Kick

Data:

Jeśli ktoś był w kinie w Indiach, wie, że publiczność reaguje żywiołowo na to, co się dzieje na ekranie, zachowuje się prawie jak podczas igrzysk: bije brawo, wtrąca się w dialogi bohaterów. W Indiach do kina chodzi się po to, by przeżyć katharsis – oczyścić się z nagromadzonych emocji, uciec przed rzeczywistością i pomarzyć z otwartymi oczyma o tym, co się w życiu pewnie nie przydarzy: prawdziwej miłości, sławie i bogactwie.[1] Zatem o ile w kinach hinduskich na porządku dziennym jest głośnie komentowanie i mówienie do ekranowych postaci, podpowiadanie im, radzenie, o tyle w przypadku filmu „Kick” chce się wręcz krzyczeć do ekranu, tyle że z racji niskiej jakości gry aktorskiej, braku większego sensu fabuły oraz słabego poziomu zaproponowanej formy. Mowy nie ma, by uczestniczyć z pasją w wymarzonym życiu filmowych bohaterów.

Przede wszystkim „bolą” irytująco nudne, bezsensowne i słabo odegrane dialogi. Raz – że teksty są słabe, a dwa – aktorstwo jest mierne. Nie ma tu ani kogo pochwalić, ani docenić za wkład pracy. Jedynie Jacqueline Fernandez, odtwórczynię roli Shainy, czyli ukochaną głównego bohatera, prawie że pierwszoplanową bohaterkę, jesteśmy w stanie „strawić”, być może dzięki jej urodzie i strojom, które na niej całkiem dobrze się prezentują.

Żałośni bohaterowie robią rzeczy tak absurdalne, że nie sposób uwierzyć w to, co widzimy, nie sposób zaangażować się w oglądaną historię, nie sposób zaakceptować nieudolność formy, scenariusza i reżyserii. Devi Lal Singh vel Devil (Salman Khan), czyli główny bohater, ze swoim charakterem, aparycją, motywami działania i przemiany jest powalająco żenujący oraz kiczowaty. Naczelnik posterunku policji czy też ojciec Shainy depczą mu po piętach w kategorii kiczu i absurdu. Takie postaci można by wymieniać dalej.

 jacqueline-fernandez-salman-khan
I tak jak w kuchni, tak samo w popularnym kinie i w życiu Hindusi swobodnie miksują różne składniki. Wychowani na „diecie curry”: mieszance mitologii, folkloru, teatru, sanskryckich dramatów, epickich poematów i Hollywood, stosują ten mix z powodzeniem w filmach i w obyczajach.[2] Niestety w przypadku tego filmu mamy do czynienia z mixem wielce nieudanym. Wszelkie mieszanki, kolaże, kombinowanie są mile widziane w sztuce, w filmie, dając szansę na ich rozwój, ale taki „kolaż” musi być porządnie i zrozumiale dla widza skomponowany. I choć mieszanka obyczajów, światów wydaje się nie razić, to jednak „Kick” jest historią kompletnie nietrzymającą nas w napięciu. Śmiech oraz zażenowanie budzi zaproponowana mieszanka kilku gatunków filmowych oraz wielość wątków – akcja i sensacja, kryminał, historia rodzinno-romantyczna, obyczajowy dramat społeczny, komedia oraz musical. Jeśli ma to być z założenia taka właśnie bogata mieszanka, to niech da się to oglądać – bo jest spójne, nie nudzi i przekonuje. Tego filmowi Sajida Nadiadwali niestety brakuje. Podobna nieudolność i brak dotyczyą wartości, jakich film ma być przykładem: Kochają [Hindusi] Bollywood, bo opowiada historie jeszcze sprzed czasów cynizmu: o rodzinie, patriotyzmie i prawdziwej miłości. Każdy może znaleźć w nich swoją własną niespełnioną miłość, ucieczkę, karierę na szczyt po sławę i bogactwo i powrót na łono rodziny.[3] Zatem jeśli film ma być artefaktem konserwującym czy nawet propagującym cenne wartości oraz ideały, które są istotne, które są zagrożone w dzisiejszych czasach, za którymi potencjalny widz tęskni – to niech film przedstawi je prawdziwie i pozwoli się nam utożsamić z historią.

 kick-movie-poster-25Oczywiste jest, że film wyprodukowano z myślą o rynku światowym, nie tylko hinduskim. Całość utrzymana jest w globalnie zrozumiałym współczesnym stylu pop, z elementami, „ozdobnikami” hinduskimi, wszystko tak, by prawie cały świat zrozumiał przesłanie i żarty, jakie niesie „Kick”.

Śmiech wśród polskiej widowni na pewno wzbudzi warszawska kolej miejska, a do tego dwukrotne mijanie Stadionu Narodowego przez bohaterów podczas jazdy wspomnianą koleją. Również scena wielkiego pościgu uciekającego autobusu, który mknie ulicami… polsko-brytyjskimi. Te sceny pewnie zdziwią nie tylko polską część widowni. Niby czemu nie pomieszać sobie tak magicznie zdjęć i zmontować je tak fantazyjnie, przecież to tylko fikcja… jednak nawet w bajkach i baśniach najwymyślniejsze, najdziwniejsze, kolażowe krainy buduje się ze spójnych elementów, tak by widz uwierzył w tę krainę, a nie by rozleciała się na jego oczach, i cała magia oraz przesłanie prysły lub utopiły się w morzu kiczowatego absurdu.

[1] J. Irzabek, Bollywood, sen czy jawa? W: Katalog festiwalu 15 Letnia Akademia Filmowa, Zwierzyniec 2014, s. 9.

[2] Ibidem, s. 11.

[3] Ibidem.

Zwiastun: