Battleship: Bitwa o Ziemię

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Przed obejrzeniem filmu warto uświadomić sobie, że reżyser (Peter Berg) nie nastawił się na widza przesadnie myślącego. Już sam tytuł trochę nijak pasuje. Bitwa o całą planetę rozgrywa się na oceanie, a zasadniczo na jago niewielkim kawałku w okolicy Hawajów. Cała akcja została skupiona głównie wokół jednego niszczyciela którym dowodzi Porucznik Alex Hopper (Taylor Kitsch).

Fabuła prosta i tysiące razy przerabiana: kosmici lądują na Ziemi i nie są raczej przyjaźnie nastawieni, niestety łączność im padła więc do tego celu starają się wykorzystać ziemską stację badawczą. Zagładzie planety ma zapobiec Alex Hopper który przejął dowodzenie niszczycielem po śmierci kapitana i pierwszego oficera. Trudno tez nie zauważyć motywów zaczerpniętych z innych tego typu doniosłych produkcji. Jest wielka miłość z wrednym ojcem w tle, doniosłe chwile, poświęcenie, walka w imię wolności planety i cała masa brawury.

Kino wręcz przesączone efektami, jak gdyby twórcy chcieli odwrócić uwagę od całej masy bajkowych i mało realnych decyzji załogi. Ogromne wręcz uproszczenia fabuły zanudzają, a już z pewnością nie porywają. Każda zagadka zostaje rozwiązana w ciągu kilku chwil, góra kilku scen. Nie ma więc nad czym myśleć, nie da się kombinować. Pozostaje jedynie gapić się w ekran na którym co rusz coś wybucha. Latających pocisków nie brakuje, efekciarskich pojazdów kosmicznych również wystarcza na wypełnienie ekranu. Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że Bitwa o Ziemię opiera się tylko i wyłącznie na efektach specjalnych. Szczęście tylko że nie najgorszych efektach, na całą masę żelastwa patrzy się nawet przyjemnie. Niestety ciężko z tego kina wycisnąć coś więcej.

Film zagrany całkiem przyzwoicie, chociaż każdy z bohaterów miał rolę w stylu zabijaki Rambo. Ciężko więc cokolwiek oceniać. Na plus zasługuje nieźle wyważony humor w filmie, raz po raz można się więc uśmiechnąć. Muzyka raczej średnia, niezbyt dobrze wypełnia sceny walki, jest za to sporo hałasu który delikatnie te braki niweluje. Co ciekawe cała akcja nie skupia się wokół Amerykanów, bo chociaż w większości to ich na ekranie widać to nie małą rolę odegrali Japończycy.

Jako kino czysto rozrywkowe to nawet dobra produkcja. Na odmulenie i wyłączenie myślenia będzie w sam raz. Efekty nie wyglądają jak niskobudżetowy kicz więc da się film obejrzeć. Szkoda tylko, że fabuła jest tak prosta, a to ogromny minus tego filmu.

Zwiastun:

Coś mi się wydaje, że zanosi się na jednego z faworytów do tytułu gniota roku. Co do tytułu, to jednak nie do końca jest wina reżysera, bo po angielsku jest tylko "Battleship". Choć na plakacie jest podtytuł: "Bitwa o Ziemię zaczyna się na morzu". Całkiem zgrabny zresztą :)

Co by się czepiać dalej... zaczyna i kończy jednocześnie. Chociaż pal licho ten tytuł. Do końca roku mamy jeszcze kawałek czasu, chociaż nominację z pewnością dostanie. Co ciekawe z tego kina dałoby się jeszcze coś wycisnąć, szkoda tylko że każdy możliwy wątek został spłaszczony do granic możliwości. Pozostała jedynie zwykła, efekciarska napierd.... no ;)

nie zgadzam się, piekny w swoim rodzaju efekt wynurzenia po kilku scenach rezyser psuje pomysłem ze skokiem ;) @mikser nie mam nic przeciwko odmuzdzajacym nawalankom, ale w tym filmie tego też brakowało :

Dodaj komentarz