"Bez śladu" - a mogłem się nie zgodzić...

Data:
Ocena recenzenta: 1/10

Oglądając "Bez śladu", ciągle miałem przed oczami jedną scenę z "Jay i Cichy Bob kontratakują" Kevina Smitha. Matt Damon i Ben Afleck kręcą właśnie "Good Will Hunting 2: Hunting Season" i rozmawiają o tym, jak to na ogół grają w filmach, na które mają ochotę. Aż przychodzi taki moment, kiedy znajomy reżyser prosi ich, by zagrali w kręconym właśnie przez niego szrocie. W tym momencie Matt i Ben zerkają w kierunku kamery. Tak samo się czuję ja. Na ogół recenzuje filmy, na które mam ochotę. A teraz przyszła pora na zajęcie się produkcją "na życzenie". Z wyrzutem patrzę w kierunku znajomego portalu filmaster.pl.

"Bez śladu" od początku robiło wrażenie, jakby chciało być zawiłe i złożone. Niestety, scenarzystom gdzieś powinęła się noga i wyszło... to coś. Główną bohaterką jest Mary (w tej roli Brittany Murphy), która właśnie odwiozła swojego chłopaka do szpitala na zabieg ortopedyczny. Po kilku godzinach spędzonych w poczekalni, Mary zaczyna czuć, że coś się dzieje. Ukochanego, jak nie było, tak nie ma - a już dawno powinien wrócić. Po krótkich poszukiwaniach okazuje się, że Kevina nikt na oczy nie widział, nie ma go na żadnym z nagrań ochrony, a pielęgniarka, która rzekomo go przyjęła, nigdy w szpitalu nie pracowała. Bardzo szybko Mary zmienia się z poszukującej w poszukiwaną - lekarze zaczynają podejrzewać u niej chorobę psychiczną, co skutkuje pogoniami po korytarzach szpitala. Całość jest zaś sfilmowana w taki sposób, że telewizyjne adaptacje powieści Mary Higgins Clark mogą się schować jeśli chodzi suspens (i jego brak).

Branie się za tego typu fabułę jest niezwykle karkołomne. Jeśli chce się realizować film o wysokim stopniu zakręcenia scenariusza, trzeba być pewnym, że skrypt nie ma dziur, a reżyser wie, co robi. Jeśli ktoś umie sprostać wyzwaniu, może z tego wyjść dla przykładu "Lęk pierwotny" z Edwardem Nortonem. A jeśli ktoś nie umie? Cóż, wtedy dostajemy właśnie "Bez śladu". W tej produkcji przez większość czasu brakuje logiki, aktorstwo jest drewniane, a zakończenie tak wydumane, że aż zabawne. Co gorsze, przez cały seans widz jest zdmuchiwany sprzed ekranu przez tsunami nudy.

Co ciekawe, film jest reklamowany "ostatnią rolą Brittany Murphy" - z ciekawości przejrzałem jej filmografię i wypatrzyłem tylko kilka ról epizodycznych lub drugoplanowych, jeśli chodzi o głośniejsze tytuły (jeśli mnie pamięć nie myli, w "Przerwanej lekcji muzyki" też nie grała kluczowej postaci). Dlatego też nie wiem, w jaki sposób jej nazwisko mogłoby kogokolwiek przekonać do obejrzenia filmu - jeśli ktoś z Was zna odpowiedź na to pytanie, dajcie znać.

Tradycyjnie zapraszam również do odwiedzenia mojego bloga, gdzie znajdziecie masę tekstów o filmach, a także książkach i grach.

Zwiastun:

"Z wyrzutem patrzę w kierunku znajomego portalu filmaster.pl."...Kukułka jesteś? ;)

Ej, kukułki też na Was patrzą z wyrzutem? To jakie film im daliście do recenzji? ;]

Dodaj komentarz