Słodkie życie paparazzo

Data:
Ocena recenzenta: 9/10
Artykuł zawiera spoilery!

Pisanie notki o "Słodkim życiu" świadczy o zepsuciu obyczajów. Cóż bowiem nowego może wymyślić jakiś tam widz, gdy temat rozpracowały już najtęższe głowy wśród filmowych krytyków. Reżyserowie zaś - być może mniej skłonni do gadania - wciąż dają wyraz aprobacie dla Felliniego, wplatając postmodernistyczne tropy do swych filmów. Słuszniej jest darować sobie refleksje, lub przynajmniej ich nie upubliczniać. Cóż, kiedy - jak mawiał wicehrabia Valmont - to silniejsze ode mnie.

"Słodkie życie" nie zachwyci nas ani wyjątkowo spójną fabułą, ani wybitnie wyrazistym bohaterem. Marcello Rubini, dziennikarz gazet brukowych, wraz z którym zwiedzamy, czy też raczej rozbijamy się, po Rzymie, to człowiek, który wyglądem nadrabia słabość charakteru. Niezdolny do wytrwania w postanowieniach, do tego z fatalną słabością do płci pięknej, bezwładnie poddaje się silniejszym od niego osobowościom. Dzięki temu wszędzie jest dość lubiany i może bez przeszkód zabierać nas ze sobą zarówno za salony, jak i do nocnych klubów.

Jak się zresztą okazuje, jedne nie różnią się przesadnie od drugich. Sardoniczny scenariusz o nieco fragmentarycznej konstrukcji, odmalowuje nam Rzymian w raczej ciemnych barwach, nikomu nie szczędząc kpiny. Jeśli glamour filmowych gwiazd - to zawsze podszyty głupotą, jeśli religijność prostych ludzi - to żarłoczna i niszczycielska. Intelektualiści? Samotne, bezradne istoty, kryjące się pod płaszczykiem metafizycznej harmonii. Arystokracja - znudzona i rozwiązła. Miotający się w tym świecie Rubini nie potrafi znaleźć nic, dla czego warto by było żyć. Młoda, niewinna dziewczyna z restauracji, z którą przez chwilę flirtuje, stanowi tam jedyny jasny element.

Prasa, której przedstawicielem jest główny bohater, również nie budzi sympatii. Natrętni fotografowie osaczający kobietę, która właśnie ma dowiedzieć się, że jej mąż zabił siebie i dzieci, to niezwykle bolesny widok, pozostający na długo w pamięci. Dziennikarze - to nie ludzie z misją przekazywania prawdy. To ci, którzy karmią najniższe instynkty tłuszczy i dbają tylko o to, by przedstawić wydarzenia w możliwie sensacyjnym świetle.

Mimo wszystko "Słodkie życie" nie jest ani filmem przygnębiającym, ani bardzo trudnym w odbiorze - wdzięku i lekkości dodaje mu szyderczy humor, przede wszystkim zaś niezwykłe zdjęcia. Nie sposób nie ulec urokowi tańczącej Anity Ekberg, ubranej w zjawiskową, powiewną suknię. Głupia zabawa arystokratów kończy się pochodem o świcie, przypominającym eteryczną paradę duchów. Ekstatyczne piękno, choć pojawia się tylko na chwilę, doskonale równoważy dekadencję i brzydotę przedstawionego świata. To w nim tkwi sens, którego nie potrafią odnaleźć bohaterowie Felliniego i to dla niego - warto żyć.

Zwiastun:

"Pisanie notki o "Słodkim życiu" świadczy o zepsuciu obyczajów. Cóż bowiem nowego może wymyślić jakiś tam widz, gdy temat rozpracowały już najtęższe głowy wśród filmowych krytyków"

Podoba mi się ta wypowiedź :) Zawsze podobnie myślę, przy pisaniu czegoś o starym kinie...

Dodaj komentarz