Na łowy, na łowy

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Blade Runner jest klasyką kina science fiction, z tym zgodzi się zapewne każdy. Film zdecydowanie nie należy do grupy filmów ładnych, prostych i przyjemnych. Przyjemny to może i jest, ale przyjemność tę docenią jedynie prawdziwi wyjadacze i miłośnicy gatunku.

Już od pierwszych chwil oglądania czujemy, iż film cechuje się bardzo mroczną i “brudną” atmosferą, która jest w dużej mierze budowana przez wszechobecną noc i ciemność, oraz padający przez cały czas deszcz. Przepełnione detalami brudne scenerie miasta przyszłości, pełne ubogich ludzi, wszelkiej maści maszyn i olbrzymich ilości pary tworzą niezapomniany klimat, pomiędzy cyberpunkiem a światem postapokaliptycznym. Na detale składa się przede wszystkim dobrze wykonana praca przez modelarzy. Blade Runner to film z czasów, w których efekty komputerowe były w mniejszości, a większość pojazdów i budynków tworzona była jako modele, przepełnione elektroniką i delikatnymi pociągnięciami farby mazanymi przez profesjonalistów. Coś wspaniałego!

Również i muzyka ma tutaj dużo do “powiedzenia”. Elektroniczne dźwięki sprawiają, że widz przez cały czas odczuwa swego rodzaju stan zagrożenia i niepewność, w niektórych momentach wręcz dreszcze przechodzą po plecach. Z początku muzyka obecna w filmie irytuje, wkrótce jednak naprawdę zaczynamy dostrzegać połaczenie między nią, a tym co dzieje się na ekranie, a raczej sposób, w jaki dźwięki dokładają warstwy emocjonalnej do wątku fabularnego. Bez muzyki ten film byłby zupełnie inny, a już na pewno słabszy.

Jednym z bardziej przyjemnych elementów produkcji jest główny wątek fabularny, to jest wątek dochodzenia. Mroczny świat obserwowany na ekranie oraz muzyka sprawiają, iż Blade Runnera ogląda się niczym dobry amerykański kryminał z lat 50-tych czy 60-tych ubiegłego wieku. Mamy i elegancką kobietę i detektywa z problemami, a i nieprzyjemnego szefa policji nie zabrakło :). Zdecydowanie klimat ten przypada widzowi do gustu, choć może nie od razu.

Gdybym miał określić najdokładniej gatunek filmu, to Blade Runner jest psychodelicznym cyberpunkiem, nie trudno go więc nie zrozumieć za pierwszym, czy nawet drugim seansem. Film jest po prostu trudny, nie przeznaczony dla szarego zjadacza chleba. Daleko produkcji Ridleya Scotta do czystego science fiction, z drugiej strony nie to było celem reżysera. Można stwierdzić, iż Ridley Scott w unikalny sposób dokonał adaptacji książki Philipa K. Dicka – może nie jest to idealna adaptacja, bowiem takich niestety nie ma, ale twórczość Dicka dobrze znam, jak bardzo więc jego umysł pogrążony był w chaosie choroby psychicznej, tak samo film pokazuje nam właśnie chaos wojny toczącej się w umyśle każdego z nas, a już na pewno w umyśle samego Dicka.

Narzekać można na nieco przydługie momentami sceny, które jednak – ponownie – przy kolejnym seansie zaczynamy naprawdę doceniać. I to jest właśnie piękne w tym filmie – za każdym razem, gdy do niego wracamy, odkrywamy coś nowego, zaczynamy dostrzegać nowe szczegóły, oraz rozumieć kolejne elementy wplecione przez Scotta do produkcji. Blade Runner jest dziełem wielki, które każdy fan gatunku powinen zobaczyć choćby dla zasady.

Zwiastun:

Myślałem, że wystawisz co najmniej 10, bo chyba nie ma lepszego filmu w tym gatunku.

Nie napisałeś nic o aktorach... moim zdaniem poza świetną scenografią i specyficzną muzyką atmosferę tego filmu tworzą bardzo dobry Harrison Ford i przede wszystkim Rutger Hauer

Nie chciałem bowiem opisywać wszystkiego, dając filmasterowiczom pole do rozwinięcia recenzji :).

Nie przesadzałbym z trudnością tego filmu i w sumie nie przytaczałbym tu tak tego Dicka, gdyż jak na mój gust ten film ma niewiele z jego prozy, czy raczej jej charakteru. Nie ma tu nawet tytułowych Owiec.

A tak poza tym, to film, rzeczywiście jest klasykiem w swoim gatunku. Szkoda tylko, że po ponad 25 latach niewiele filmów osiągnęło podobny status i obecnie większość filmów SF idzie tylko i wyłącznie w efekty specjalne.

Najbardziej miażdży koniec filmu...

To zależy od wersji filmu.

A właśnie, że Blade Runner jest ładny, chociaż to eufemistyczne określenie. Wizualnie zdecydowanie miażdży i można go obejrzeć całkiem bezrefleksyjnie dla estetycznej przyjemności. Nie trzeba być nawet fanem science fiction, żeby mieć z tego wielką frajdę. :P

Dodaj komentarz