Chłopak o wielkich potrzebach

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

W filmie "Dziewczyny o wielkich sercach" Pupi Avati przenosi nas na włoską prowincję lat trzydziestych. W niewielkim miasteczku mieszka barwna rodzina Vigettich, której los nie szczędzi życiowych problemów. Główny bohater - Carlino - nie jest orłem intelektu, ale posiada zaskakujący dar, który pozwala mu zniewalać kobiety, czemu zresztą oddaje się z dużym zaangażowaniem. Nie można jednak w nieskończoność tylko skakać z kwiatka na kwiatek. Aby zapewnić sobie przedłużoną dzierżawę gospodarstwa, Vigetti wysyłają Carlina w zaloty do jedynych w okolicy dziewcząt, na które dotąd nie spojrzał - córek właściciela ziemskiego nazwiskiem Osti. Niestety, gdy po miesiącu zalotów przychodzi wreszcie pora na oświadczyny, Przeczytaj spoilery +

.

Film Pupiego Avati to przede wszystkim sentymentalna podróż do czasów jego dzieciństwa. Jak mówi:

"Jestem człowiekiem po siedemdziesiątce, więc coraz większą rolę w moim życiu odgrywają wspomnienia. (...) Moja matka urodziła się w wiejskiej kulturze i w niej wzrastała – w wiosce Sasso Marconi, niedaleko Bolonii. Tam właśnie moja rodzina schroniła się podczas wojny i tam się wychowywałem. Bardzo wyraźnym wspomnieniem z mojego dzieciństwa jest wspomnienie dziadków, dwojga szczególnych ludzi. (...) Historia tego, jak doszło do ślubu moich dziadków, wydała mi się idealnym punktem wyjścia do stworzenia komedii: moja babcia zakochała się w człowieku o najgorszych wadach w Sasso Marconi i dotrwała nienaruszona do nocy poślubnej, chociaż mój dziadek próbował ją zdobyć na tysiąc sposobów... (...) Z przyjemnością opowiedziałem tę historię, niewiele tylko dodając od siebie."

Prosta historia miłosna jest właściwie pretekstem do pokazania galerii oryginalnych i świetnie zagranych postaci drugoplanowych. Ich charaktery i cechy szczególne szkicowane są na ogół w kilku scenach i zdaniach, w stylu przypominającym "Amelię". Narratorem jest kilkunastoletni brat głównego bohatera, co świetnie uzasadnia to, na jakie detale zwraca uwagę. Udanym zabiegiem jest też powracający motyw "najkrótszych w klasie" wypracowań szkolnych na tematy typu "najszczęśliwszy dzień mojego życia". Również aktorzy pierwszoplanowi spisują się dobrze i do formy filmu trudno mieć jakieś zastrzeżenia.

Ogólnie film ogląda się przyjemnie, choć bez wzruszeń na miarę "Kina Paradiso". Jak to często - nie rozumiem do końca, dlaczego zapowiadany jest jako komedia. Mimo obecności elementów komicznych, widz spędza też dużo czasu na martwienie się o los bohaterów (jak ułoży się związek "studentessy" z tępawym erotomanem?). Zdecydowanie jest to raczej propozycja dla wielbicieli komediodramatów. Jeszcze się zastanawiam, czy postawić 6 czy 7 :)