Małe stłuczki

Data:

„Całowałeś się kiedyś z borsukiem?” – tak jak dziwaczne mogą wydawać się sny Asi, bohaterki „Małych stłuczek”, taki jest debiut fabularny Aleksandry Gowin i Ireneusza Grzyba.

Ten film wydaje się być przede wszystkim INNY. Ciężko nakreślić jakąś logiczną fabułę, choć nie jest to film abstrakcyjny, a jedynie dialogi i zachowania bohaterów pozostają oderwane od rzeczywistości. Inny niż zwykle we współczesnym kinie jest luzacki nastrój, bardzo leniwe tempo, klimat absolutnej zwykłości otaczającej rzeczywistości, który miesza się z nieprzystającymi do niej momentami drobnych dziwactw. Dla podkręcenia atmosfery „inności” całość okrasza muzyka zespołu Enchanted Hunters, którego utwory większość widzów ma okazję usłyszeć pierwszy raz w życiu. Trochę folkowe, nieco popowe, alternatywne – dziwne jak „Małe stłuczki”.

Głównymi bohaterkami filmu są Asia (Helena Sujecka) i Kasia (Agnieszka Pawełkiewicz) – pozornie zwyczajne, jak to się mówi – „normalne” dziewczyny. Nie wyróżniają się z tłumu, zdają się być absolutnie przeciętne. Jednak nieprzeciętny jest ich styl życia. Dziewczyny zajmują się likwidacją domów, zabieraniem rupieci, starych pamiątek po niedawno zmarłych osobach. Pewnego dnia Asia poznaje Piotra (Szymon Czacki), który posiada mało fascynujące zajęcie przy produkcji i segregacji kartonów. Gdy okazuje się, że nie ma dla niego dłużej pracy, za namową Asi dołącza do bohaterek w ich sposobie zarobkowania i hobby jednocześnie. Od tej pory bohaterowie we trójkę zajmują się likwidacją domów i sprzedażą nieraz bubli i bibelotów na bazarze. I w zasadzie tyle. Nie pojawią się żadne nieoczekiwane zwroty akcji, niesamowite przygody, do których poprowadzi bohaterów stary, poczciwy, sypiący się opel. Gowin i Grzyb skupiają się raczej na ukazaniu skomplikowanych relacji międzyludzkich przy zachowaniu iluzji ich prostoty.

 film.org.pl_16-780x469

Dziwactwem Asi jest przeświadczenie, że nie wolno jej, dotknąć bo inaczej świat się zawali. Kasia marzy o rozbiciu się w luksusowym, amerykańskim samochodzie. Najbardziej poukładany stan umysłu ma Piotr, którego ciągnie do ekstrawaganckich dziewczyn, zwłaszcza odrobinę do Asi… Jednak wszyscy bohaterowie zachowują pozory kumplostwa i nie pozwalają sobie na naprawdę bliskie relacje. Prawdziwe emocje i pragnienia kryją pod płaszczykiem dobrej zabawy, niezobowiązujących pogawędek na czasem abstrakcyjne tematy i prowadząc tzw. rozmowy o niczym. Wszystko to służy zachowaniu swojego świata tylko dla siebie, bezpiecznemu dystansowi, którego zburzenie przewróciłoby nieco sielankowe w swej atmosferze życie bohaterów do góry nogami.

„Małe stłuczki” to opowieść o tych wszystkich momentach, które mogą potencjalnie zburzyć nasz plan na życie, sprawić, że nawet jeżeli nasze marzenia się spełnią, to nie będzie od nich odwrotu i musimy skonfrontować się z nową rzeczywistością wokół nas oraz zmierzyć się z podjętymi decyzjami. Gowin i Grzyb nadając całej historii lekki ton, podkreślają, jak ukryć odczuwanie pustki czy strachu. Zabarwione specyficznym humorem dialogi często poza uśmiechem na twarzy widza nic nie wnoszą, tak samo jak nie wnoszą nic do życia wypowiadających je postaci. A czas niespiesznie upływa, choć na koniec tej historii zdaje się czegoś brakować. Być może jest to wina jednolitego tempa akcji, które sprawia, że i nam zaczyna być trochę wszystko jedno i łapiemy dystans podobny do bohaterów, budząc się nagle pozostawieni przez twórców w tej samej szarej Łodzi, która w filmie gra osobną rolę i stanowi świetne tło dla działań Asi i Kasi. Można powiedzieć, że atmosfera miasta niejako nawet usprawiedliwia małe dziwactwa odnajdywane w nudnej codzienności. Film próbuje stworzyć klimat kina artystycznego, intrygującego i dziwnego. Czasem daje się odczuć pewną sztuczność i siłowość w takiej kreacji, jednak debiut Gowin i Grzyba jest jedną z bardziej udanych w ostatnim czasie propozycji młodych, polskich twórców.

Zwiastun: