Już praktycznie skończyłem pisanie o filmach pokazywanych podczas tegorocznego festiwalu w Cannes. Zanim jednak podzielę się listą dziesięciu najlepszych filmów jakie tam widziałem, chciałbym jeszcze podzielić się krótkim podsumowaniem w liczbach, ocenach i garści luźnych spostrzeżeń.
W tym roku byłem na 43 seansach, ale zobaczyłem tak naprawdę 42 filmy, bo dzięki sobotniej powtórce całego programu wybrałem się jeszcze raz na „Parasite”. I nie żałowałem.
Ponieważ w pierwszy weekend zaspałem na poranny pokaz „The Lighthouse” (nie zauważyłem, że to był dawny alarm ustawiony tylko na dni robocze) to musiałem podjąć próbę wejścia w ten sam dzień na seans o 20.00. Nieudaną próbę, bo nawet ustawienie się w kolekcje ponad półtorej godziny wcześniej nie wystarczyło. Byłem tym „trochę” niepocieszony, bo nie dość, że stałem w deszczu to w efekcie zobaczyłem przez cały dzień tylko dwa filmy. Pocieszenia poszedłem później szukać na tarasie prasowym w Pałacu Festiwalowym, gdzie serwowali każdego dnia darmowy alkohol (piwo, wino, desperados, żyć nie umierać).
W tym roku udało mi się zobaczyć wszystkie filmy konkursowe. „Parasite” zdeklasował resztę konkurencji, ale nie brakowało tam filmów dobrych. Niestety nie brakowało też produkcji złych i bardzo złych, i to nie tylko reprezentowanych przez francuskie produkcje, które zazwyczaj obniżały poziom konkursu. Sekcja Un Certain Regard, która bywała największą ruletką, bo w niektórych latach skrywała mnóstwo perełek, ale bywały też edycje, gdy seriami nadziewałem się tam na filmy złe, męczące albo nieciekawe. W tym roku było dobrze, niczego z tej sekcji nie oceniłem na 8/10, ale było sporo 7/10.
W pierwszych dniach festiwalu wystawiłem tyle dobrych ocen, że zacząłem się nawet zastanawiać, czy nie jestem zbyt łagodny, ale wtedy nadszedł drugi tydzień i zaczęły się pojawiać też złe filmy. Ostatecznie wystawiłem jedno 9/10, trzy 8/10, trzynaście 7/10, szesnaście 6/10, sześć 5/10 oraz trzy 4/10. Jak widać festiwal nie cierpiał na nadmiar pozycji rewelacyjnych, ale za to większość filmów trzymała dobry wyrównany poziom. Jeżeli na 42 obejrzane filmy, aż 32 oceniłem przynajmniej na 6/10, to chyba można mówić o bardzo dobrej selekcji.
Co cieszyło w tegorocznym programie to trzy zacne animacje. Jedna („I lost my body”) została nawet na kilka dni moim ulubionym filmem zobaczonym na festiwalu (ustąpiła miejsce pewnemu koreańskiemu filmowi) zgarniając 8/10, o drugiej pisałem w pierwszych dniach („The Swallows of Kabul”), a trzecia była uroczą baśnią z piękną stroną wizualną i cudnym soundtrackiem („The Bears’ famous invasion of Sicily”).
To była udana edycja, ale też cholernie męcząca, w pierwszym tygodniu w Cannes było więcej opadów deszczu niż przez wszystkie moje poprzednie lata razem wzięte, czasem trzeba było się mocno zaprzeć żeby się na coś dostać (Tarantino, Eggers), czasem zjeść w biegu jakieś śmieciowe żarcie, żeby się wyrobić na kolejny seans, a w ostatnie dni zignorować, że ciało i umysł zaczynały krzyczeć: „stary, już dość, daj sobie siana z tymi filmami”.
Nie dałem, przeżyłem, za rok pewnie znowu tam wrócę.
_______________________________________
Wszyscy nagrodzeni w tym roku:
Złota Palma:
"Parasite" - reż. Bong Joon-ho
Grand Prix
"Atlantique" - reż. Mati Diop
Najlepszy aktor
Antonio Banderas - "Ból i blask"
Nagroda Jury:
"Les Misérables" - reż. Ladj Ly
"Bacurau" - reż. Kleber Mendonça Filho, Juliano Dornelles
Najlepsi reżyserzy:
Jean-Pierre i Luc Dardenne - "Młody Ahmed"
Najlepsza aktorka:
Emily Beecham - "Little Joe"
Najlepszy scenariusz:
Céline Sciamma - "Portrait Of A Lady On Fire"
Specjalne wyróżnienie:
"It Must Be Heaven" - reż. Elia Suleiman
Złota Kamera:
"Our Mothers" - reż: Cesar Diaz
Złota Palma dla filmu krótkometrażowego:
"The Distance Between Us And The Sky" - reż: Vasilis Kekatos
Specjalne wyróżnienie w konkursie krótkometrażowym:
"Monster God" - reż: Agustina San Martin