na tronie piotrowym, nadal odczuwają pewien sentyment do Watykanu. Ktoś jeszcze bardziej złośliwy mógłby chcieć sugerować, że obecność w filmie Jerzego Stuhra zapewniła nam, jakże wyczekiwany, polski akcent w konkursie głównym. Nie znaczy to, że wybierając się do kina należy mocno mitygować oczekiwania. Film Morettiego nie uderza w tanią sensację, a przy tym ma lekkość, wdzięk i dystans, na który nie każdy potrafiłby się zdobyć, poruszając podobny temat. Zasadniczą wadą jest oczywiście to, że Habemus to nie do końca "moje" kino - ale to już nie Wasze zmartwienie...

Zwiastun: