Drugi oddech

Data:

J.P. Melville to jeden z najbardziej konsekwentnych twórców francuskiego kina, łatwy do zaszufladkowania, bo podejmujący najczęściej te same tematy, specjalizujący się w określonym gatunku. Udało mu się podnieść dramat gangsterski o klasę wyżej – z prostej rozrywki na poziom kina autorskiego. Jeśli odchodził od ulubionego gatunku to tylko po to, by opowiedzieć fragment z życia w okupowanej Francji. Urodził się w 1917 roku, więc czasy wojny musiał dobrze zapamiętać i filmy o tym okresie zrealizował niejako z obowiązku. Natomiast to, co fascynowało go najbardziej, to amerykańskie kino gangsterskie lat 40-tych i w jego filmach te fascynacje widać bardzo wyraźnie. Nie korzystał jednak bezmyślnie z klisz gatunkowych. Przetwarzał je według własnego uznania, tworząc dzieła o wyraźnym piętnie autorskim i oryginalnym charakterze pisma.

Gustave Minda odsiedział już w pace dziesięć lat, ale dla takiego typa jak on, żyjącego z zabijania, to i tak za mało. Nie jest już młody, dobija 50-ki i zanim więzienie pozbawi go całkowicie energii życiowej, pokonuje resztkami sił więzienne mury. Wydostaje się na wolność i pragnie przedostać się za granicę, gdzie ramię sprawiedliwości go nie dosięgnie. Niestety cierpi na poważną ludzką przypadłość – brak pieniędzy. Ten motyw połączy się wkrótce z wątkiem gangstera Paula Ricciego, który planuje zaatakować konwój ze skrzyniami platyny wartej wiele milionów franków. Na taką właśnie okazję czekał spłukany uciekinier. Znów będzie mógł użyć swojej niezawodnej broni, Colta .45. Ale czy ten pistolet znowu nie wpakuje go za kratki? Plan jest dobry, informator godny zaufania, uczestnicy akcji to perfekcjoniści, więc co mogłoby pójść nie tak?

Film rozpoczyna się od ciszy, która towarzyszy uciekającym z więzienia skazańcom. Cisza, lepiej niż jakakolwiek muzyka, zapowiada nadciągającą burzę. Akcja filmu toczy się w listopadzie i grudniu, co można odczytać jako pewien symbol. Jesień i zima to nie tylko koniec roku – to symboliczny koniec pewnego okresu, a dla głównego bohatera może być ostatnim etapem życia. Co z tego, że nie przeżył jeszcze półwiecza – wybrał drogę bezprawia, na której rzadko dożywa się sędziwego wieku. Świat, w którym żyje, nie jest jednak do cna zepsuty – istnieje w nim lojalność, honor, męska solidarność i przyjaźń. W drugiej połowie filmu to właśnie te wartości odegrają istotną funkcję. Największą tragedią dla Gustava Mindy nie jest utrata pieniędzy, wolności czy życia, ale utrata reputacji. Nie jest ważne, czy go schwytają czy zabiją – ważniejsze jest to, czy uda mu się odzyskać dobre imię.

Lino Ventura był trzecim (po Delonie i Belmondo) ulubionym aktorem Melville’a. Zagrał główne role w jego dwóch znakomitych filmach. Pierwszym z nich jest gangsterski kryminał „Drugi oddech”. Grany przez Venturę przestępca to zimny drań, starający się zachować stalowe nerwy. Kieruje się regułami, które dla przeciętnego człowieka wydają się bezsensowne. Donosicielstwo i sprzeniewierzenie się zasadom to według niego największe łajdactwa, lecz rabowanie i zabijanie są jego zdaniem w porządku. Irytują go podstępne i nielegalne gierki gliniarzy, ale zabicie dwóch policjantów eskortujących przesyłkę to jego zdaniem nic nadzwyczajnego. Podkreślając absurdalność tego kodeksu, reżyser nie broni swojego bohatera, ocenia go raczej negatywnie. Ventura jest w tym filmie bezbłędny, szczególnie w scenach, gdy puszczają mu nerwy, gdy z zimnego łotra przeistacza się w gotującego się ze złości furiata.

Dosyć ciekawie francuski mistrz reżyserii przedstawił postać inspektora Blota. To nietypowy komisarz, bo prawie w ogóle nie zadaje pytań. Sprawia wrażenie człowieka, który zna wszystkie odpowiedzi. Wie, co odpowiedzą świadkowie i wie, że nie powiedzą prawdy, dlatego nie zamierza tracić czasu na rozmowy. Gdy laboranci potwierdzają, że jedna z ofiar została zabita Coltem .45, to inspektora Blota wcale to nie dziwi – on wiedział, że Minda wrócił do akcji wraz ze swoją niezawodną spluwą. Jest więc na dobrym tropie i chce mu wykręcić taki numer, że nie tylko policja będzie chciała go dopaść, ale gangsterzy i wspólnicy również. Paul Meurisse okazał się świetnym wyborem do roli komisarza. Tu nie trzeba było lodowatego brutala, lecz intelektualisty, którego miła aparycja jest zwodnicza. Meurisse ze swoim wyglądem szarmanckiego starszego pana sprawdził się wyśmienicie.

We wstępie reżyser informuje, że nie miał zamiaru oceniać metod policyjnych, gdyż nie wiadomo, czy są one prawdziwe, skoro film jest adaptacją powieści. Autorem literackiego pierwowzoru jest José Giovanni, francuski pisarz, scenarzysta i reżyser, który przy filmie Melville’a pełnił funkcję współautora dialogów. Jego życiorys to dobry materiał na film. A nawet na cztery filmy: o aktywności ruchu oporu w okupowanej Francji, o działalności gangu wymuszającego haracze i dokonującego napadów rabunkowych, o więziennej wegetacji, bezskutecznych próbach ucieczki i męczącym oczekiwaniu na karę śmierci oraz o pracy artystycznej (pisarza i filmowca), dzięki której Giovanni stał się wybitną indywidualnością francuskiego kina.

„Drugi oddech” zrealizowano w dwóch największych metropoliach Francji – w Paryżu i Marsylii. Punktem zwrotnym jest napad dokonany w marsylskim, prowansalskim ekosystemie – milczącym świadkiem tych wydarzeń jest majestatyczny masyw górski. Przed oddaniem strzału jeden z napastników wykonuje znak krzyża, jak prawdziwy katolik albo sportowiec przed ważnym meczem. Dla tych ludzi taka akcja to sposób na życie – jeśli się uda, to zarobią mnóstwo szmalu. Ale można to potraktować również jako turniej, w którym faworytem jest dochodzeniówka, stojąca na straży prawa i ścigająca tych, którzy łamią paragrafy kodeksu karnego. Lata 1962-70 to wyjątkowo udany okres w twórczości Melville’a. Zrealizował wtedy pięć filmów, które można bez wahania zaliczyć do mistrzowskich dokonań francuskiego kina. I chociaż „Drugi oddech” nie stanie się moim ulubionym dziełem reżysera, to niewiele ustępuje tym, które uważam za najlepsze.

Zwiastun: