Identyfikacja kobiety

Data:

Michelangelo Antonioni – to dopiero jest facet! Oglądamy jego filmy – te włoskie i te angielskie – z czujnością, z zajadłością, z podejrzliwością, a pod kocem. Nie chcemy, by nam wielkość artysty umknęła i siedzimy z nim do późna w noc, by zrozumieć, czemu Antonioni to ten wielki Antonioni. I trochę rozumiemy, a – przyznajemy skromnie – bardzo nie rozumiemy. Antonioni wydaje się być mistrzem opowiadania historii bez posiadania historii do opowiedzenia. Jakby był spanielem z nosem przy gruncie, tropi, węszy, podnosi uszy – gdzie jest ta fabuła? węchu węchu! gdzie się schowała? za tym krzaczkiem? węchu węchu! za tamtym? a może poleciała w górę i zaplątała się w gałęzie drzew? Szyszka spadła. Mgła nadeszła. Wszystko to skrywać ma fabułę niedościgłą. Hau hau!

A jednocześnie jest coś pięknego w tym, co Antonioni robi z kamerą. A tyle z nią cudów wyprawia! Niby byle gniazdo na drzewie, ptaki odleciały – Antonioni maestro robi zbliżenie i nagle zdaje się to obrazem godnym, wartym, szlachetnym (z nadania) i z herbem. Lubię to, jak traktuje wnętrza mieszkań, klatek schodowych, domków wiejskich. Regał jest tak samo ważny jak seks. Sztuka odbić w lustrach, w oknach, w szkłach wszelkich. Plusk wody. Ptactwo. Parskanie koni. Gra ciszą, ale też dopasowaną do scen – choć bywa, że nieco groteskową – muzyką. Zawikłana akcja uwikłana w te lepkie dla oka detale zamiera, staje dęba, protestuje, nie jedzie dalej, a jednak widz trwa cierpliwie i patrzy okiem reżysera na świat przedstawiony. Właśnie dla tej opieszałej akcji, właśnie dla tych zbliżeń czułych dla rzeczy martwych.
-
Identyfikacja kobiety, Michelangelo Antonioni