Być jak Kazimierz Deyna

Data:

Pamiętacie jeszcze Euro 2012? A może zanurzyliście się już w naszej codziennej polskiej rzeczywistości? Debiut Anny Wieczur-Bluszcz opowiada niejako o obu tych zjawiskach, a szerzej mówiąc – o piłce i życiu na prowincji.
Narratorem filmu jest Kazimierz, który rodzi się w czasie niezwykle ważnego dla Polski meczu z Portugalią i odtąd już jego byt będzie wyznaczany ścieżką Kazimierz Deyny. Ojciec Kazia stara się uczynić zeń najlepszego piłkarza, nie widząc, że syn się do tego nie nadaje, podobnie jak ojciec do motoryzacji. Jakkolwiek w końcu, tak naznaczony chłopiec, z przekonaniem, że musi iść tym śladem, zrozumie, że w życiu liczy się coś zupełnie innego.
Film reklamowany jako optymistyczny, rzeczywiście ma w sobie dozę absurdalnego nieraz humoru. Śmiejemy się, choć gdyby spojrzeć „poważnym” okiem, wcale nie mamy z czego. Ot, raczej uboższa rodzina czasu komunizmu, gdzieś w małej wsi stara się żyć jak najlepiej, żyje marzeniami o lepszym jutrze, czy – jak dziadek – lepszej dawnej Polsce. A gdy ustrój się zmienia, wykorzystuje koniunkturę i zaczyna zarabiać na męskich białych skarpetkach, które mają magię przyciągania płci pięknej. Przynajmniej tak niesie wieść gminna. I to czyni go bardzo ludzkim dziełem.
Chwilami wydaje się groteskowy i nierealny, posiadając również wątek kryminalny, który zdaje się najciekawszy. Zresztą sam wątek „rosyjskiej carycy” wprowadza swoisty folklor wschodni, a wykonywana wówczas pieśń miłosna w otoczeniu bazaru stanowi jeden z bardziej interesujących części filmu.
Narracja prowadzona z offu przez głównego bohatera zapewnia temu dziełu poczucie bliskości. Czujemy sie tak, jakbyśmy siedzieli w otoczeniu rodziny. Ale jak każda opowieść, z czasie staje się nużący. Dzieje się to mniej więcej wówczas, gdy Kaziu dorasta i powoli zaczyna szukać dziewczyny. Wtedy historia traci swój rozpęd i urok.
Aktorsko film jest poprawny. Na czoło wysuwa się drugoplanowa (?) rola matki Gabrieli Muskały. Ta niepozorna kobieta, żyjąca w cieniu i dla męża, stanowi ogniwo łączące wszystkich domowników i jest postacią niezwykle wyrazistą. Tak naprawdę to ona trzyma wszystkich w ryzach. Na uwage zasługuje także Aleksander Staruch w roli Kazia młodego, który z dziecięcym czarem, a jednocześnie dorosłym kunsztem istnieje na ekranie. Postać zaprzepaszcza jednak jego starszy kolega Marcin Korcz, który w roli Kazia dorosłego jest jakby nieobecny i fajtłapowaty. Nie można bowiem jego „pierdołatości” tłumaczyć jedynie fabułą.
Podsumowując warto zauważyć, że ten kameralny film, chociaż wydaje sie szary – zarówno w świecie przedstawionym, jak i w filmowanych barwach, kryje niezwykle wiele kolorów w samym temacie. Ukazuje, że życie nie musi być nudne, tylko musimy mieć odwagę ujrzeć coś więcej. Tak samo jak tytułowy Kazimierz pojmuje, że nie chodzi o to, aby byc piłkarzem, ale sformułowanie „być jak Kazimierz Deyna” oznacza po prostu bycie sobą.

Ocena: 5/10