W latach '60 na odległej planecie

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Współczesne bajki ze stajni Pixara czy inne wykonane w technice komputerowej mają to do siebie, że przepełnione są humorem idealnie nadającym się do poprawy nastroju każdemu zdołowanemu siedzeniem 5 dni samotnie w akademiku, toteż chętnie przystąpiłem do obejrzenia Planety 51 i jakoś się nie zawiodłem :).

W skrócie - ziemski astronauta przybywa na nie całkiem niezamieszkałą planetę, gdzie trafia na celowniki armii (i to dosłownie) i lokalnego reportera. Wybucha panika, ruch hipisowski jest bardzo niezadowolony, chłopak próbuje zdobyć dziewczynę, a pewien robot tańczy do deszczowej piosenki. Nie wiem jak inni, ale ta przeprosta wręcz fabuła mnie urzekła - nie stałoby się tak jednak gdyby nie pewne drobne elementy - mianowicie nawiązania do pop-kultury.

Film przepełniony jest nawiązaniami do wielu popularnych produkcji z gatunku science fiction (i nie tylko) z ostatnich kilkudziesięciu lat. Jednak nawiązania do scifi to nie wszystko, Planeta 51 to mozaika amerykańskiej kultury z drugiej połowy XX wieku. Zobaczymy pełne życia miasteczko lat 60/70, stylizowaną amerykańską telewizję, klimat wczesnych filmów klasy bodajże Z o inwazji obcych, a i miłośnicy Gwiezdnych Wojen i Obcego znajdą coś dla siebie.

Właśnie te nawiązania do amerykańskiej pop-kultury drugiej połowy XX wieku są jednym z największych atutów filmu, bo o ile dzieci jak to dzieci będą się cieszyć samą animowaną bajką, to dorośli dostrzegą właśnie te przyjemne elementy, do których odnaleznienia i docenienia trzeba jednak za wczasu być już w miarę zaznajomionym z pop-kulturą nowego kontynentu. Potwierdza się więc fakt, iż tego typu produkcje są tworzone nawet bardziej dla dorosłych, niźli dla dzieci. Osobiście jednak nie narzekam, zwłaszcza po końcowej roli drugoplanowej pewnego... pieska.

Bajka jak to bajka, oczywiście będzie dużo akcji i dla młodszych pewne chwile napięcia, wszystko jednak się dobrze kończy w iście amerykańsko-bohaterskim stylu. No i o taki happy end chodzi.

Dla jednych Planeta 51 to tylko bajka, dla mnie to aż bajka - wykonana w przyjemny i zabawny sposób pozawala się nieco rozerwać. Może dużo mi do szczęścia nie trzeba, ale dawno się tak nie pośmiałem na produkcji tego typu. Polecam zarówno jako film familijny, jak i prywatny rozweselacz, jak i przyjemny film na wieczór z dziewczyną :).

Zwiastun:

Ja byłem na "Planecie..." z synem siedmiolatkiem. Obu nam się bardzo ta animacja podobała, choć nie była tak przełomowa jak np. "Shrek", "Gdzie jest Nemo", czy "Toy Story".
Co do wieczoru z dziewczyną - dyskretnie sugerowałbym jednak inny repertuar;>

Dodaj komentarz