Esme

napisała o TO

Kinga małomiasteczkowe horrory z zasady wypadają głupio na ekranie (choć są pojedyncze wyjątki). Tym razem jednak się mniej więcej udało dzięki iskrze reżyserskiej, dobrej młodej obsadzie i odjeżdżającemu oku Billa Skarsgarda. Niekoniecznie jest to zaległość, którą trzeba nadrabiać w podskokach, ale atmosfera jest intrygująca, a dzieciaki na rowerach (cisnące środkiem drogi bez kasków, bo to ejtisy) znów dają radę.